Problem polega na tym, że zgodnie z polskimi przepisami nie da się pozwać IPN-u i autorów książki-paszkwila. Takie są przepisy i można opowiadać bzdury. Dlatego pozew będzie dopiero wtedy, gdy zmieni się prawo - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Lech Wałęsa. Były prezydent zapowiedział, że nawet jeżeli zaproszenie dostanie, na niepodległościowy bal do Lecha Kaczyńskiego nie pójdzie.
Konrad Piasecki: Dostał pan już od Lecha Kaczyńskiego zaproszenie na Wielki Bal Niepodległości?
Lech Wałęsa: Nie. Ubolewam, ale nie dostałem.
Konrad Piasecki: Ale jak pan dostanie, to pan nie odmówi? W końcu taka okazja raz na 90 lat się zdarza?
Lech Wałęsa: No tak. Z panią Kaczyńską zatańczyć… Już jestem nagrzany.
Konrad Piasecki: A jak u pana z wyposażeniem w smokingi i fraki?
Lech Wałęsa: Coś tam się znajdzie ze starych zapasów.
Konrad Piasecki: Czyli nie trzeba będzie szyć specjalnie na ten bal?
Lech Wałęsa: Nie. Nie mam pieniędzy…
Konrad Piasecki: Chyba nie jest tak źle, panie prezydencie.
Lech Wałęsa: … na tego typu zabawy.
Konrad Piasecki: A chciałby się pan bawić w Teatrze Wielkim i Zamku Królewskim z Wojciechem Jaruzelskim?
Lech Wałęsa: Może w podskokach. Nie. Wie pan, to nie dla mnie pomysł.
Konrad Piasecki: Żeby Wojciech Jaruzelski był na balu?
Lech Wałęsa: Nie. Ja mówię w ogóle o balu. Nie mówię o panu generale.
Konrad Piasecki: Kancelaria Prezydenta mówi: „Wszystkich byłych prezydentów zaprosimy”. Aleksander Kwaśniewski – tak, Lech Wałęsa – tak, a Wojciech Jaruzelski – też czy nie?
Lech Wałęsa: Jak wszyscy to wszyscy. Przecież odegrał jakąś rolę w tym pięćdziesięcioleciu.
Konrad Piasecki: Ale zanim będzie bal, to generał będzie na ławie oskarżonych. Za dwa dni rusza wielki proces autorów stanu wojennego. Pan czuje satysfakcję z tego powodu?
Lech Wałęsa: Jako rozliczenie tamtego okresu jest niezbędnie potrzebne, ale nie w koncepcji odgrywania się, ale żeby w przyszłości nikt czegoś takiego nie zrobił. Po drugie, żeby wyjaśniać parę rzeczy – na ile byliśmy wolni, a na ile rejestrowani.
Konrad Piasecki: Parę tygodni temu był proces Grudnia’70. Pan tam występował jako świadek i pan tam bronił generała Jaruzelskiego. Mówił pan: „Jaruzelski był tylko pionkiem”. Na procesie autorów stanu wojennego tego by już pan nie powtórzył?
Lech Wałęsa: Zaraz, zaraz. To jest trochę inna sytuacja. Ja zawsze staram się mówić prawdę, jaką znam. A prawda wtedy wyglądała tak, jak wyglądała. Generał mógł odmówić, mógł nie być ministrem. To wszystko prawda, natomiast decyzje podejmowali inni. Ja mówiłem w tym kontekście, a nie w obronie.
Konrad Piasecki: Gdyby pan wystąpił na procesie autorów stanu wojennego, to byłby pan raczej świadkiem obrony czy oskarżenia generała Jaruzelskiego i Kiszczaka?
Lech Wałęsa: Ja bym mówił to, co zawsze mówiłem, że na miejscu generała dołączyłbym się do mas i z masami próbował wykolegować sowietów. Tylko, że ja nie byłem na miejscu generała i w związku z tym nie miałem pewnych wiadomości. Nie wiem, jakie on miał wiadomości i ja go nie bronię. Stan wojenny to największa zbrodnia, jaka mogła nam się zdarzyć. Masa ludzi wyjechała, przetrącono nam kręgosłup i zakłócono jakąś jedność, która się wtedy wytworzyła. To wszystko do dziś ma swoje skutki.
Konrad Piasecki: Ale ma pan poczucie, że ława oskarżonych i osądzenie Kiszczaka i Jaruzelskiego wystarczy, czy chciałby pan zobaczyć ich za kratami?
Lech Wałęsa: Mnie jako polityka urządza to, że zwyciężyłem. Natomiast resztę pozostawiam w demokratycznym państwie strukturom do tego powołanym. Ja się nie mieszam w sądzenie, a politycy powinni się odczepić od tego, bo każda następna grupa będzie oddawać poprzedniej. Nie. Zostawmy to służbom do tego powołanym.
Konrad Piasecki: Ale to i tak paradoks, że dziś łatwiej panu podać rękę Jaruzelskiemu niż Andrzejowi Gwieździe czy Annie Walentynowicz?
Lech Wałęsa: Jestem zawsze chętny do opowiadania, tylko jak ktoś opowiada bzdury; zmienia historię; jak był nieudacznikiem przez wszystkie lata, a teraz mu się wydaje, że coś mu uda; jak mu się nie podoba to zwycięstwo, to po co zajmuje stanowiska; po co idzie do IPN-u; po co jest prezydentem państwa? Korzysta ze zdobyczy, a jednocześnie podważa je. Śmieszni ludzie.
Konrad Piasecki: Na niedzielnej konferencji Anna Walentynowicz mówiła, aby nad Wałęsą zaciągnąć kurtynę milczenia i oszczędzić sobie wstydu na temat tego człowieka, ale z drugiej strony Lech Kaczyński się tam nie pojawił. Dobry sygnał, panie prezydencie?
Lech Wałęsa: Proszę pana, na moim blogu, ale i w IPN-ie sprawdźcie, jaką rolę odegrała Walentynowicz i inni. Popatrzcie nawet teraz, czy oni z czymkolwiek walczą, czy z kimkolwiek walczą? Walczą z Lechem Wałęsa i tak było od trzeciego dnia strajku w 1980 roku, od tego momentu oni walczą ze mną. Proponuję IPN-owi, panu i wszystkim innym - wyjaśnijcie dwa wielkie zdarzenia. Pierwsze, dlaczego Joanny Gwiazdy nie było na końcu strajku, dlaczego kończyła strajk w zakładzie psychiatrycznym. Co wpłynęło na to, że ona się tam znalazła? To bardzo ciekawy dla IPN–u temat. Drugi temat zamach, który opisał generał Weiner w swojej książce. Jak wyjaśnicie te dwie daty, te zdarzenia, to wtedy zobaczycie co to za ludzie, co oni wyrabiali i że dzisiaj mają jakąś satysfakcję niewiadomo za co – za krecią robotę, która niszczyła polskie zwycięstwo i niszczy dzisiaj.
Konrad Piasecki: Panie prezydencie, przestudiował już pan dokładnie książkę IPN-u na swój temat?
Lech Wałęsa: Nie, nie, to się nie da. To jest taki paszkwil, to jest taki gniot, że to szkoda oglądać. Same komentarze…
Konrad Piasecki: Ale rozumiem, że pan czyta. Dzisiaj po trzech miesiącach pan powtarza - tajny współpracownik "Bolek" to nie jest Lech Wałęsa.
Lech Wałęsa: Oczywiście, że nie. To bardziej pasuje na Gwiazdę, Walentynowicz, Centkiewiczów - to na nich to pasuje.
Konrad Piasecki: W czerwcu mówił pan tak – spotkamy się w sądzie, panie Kurtyka. Jakoś nie słyszę, by składał pan pozew.
Lech Wałęsa: Problem polega na tym, że jak prawnicy przyjrzeli, to w tej ustawie, tych przepisach obowiązujących dzisiaj nic nie da się zrobić. Tak to skonstruowano, że dziennikarz ma prawo…
Konrad Piasecki: Czyli nie będzie pozwu?
Lech Wałęsa: Zaraz, zaraz, nie …
Konrad Piasecki: Mówił pan: "Będę żądał miliona euro od Lecha Kaczyńskiego, od Janusza Kurtyki i od wszystkich, którzy maczali palce w paszkwilu opartym na prowokacji SB".
Lech Wałęsa: Tak, proszę pana, bo myślałem, że można coś z tym zrobić, a okazuje się, że tak są ustawione przepisy, że dziennikarz, że wiele innych zawodów może opowiadać bzdury i są bezkarni.
Konrad Piasecki: Czyli żadnego pozwu nie będzie, panie prezydencie?
Lech Wałęsa: Będzie, tylko w odpowiednim czasie – kiedy prawo będzie logiczne.
Konrad Piasecki: Ale dzisiaj, przy tym prawie, które mamy?
Lech Wałęsa: Nie ma możliwości takiej, bo taki proces jest nie do wygrania.
Konrad Piasecki: Czyli nie będzie pozwu?
Lech Wałęsa: Zaraz, zaraz nie powiedziałem tak panu. Czekam na to, że wreszcie ułożymy to tak jak logika podpowiada, że to będzie mądre i będzie można tych bezczelnych ludzi do porządku przywołać.
Konrad Piasecki: No ale to możemy czekać latami, zanim się zmieni prawo.
Lech Wałęsa: No wie pan, a co ja mam granatem prawo zmieniać?
Konrad Piasecki: Wybaczył pan już Januszowi Kurtyce?
Lech Wałęsa: Nie, nie. My z tym człowiekiem rozegramy partię tylko wtedy, kiedy będzie to możliwe na równych warunkach.
Konrad Piasecki: Uważa pan, że powinien odejść z funkcji prezesa IPN-u?
Lech Wałęsa: I to jak najszybciej, bo szkodzi Polsce, szkodzi zwycięstwu i zachowuje się nie fair.
Konrad Piasecki: A wyobraża pan sobie jakiegoś idealnego kandydata na jego miejsce?
Lech Wałęsa: Bezpartyjnego zawodowca, który z chłodnym okiem, sprawiedliwie, będzie starał się to robić, a nie w taki sposób.
Konrad Piasecki: Jest ktoś taki?
Lech Wałęsa: No proszę pana, w czterdziestomilionowym narodzie?