Polska polityka zagraniczna musi być dostosowana do zmiany prezydenta USA. Nie może opierać się na zasadzie intuicyjnych, czy sentymentalnych związków, niezależnie od tego czy prezydent jest Demokratą czy Republikaninem – mówi amerykanista Krzysztof Michałek.
Konrad Piasecki: Panie profesorze czy George Bush i jego wyborcze szanse, jego szanse na reelekcję nie toną właśnie w piaskach irackich pustyń?
Krzysztof Michałek: Zaczynają rzeczywiście tonąć i wydarzenie z wczorajszego dnia warto podkreślić, czyli strącenie śmigłowca amerykańskiego. To wydarzenie jest warte podkreślenia, ponieważ po pierwsze zdarzyło się po raz pierwszy, po drugie przypomina sytuację w roku 1985 w Afganistanie, kiedy mudżahedini, kiedy otrzymali amerykańskie Stingery zaczęli szybko zestrzeliwać radzieckie śmigłowce. Trzy lata później, Rosjanie wycofali się z Afganistanu.
Konrad Piasecki: Ale trochę jest też tak, że spadające, płonące śmigłowce to jest sygnał Wietnamu i coraz częściej w Ameryce mówi się o tym, że Irak to jest drugi Wietnam.
Krzysztof Michałek: Jest jedna rzecz w tej chwili na pewno podobna, tzn. fakt, że społeczeństwo amerykańskie uzyskuje dzień pod dniu informacje o ginących żołnierzach...
Konrad Piasecki: A społeczeństwo amerykańskie jak każde społeczeństwo bardzo tego nie lubi.
Krzysztof Michałek: To jest oczywiste. Co więcej nie tylko, że tego nie lubi, ale także nie widzi klarownej misji „strategii wyjścia z danej operacji”. W tej chwili, i od kilku już miesięcy nie ma klarownej strategii wyjścia z Iraku.
Konrad Piasecki: Nie ma strategii a George Bush zachowuje programowy optymizm. Czy nie ma pan poczucia, że ten jego programowy optymizm i takie uspokajanie Amerykanów w końcu obróci się przeciwko niemu, że Amerykanie po prostu uznają się za naród oszukiwany przez swojego prezydenta?
Krzysztof Michałek: Częściowo już mieli prawo taki pogląd podzielić. Ze względu na rozdzielność między intencjami albo powodami wejścia do wojny w Iraku i szukanie broni masowego rażenia a brakiem rezultatów, czyli brakiem owej broni.
Konrad Piasecki: Na szczęście Ameryka nie kończy się na Bushu. Byłoby dobrze gdyby w Białym Domu nierozsądnego wizjonera zastąpił rozważny realista – tak napisał niedawno jeden z polskich publicystów. A czy nie jest rzeczywiście tak, że z naszej polskiej perspektywy, to my powinniśmy zacząć kibicować kontrkandydatowi Busha, bo wydaje się że prezydentura Busha wpędza nas w sporą ilość problemów?
Krzysztof Michałek: Tutaj dotykamy bardzo ważnej kwestii, iż polskie elity polityczne niezwykle szybko i na trwałe przywiązują się do amerykańskich prezydentów. Wyostrzam tę kwestię celowo. Otóż w 1992 roku, kiedy Clinton został wybrany prezydentem, w Polsce odebrano to jako trzęsienie ziemi. Uznano, że to już koniec świata, że ten Demokrata, ten „chłoptaś” nie może być dobrym sojusznikiem dla starej Polski albo gwarantem bezpieczeństwa Polski po tak silnych osobowościach jak Raegan i Bush Senior. Kiedy Clinton ustępował i kiedy Bush został wybrany na prezydenta podobne mini trzęsienie ziemi w polskim establishmencie miało miejsce. Czas spojrzeć na tę prezydenturę amerykańską z tej właściwej perspektywy. Co cztery a najdalej co osiem lat zmienia się kandydat, zmienia się prezydent Białego Domu i polska polityka zagraniczna musi być dostosowana do tej zmiany. Nie może opierać się na zasadzie intuicyjnych bądź też sentymentalnych związków z jednym czy też drugim prezydentem, niezależnie od tego czy Demokratą czy Republikaninem.
Konrad Piasecki: Czy zatem nie jest tak, że George Bush, który wpędził nas w dyplomatyczny konflikt ze Starą Europą...
Krzysztof Michałek: Sami się wpędziliśmy...
Konrad Piasecki: ...współwpędział nas i współwpędził nas w konflikt iracki – z naszej polskiej perspektywy jest złym prezydentem i powinniśmy kibicować jego rywalowi?
Krzysztof Michałek: Można było podejmować łącznie z tym prezydentem, czy w stosunku do tego prezydenta racjonalne decyzje, leżące w interesie narodowym polskim, które by nie były automatycznym poparciem jego kontr kandydatur. Podam przykład konkretny: Australia, która była sojusznikiem Stanów Zjednoczonych od ponad 50 lat, wzięła udział w wojnie w Iraku, wysłała 2 tysiące żołnierzy, nie przystała na propozycje Georga Busha wzięcia czwartej strefy okupacyjnej. Polska tak. Co to oznacza? Iż Australia była w stanie powiedzieć ”nie” swojemu sojusznikowi i nie straciła waloru sojusznika, Polska ustami prezydenta Kwaśniewskiego i jego otoczenia, tę decyzję podjęła a nie musiała. Nie musi być tak i nie może być tak, aby Polska definiowała swoje narodowe interesy wyłącznie w oparciu o propozycje czasami przemyślane a czasami nie przemyślane drugiej strony.
Konrad Piasecki: Panie profesorze stawiać dzisiaj na zwycięstwo Busha czy raczej ostrożnie oczekiwać co się stanie za rok w Stanach Zjednoczonych?
Krzysztof Michałek: Tak naprawdę jeszcze za wcześnie, ponieważ wiele faktów, które mogą przesądzić o szansach wyborczych albo o zmniejszaniu szans wyborczych mogą zaistnieć niezależnie od samego Georga Busha i jego strategii wyborczej. Np. jeśli Saddam Husajn zostanie pojmany albo zabity, to może być takim impulsem zmieniającym – przynajmniej czasowo – sytuacje i w Iraku i wokół Iraki, i tym samym na amerykańskiej scenie politycznej. Jeszcze trochę za wcześnie aby sensownie wyrokować na ten temat.
Konrad Piasecki: Dziękuję za rozmowę.
Foto Marcin Wójcicki RMF