Część raportu z prac sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa może być tajna – nie wykluczył tego w Rozmowie w południe w Radiu RMF24 wiceprzewodniczący komisji Marcin Bosacki (KO). Według niego, jednymi z pierwszych świadków komisji mogą zostać byli szefowie Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a więc Ernest Bejda i Andrzej Stróżny, byli nadzorcy służb specjalnych: Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, a także członkowie rządu Beaty Szydło.
Komisja śledcza, która ma zbadać przypadki inwigilacji przy użyciu systemu Pegasus, została powołana w Sejmie w połowie stycznia. Jej przewodniczącą została Magdalena Sroka z PSL, a zastępcami - oprócz Bosackiego - także Tomasz Trela (Lewica), Przemysław Wipler (Konfederacja) oraz Paweł Śliz (Polska 2050).
Bosacki powiedział, że pierwszymi świadkami komisji będą zapewne byli szefowie Centralnego Biura Antykorupcyjnego a także ci, którzy zakupili Pegasusa ze środków podlegającego resortowi sprawiedliwości Funduszu Sprawiedliwości. W nieodległym czasie - według niego - przesłuchani powinni zostać ponadto: były koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński oraz były szef Kolegium ds. Służb Specjalnych Maciej Wąsik. Myślę, że to może być jedno z pierwszych posiedzeń, choć nie sądzę, żeby było pierwsze - zaznaczył poseł Koalicji Obywatelskiej.
Bosacki potwierdził zarazem, że wezwany zostanie były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Jeśli przedstawi uzasadnione zwolnienie lekarskie, to będzie mógł złożyć zeznania na piśmie - dodał, odnosząc się do choroby nowotworowej lidera Suwerennej Polski.
Bosacki potwierdził, że część posiedzeń komisji śledczej może zostać utajniona. Może się jednak też zdarzyć tak, że niektóre dokumenty objęte klauzulami zostaną odtajnione.
Zgodnie z przepisami, szefowie instytucji, które wytworzyły dokumenty niejawne, mogą je odtajnić - pytanie naturalnie, czy będą chcieli to zrobić. Uważam, że część posiedzeń będzie jednak utajniona, bo członkowie komisji będą musieli poznać prawdę - zaznaczył Bosacki. Nie wykluczył zarazem, że - podobnie jak to miało miejsce w przypadku raportu z prac senackiej komisji badającej sprawę Pegasusa - część dokumentu końcowego z działalności komisji sejmowej jedna z jej część może być tajna. Ale naszym celem jest, żeby Polki i Polacy, którzy interesują się tą sprawą, mogli poznać jak największą część prawdy - zadeklarował polityk Platformy Obywatelskiej.
Pytany o listę osób inwigilowanych Pegasusem, Bosacki zapowiedział, że komisja wystąpi o dokumenty w tej sprawie. Zastrzegł zarazem, że prawdopodobnie nie wszystkie nazwiska podsłuchiwanych ujrzą światło dzienne.
Jeśli rzeczywiście część "strzałów" Pegasusem, jak to się nazywa w żargonie służb specjalnych, była wykorzystana zgodnie z prawem, czyli wobec ciężkich przestępstw, np. obcych szpiegów, a nie przeciwników politycznych, to oczywiście tego typu danych do opinii publicznej podać nie można - wyjaśnił poseł KO. Zaznaczył przy tym, iż nie jest tak, że za każdym razem na użycie Pegasusa zgodę wyrażały sądy. To jest kłamstwo PiS-owskie. Sądy się zgadzały na użycie konwencjonalnych środków operacyjnych, a nie Pegasusa, o którym istnieniu nie miały w ogóle pojęcia - przekonywał Bosacki.
Poseł KO przypomniał, że wśród osób podsłuchiwanych Pegasusem byli nie tylko politycy opozycji, ale też dziennikarze, prawnicy i prawdopodobnie byli wojskowi. Przyznał zarazem, że do niego również - "pocztą pantoflową, m.in. z kręgów PiS" - docierają informacje na temat polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy mieli być podsłuchiwani Pegasusem.
Gdyby tak było, to świadczyłoby to jakości wzajemnych stosunków w obozie Zjednoczonej Prawicy - ocenił Bosacki. Dodał, że już wcześniej miał sygnały na temat inwigilacji m.in. byłego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego z PiS.
To nazwisko usłyszeliśmy już z obecnego wiceministra rolnictwa Michała Kołodziejczaka, że on ten okres, kiedy był inwigilowany Pegasusem, wiąże właśnie ze swoimi kontaktami z panem Ardanowskim, ponieważ przed wyborami w 2019 roku on między innymi z nim rozmawiał o swoim wejściu do polityki. Ardanowski był wtedy na takiej wewnętrznej opozycji w PiS - wspominał wiceszef sejmowej komisji śledczej. Odniósł się przy tym do doniesień medialnych jakoby podsłuchiwany miał być ówczesny szef klubu PiS i wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.
Gdyby się potwierdziło, że tak bliską Jarosławowi Kaczyńskiemu osobę inwigilowano, to znaczy, że tam już wszyscy nawzajem siebie sprawdzali i na siebie nadawali - stwierdził Bosacki.
Gospodarz rozmowy Piotr Salak zapytał też swego gościa o środowe przepychanki przed Sejmem z udziałem polityków PiS, którzy próbowali wprowadzić do Sejmu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
To jest ogromny skandal, ale myślę, że ci, którzy chcieli tej prowokacji, się na niej bardzo mocno zawiedli, bo komentarze społeczne są jednoznaczne: niepotrzebne warcholstwo. Robienie ze świątyni demokracji, którą powinien być polski Sejm, wiejskiej budy do mordobicia - powiedział Bosacki.
"Haniebnym" nazwał środowe zachowanie byłego szefa MON Antoniego Macierewicza, który - jak mówił - atakował funkcjonariusz Straży Marszałkowskiej przed Sejmem. To znany warchoł, który po raz kolejny pokazał swe prawdziwe oblicze - dodał polityk Platformy Obywatelskiej.