„Od lat 90. XX wieku utarł się taki zwyczaj, że kolejni prezydenci misję tworzenia rządu wręczali liderom tych partii, które wybory wygrały. W sposób oczywisty wydaje mi się, że prezydent Andrzej Duda tę misję powierzy Prawu i Sprawiedliwości. Dla mnie oczywistym, naturalnym kandydatem jest premier Mateusz Morawiecki” – mówił w Porannej rozmowie w RMF FM Joachim Brudziński szef sztabu wyborczego PiS pytany o to, kto powinien dostać misję stworzenia rządu po wyborach parlamentarnych. Według sondaży late poll Prawo i Sprawiedliwość nadal znajduje się na prowadzeniu, osiągając 36,6 proc. poparcia.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Jeśli wyniki sondaży late poll się potwierdzą, Prawo i Sprawiedliwość, mimo wygranych wyborów, będzie musiało prawdopodobnie oddać władzę. Według sondażu przygotowanego przez Ipsos dla Polsatu, TVN i TVP Prawo i Sprawiedliwość nadal znajduje się na prowadzeniu, osiągając 36,6 proc. poparcia. Na drugim miejscu uplasowała się Koalicja Obywatelska z wynikiem 31 proc. Podium zamyka Trzecia Droga - 13,5 proc. Do Sejmu weszłyby również Lewica - 8,6 proc. oraz Konfederacja - 6,4 proc. Przy takich wynikach PiS nie zdobędzie wystarczającej listy mandatów do samodzielnego stworzenia rządu.
"Wygraliśmy. Nazwę to sukcesem. Jakby nie patrzeć, wgraliśmy. To czwarte zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych od 2005 roku, a trzecie zwycięstwo z rzędu. A czy w ramach podziału mandatów będzie jakiekolwiek pole do gry, żeby mówić o kontynuowaniu rządów, to jeszcze przed nami" - mówił Joachim Brudziński w RMF FM.
Szef sztabu wyborczego PiS podkreślił, że największym wygranym tych wyborów jest naród: "Ten poziom frekwencji, jaki udało nam się osiągnąć, pokazuje, że naród się obudził. Wszystkim politykom, całej klasie politycznej jasno wskazał, że ‘możecie sobie brykać, możecie sobie podskakiwać, ale jak my pójdziemy do urn, to możemy was zmieść w ciągu jednego dnia’" - mówił Brudziński.
Gość Roberta Mazurka dodał, że jest to przede wszystkim bardzo wysoka frekwencja ludzi młodych. "Jako ojciec dwóch studentek mogę się cieszyć, że moje córki poszły na wybory, bo wcale nie było to takie oczywiste. Było oczywiste, że młodzi ludzie nie garną się do tych wyborów, a jednak tak licznie poszli. Ja nie mam żadnych złudzeń, co do tego, na kogo ci ludzie głosowali. W większości na pewno nie na Prawo i Sprawiedliwość. Jako obywatel, jako polityk, jako Polak bardzo się z tej frekwencji cieszę" - podkreślił gość Porannej rozmowy w RMF FM.
"Od lat 90. XX wieku utarł się taki zwyczaj, że kolejni prezydenci misję tworzenia rządu wręczali liderom tych partii, które wybory wygrały. W sposób oczywisty wydaje mi się, że prezydent Andrzej Duda tę misję powierzy Prawu i Sprawiedliwości. Dla mnie oczywistym, naturalnym kandydatem jest premier Mateusz Morawiecki" - mówił szef sztabu wyborczego PiS pytany o to, kto powinien dostać misję stworzenia rządu po wyborach parlamentarnych.
Brudziński dodał, że Morawiecki cieszy się dobrą opinią w oczach lidera Prawa i Sprawiedliwości, Jarosława Kaczyńskiego. "Taką misję musi otrzymać człowiek, który będzie w stanie, jeśli taka szansa się pojawi, w ogóle myśleć, aby taką większość zdobyć (parlamentarną -red.). W przeciwieństwie do dwóch poprzednich wygranych dla PiS wyborów, jest oczywistym, że samodzielnie Prawo i Sprawiedliwość rządzić nie może"- kontynuował gość w RMF FM.
Robert Mazurek zapytał swojego gościa z kim Prawo i Sprawiedliwość będzie rozmawiało o stworzeniu koalicji. Europoseł Krasnodębski powiedział, że przyszła pora na rozmowy z Polskim Stronnictwem Ludowym. "Poczekamy na ostateczny podział mandatów. Nie wiadomo, ile w ramach koalicji Trzeciej Drogi Polskiemu Stronnictwu Ludowemu uda się wprowadzić parlamentarzystów do Sejmu. Czy ta ssawa, odpływ elektoratu Konfederacji do Trzeciej Drogi nie napędził mandatów drugiemu koalicjantowi, czyli Polsce 2050" - zastrzegł Brudziński.
"Jeżeli mamy myśleć o tym, żeby stworzyć koalicję. Jeśli misję stworzenia rządu otrzyma polityk Prawa i Sprawiedliwości, to wiadomo, że będziemy rozmawiać z PSL-em" - podkreślił gość Porannej rozmowy w RMF FM.
"Część naszych wyborców na te wybory nie poszła. Straciliśmy tych wyborców, którzy zawiedli się na nas za politykę wobec pandemii, zawiedli się na nas za politykę dotycząca chociażby walki z bardzo wysoką inflacją, czy też wystraszyli się bardzo nasyconego żywymi emocjami sporu politycznego" - mówił Joachim Brudziński w RMF FM. Szef sztabu wyborczego PiS-u powiedział też, co jego zdaniem przełożyło się na wysoki wynik Trzeciej Drogi. "Wszystko wskazuje na to, że gwałtowny wzrost Trzeciej Drogi rozpoczął się de facto po 1 października, dlatego że Tusk zorientował się, że nie będzie efektu mesjasza, który przybywa do Polski z Brukseli na białym koniu, żeby pokonać wraże PiS. Zorientował się po tej, co by nie było jednak frekwencyjnej klapie tego drugie marszu, że nie ma szans na mijankę, że nie wyprzedzi PiS-u i że jedyną szansą, żeby odsunąć PiS od władzy jest dopompowanie Trzeciej Drogi" - przekonywał Brudziński.
Wiceprezes PiS winą za niską frekwencję w referendum obarczał członków części obwodowych komisji wyborczych. "Będzie jeszcze czas na to, żeby bardzo dokładnie przeanalizować to wszystko, co miało miejsce wczoraj od godzin porannych - to zachęcanie wręcz przez przedstawicieli obwodowych komisji wyborczych, żeby ludzie nie brali kart referendalnych" - mówił. "A jeżeli poznamy skalę protestów, które były składane do protokołów z poszczególnych komisji, to wtedy będzie czas na to, żeby zastanowić się czy nie podjąć kroków, które daje komitetom wyborczym obowiązujące w Polsce prawo" - dodał Brudziński. Jego zdaniem na frekwencyjną klapę w referendum miała wpływ "ta cała presja, która została wytworzona wokół tego referendum w różnych środowiskach i poczucie swoistego rodzaju strachu - "jeżeli wezmę kartę i zagłosuję, to będę napiętnowany" - stwierdził Brudziński.