"Używając terminów sportowych lewy pomocnik Rady Europejskiej jest nastawiony na własny, partykularny interes. Ale już go odstawiają na ławkę rezerwowych" - tak gość Roberta Mazurka w RMF FM, minister sportu Witold Bańka, podsumował ostatni wpis na Twitterze Donalda Tuska. Pytany o zapowiadaną rekonstrukcję rządu, odpowiada: Każdy z ministrów musi zdawać sobie sprawę, że jego misja się skończy. "Z pokorą przyjmę decyzję. (…) Ale to nie jest moja decyzja. Czekam" - podkreślił. Według Witolda Bańki nasi skoczkowie świetnie rozpoczęli sezon. "Nie narzekajmy. Optymistycznie to wygląda" - mówi. "Nie zapominajmy, że szczyt formy to luty, kiedy ruszą igrzyska w w Pjongczangu" - tłumaczy szef resortu sportu. Pytany ile medali przywiozą Polacy, minister odpowiada: Dwa, trzy. To będzie bardzo dobry rezultat.
Robert Mazurek: Jak to było wczoraj? Bardzo dobrze, ale mogło być wyśmienicie - wie pan, teraz jak jesteśmy drudzy, to nikogo to nie jara...
Witold Bańka: Nie narzekajmy, naprawdę świetny początek sezonu, szczególnie w kontekście igrzysk olimpijskich w Pjongczang, znakomite miejsce Kamila Stocha, naszej drużyny, tak że bardzo dobrze nasi skoczkowie weszli w sezon i optymistycznie to wygląda, ale nie zapominajmy, że szczyt formy musi być w lutym w Korei.
A pan się w ogóle interesował, jako minister, jak tam przygotowania polskich olimpijczyków? Bo to już 2,5 miesiąca i start.
Tak, na bieżącą monitorujemy przygotowania naszych zawodniczek i zawodników. Jeśli chodzi o środki finansowe, to też tutaj niczego nie brakuje. Podsekretarz stanu Jan Widera, odpowiedzialny za kwestie sportu wyczynowego jest na bieżącą.
Wszyscy mają łyżwy, narty?
Tak, tak, absolutnie niczego naszym reprezentantom nie brakuje. Tak że jeśli chodzi o komfort przygotowań do igrzysk, to wszystko jest na swoim miejscu.
To skoro sportowcom niczego nie brakuje, to czy panu brakuje pewności, że zostanie pan ministrem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego? A może w rządzie Beaty Szydło?
Panie redaktorze, każdy z ministrów musi - taka jest specyfika naszej pracy - zdawać sobie sprawę z tego, że kiedyś jego misja się skończy. Tak jak z pokorą przyjąłem tę misję w 2015 roku, także z pokorą przyjmę decyzję o z zakończeniu tej misji. To jest specyfika tej pracy, nikt nie jest pewny i nikt nie jest przyspawany do stanowiska.
Jest pan dobrze oceniany, w rankingach gazetowych przynajmniej, no to co: zostaje pan, leci?
To nie jest moja decyzja, panie redaktorze. Tak że poczekajmy.
Rozumiem, nie chce pan się chwalić, że ma pan już pewność, że zostaje.
Nikt nie ma pewności.
Powitał pan rocznicę powstania rządu Beaty Szydło wpisem na Twitterze. To jest teraz bardzo modne i bardzo polityczne medium. Zaraz o to spytam. "Dwa lata temu rozpocząłem bieg. Jak na 400 metrów przed startem drżenie nóg, adrenalina, potem wystrzał startera i mocno do przodu dla Polski". To ja spytam, jeśli ciągnąć tę analogię, to czy panu może potrzebny jest nowy trener?
Panie redaktorze, dobrze się czuję w tej funkcji, z tą funkcją, tak że z pokorą...
Ale ja pytam o nowego trenera. Trener Beata Szydło była przez dwa lata, czy jest potrzebny nowy trener?
To nie jest moja decyzja.
Wiem, wiem, ale jak pan myśli.
Jarosław Kaczyński, jeśli już poruszamy się w tej nomenklaturze sportowej z trenerem, selekcjonerem, autorem tego wielkiego zwycięstwa w 2015 roku, to on desygnował do gry dwoje zawodników głównych: Andrzeja Dudę i Beatę Szydło, i to jest najwybitniejszy z polskich polityków.
Po tych hektolitrach wazeliny pańskie szanse wzrosły, ale proszę pamiętać, że Jarosław Kaczyński ma poczucie humoru, o co go nikt nie podejrzewa i może powiedzieć: nie, nie, nie...
Pan prezes Jarosław Kaczyński ma znakomite poczucie humoru.
Czy Donald Tusk, skoro już mówiliśmy o Twitterze, wypowiedział wam wojnę?
Jeśli zostajemy przy tej terminologii sportowej, to muszę powiedzieć, że lewy pomocnik Rady Europejskiej to zawodnik, który na boisku fauluje i ciągnie za koszulkę i na pewno nie jest nastawiony na krę drużynową, tylko na własny partykularny interes.
Ale jaki ma interes w tym, że was zaatakował?
Ale w Europie już go odstawiają na ławkę rezerwowych, a ja myślę, że jego miejsce jest na trybunach, politycznych trybunach. Ja bym się specjalnie nie obawiał tego pana.
A to nie jest tak, że Donald Tusk chce wrócić do gry i to do gry o najwyższą stawkę?
No to trzeba go spytać. Natomiast na pewno te ostatnie jego poczynienia - zresztą nie tylko ostatnie - na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy pokazują, że to nie jest polityk, u którego interes Polski jest na pierwszym miejscu i jego zachowanie, jego krytyka demokratycznie wybranego rządu jest niedopuszczalna i na pewno nie ma tutaj interesu Polski, tylko jego własny interes polityczny. Niejednokrotnie już to udowodnił, że to jego osoba jest na pierwszym miejscu, jego interes, jego formacji politycznej, a nie Polski.
Panie ministrze, zostawmy w takim razie politykę. Jest pan ministrem od turystyki - co pan przypomniał - o czym ja chce teraz porozmawiać. Rząd ma podobno pomysł - no nie podobno - rząd ma pomysł - i podobno świetny - żeby sprowadzać do Polski najbardziej znanych youtuberów i niech oni pokażą światu nasz piękny kraj.
No tak, ten influence marketing to jest ten najnowszy trend w komunikacji marketingowej, który też jest realizowany z bardzo dobrym pomysłem. Stąd też pojawił się pomysł współpracy na linii kancelaria premiera - Ministerstwo Sportu i Turystki, Polska Organizacja Turystyczna. Chcemy zaprosić najbardziej wpływowych influencerów, youtuberów, blogerów turystycznych do tego by odwiedzili Polskę, bo to jest znakomita reklama zważywszy na zasięg, na możliwość dotarcia i też absolutnie nowoczesna. Tu nie chodzi w tym projekcie o tym, że zabierzemy ich na rynek do jakiegoś miasta i kupimy gofry z bita śmietaną, tylko chodzi o to, żeby pookazywać Polskę szczególnie...
Ale gofry są dobre...
Wie pan, ale chodzi o to, żeby pokazywać te miejsca szczególnie nieodkryte. Mamy wiele pięknych, atrakcyjnych miejsc, które z punktu widzenia zagranicznego turysty mogą być niesamowite...
Na przykład Tychy.
Na przykład Bieszczady. W Tychach jest browar...
W Tychach jest akurat piękny nowoczesny kościół, a nie browar.
Też, ale historyczny browar, który można zwiedzić. Są piękne kościoły - tak pan powiedział. Natomiast mamy takie miejsca właśnie jak w Bieszczadach, czy Warmia i Mazury.
A Sosnowiec? Co byśmy pokazali w Sosnowcu? Pytam ministra ze Śląska, co ma Zagłębie?
Urodziłem się w Tychach, pochodzę ze Śląska. Zachowam okazję do pomilczenie w tym zakresie. Natomiast całkiem poważnie. Wiele miejsc w Polsce, i na Śląsku, i także w Sosnowcu, i na Podkarpaciu, i Warmii i Mazurach... Mamy fantastyczne dziedzictwo kulinarne.
Dobrze, wiemy, że mamy kraj piękny od Bałtyku aż po Tatry.
Wie pan, ja kiedyś spotkałem się z szefem Europejskiej Akademii Gastronomicznej, który powiedział, że Polska ma niewiarygodny potencjał, jeśli chodzi właśnie o turystykę kulinarną. Na przykład Hiszpania w latach 70...
To sekundkę, to dlaczego nie zapraszacie Anthony Bourdaina, który podobno jest jakimś nieprawdopodobnie znanym kucharzem, który jeździ po świecie i coś tam pichci.
Myślę, że to jest ciekawa inicjatywa i warto o niej pomyśleć...
Bardzo dziękujemy. To mojego wydawcy pomysł...
To proszę wydawcę pochwalić. Zawsze z dobrych pomysłów warto korzystać.
Nie. Bo ja się ostatnio skompromitowałem nie wiedząc kim jest Joanna Krupa i do Bourdaina musiałem się przygotować.
Wie pan, takich wpływowych osób, influencerów jest naprawdę więcej. Jeden z wpływowych magazynów opublikował taką listę dziesięciu najbardziej wpływowych turystycznych influencerów, których warto...
I ich chcecie zaprosić?
Myślę, że warto również o tę listę zahaczyć.
To kiedy oni przyjadą do Polski?
Chcemy w przyszłym roku na wiosnę. Ten projekt rusza, teraz chcemy się przygotować pod kątem atrakcyjności oferty, bo to - tak wcześniej powiedziałem - to nie może być byle co.
Dobrze, czyli wiosną, jak stopnieją śniegi, przyjedzie kilku najbardziej popularnych YouTuberów na świecie.
Zdecydowanie tak, i chcemy im zapewnić pobyt na tyle atrakcyjny, żeby ten przekaz był...
Ale co im pokażecie, skoro nie gofry na rynku w Krakowie?
Tak jak wcześniej mówiłem. Tu nie chodzi o to, żeby oni spali w ekskluzywnych hotelach i na siłę pokazywać pewne rzeczy, tylko niekonwencjonalne. Być może gdzieś tam jakiś nocleg w latarni morskiej.
To może byśmy Bonda tam przegonili. Na przykład Bond w latarni morskiej na Rozewiu.
Musiałby ją wysadzić chyba, także byłoby ciężko.
W internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Robert Mazurek pytał swojego gościa o to, ile medali przywiozą polscy sportowcy z Igrzysk Olimpijskich w Pjongczang. "Myślę, że jeśli będą dwa medale, to będzie naprawdę bardzo dobry rezultat" - mówił Witold Bańka. Minister sportu podkreślał, że jest to "realne spojrzenie na kondycję polskich sportów zimowych". "Oczywiście kibicujemy biało-czerwonym i wierzymy w to, że będzie tych medali więcej" - zaznaczył. Powtórkę z Soczi i Vancouver, gdzie sportowcy wywalczyli sześć krążków, określił jako "rezultat fenomenalny".
Skąd biorą się takie słabe wyniki dyscyplin zimowych? Bańka winą obarczył związki sportowe. "Myślę, że po igrzyskach wyciągniemy konsekwencje wobec związków sportów zimowych, będziemy twardo wymagać od nich przygotowania strategii rozwoju tych dyscyplin, bo tego nie mamy" - dodał gość RMF FM.