„Unia chce małych gospodarstw, które mają produkować jeszcze bardziej ekologicznie, co jest niemożliwe. Z drugiej strony wpuszcza nam na rynek oligarchów. Nie możemy z nimi konkurować, to jest nie do wytrzymania” – mówił w Porannej rozmowie w RMF FM Jakub Napierała, rolnik z Wielkopolski.

Prowadzący rozmowę Robert Mazurek powiedział, że wiele osób mieszkających w miastach słysząc o Zielonym Ładzie jest zadowolona, bo myśli, że będzie to oznaczało zwiększenie obszarów zielonych, większą dbałość o środowisko. Zdanie Napierały postulaty unijne nie są jednak do zrealizowania.

Bardziej zielono już być nie może - stwierdził rolnik. My naprawdę podajemy absolutne minimum środków ochrony roślin, nawozów. Nam się wcale nie opłaca dawać tego za dużo- tłumaczył.

"Wciąż odbijamy się od ściany"

Chcemy się spotkać z Donaldem Tuskiem, ponieważ już na niższych szczeblach wszystkie rozmowy się odbyły. Wciąż odbijamy się od ściany - mówił Jakub Napierała.

Na uwagę, że rolnicy podpisali z rządem porozumienie w Jasionce, odpowiadał: To byli ludzie wyznaczeni przez rząd, którzy chcieli podpisać porozumienie. Nie my, którzy chcieliśmy rozmowy i konkretów. Nasze konkretne postulaty nie zostały przekazane.

Zamiast ugorowania uprawianie roślin bobowatych. "Będzie jeszcze gorzej"

Rolnik przyznał, że faktycznie Unia Europejska odstąpiła od postulatu ugorowania ziemi, ale to nie rozwiązuje problemu. Zostało nam to zamienione na to, że mamy zasiać rośliny bobowate -groch, łubin. Do tego nie możemy ich opryskać, nawozić, czyli poniesiemy straty. Będzie jeszcze gorzej, bo zachwaścimy sobie pole, które później będą w o wiele gorszej kondycji - zaznaczył.

Jakub Napierała przyznał, że jest hodowcą świń, więc tanie zboże z Ukrainy mu w tej chwili nie przeszkadza, bo zmniejszyły się jego koszty produkcji. Ale w momencie kiedy zmniejszają się moje koszty produkcji, to wszyscy zaczynają hodować te zwierzęta. To jest krótkowzroczne, bo za pół roku będzie "świńska górka" i za chwilę będę musiał protestować, bo nikt nie będzie chciał ode mnie odebrać tych świń - tłumaczył. Dodał, że biorąc pod uwagę za tanie zboże nie jest w jego interesie.

Ukraińskie zboże jest tak niskiej jakości, że to jest bomba. To zboże jest zagrzybione i powoduje to, że krowy przestają dawać mleko a świnie zaczynają ronić - twierdził Napierała.

Rolnik o wymogach unijnych. "Świni nie wytłumaczysz, że ma stać i to będzie dla niej dobre"

Napierała w dalszej części rozmowy wskazywał czasem na wymogi Unii Europejskiej, które dla rolników są absurdalne. Mówił między innymi o zakazie używania kojców porodowych dla świń. Maciora leży w kojcu, który pozwala jej na to, żeby było wentylowane powietrze. Tam, gdzie leży, jest specjalna podłoga, która powoduje, że nie jest zagrożona zapaleniem piersi. Jest też miejsce bardzo ciepłe dla maluchów - mówił.

Dopytywany w czym jest więc problem, odpowiadał: W tym, że świnia leży w klatce. Świni nie wytłumaczysz, że ma stać i to będzie dla niej dobre. Musisz ją położyć. Kobieta ma jedno dziecko, maciora 15-17. Nie da rady ogarnąć ich wszystkich. W naturze tak jest, że jak ona się położy na maluszka, to ma po prostu pecha. W kojcach maluchy nie giną. Dodawał, że ekolodzy w swojej niewiedzy chcą pozbawić kojców, aby locha mogła swobodnie chodzić. Ale nikt nie mówi o tym, że zginie średnio - już mamy to policzone - 2,5 prosiaka.

"To położy niejedno gospodarstwo"

Napierała podkreślił, że na pewno poczuje efekty wzrostu cen prądu. W produkcji zwierzęcej pobieramy najwięcej prądu. Maluchy muszą mieć w każdej porze 28 stopni. Później wielkie koszty generuje robienie paszy - tłumaczył.

Bardzo się boje tego co będzie w kwestii prądu. To położy niejedno gospodarstwo - mówił. Opisywał, że koszt wyprodukowania jednej sztuki trzody chlewnej o wadze 30 kg (za wodę i prąd) kiedyś wynosił 2 zł. Teraz to 39 złotych. Za prąd zapłacę więcej, za Zielony Ład jeszcze więcej, a zarobię mniej - stwierdził.

"To co dzieje się z żywnością złego, następuje w procesie przetwarzania"

Rolnik przekonywał, że wbrew publicznym przekonaniom, nie może stosować antybiotyków, ponieważ jest kontrolowany. Jeżeli kontroler znajdzie priony antybiotyku, moje świnie na mój koszt idą do utylizacji - zaznaczył. Jeżeli już się zdarzy, że świnie zachorują, to jest to zgłaszane, są specjalne procedury. Proszę nie myśleć o tym, że rolnicy podają antybiotyki. Nie możemy ich dawać. To co się dzieje się z żywnością złego, następuje w procesie przetwarzania - mówił.

Opracowanie: