"FIS próbował zrobić coś, żeby uniknąć kolizji z mistrzostwami świata w piłce nożnej, więc wymyślili, że będziemy startować na hybrydzie. Rozpoczniemy sezon bardzo wcześnie, bo początkiem listopada na torach już zlodzonych, ale będziemy lądować na igielicie" - tak decyzję Międzynarodowej Federacji Narciarskiej o wczesnym rozpoczęciu sezonu skoków tłumaczył w RMF FM Adam Małysz.
Prezes Polskiego Związku Narciarskiego przyznał jednak, że część konkursów Pucharu Świata będzie odbywała się równolegle z piłkarskim mundialem: One mają być dopasowane godzinowo, żeby nie kolidowały (z meczami piłkarskimi - przyp. RMF FM), żeby oglądalność skoków nie spadła. Jest to na pewno dziwne. Ja też na początku byłem przeciwny temu pomysłowi. Dzisiaj wiemy doskonale, że przy tej pogodzie, która jest, gdybyśmy mieli wyprodukować śnieg - jak co roku to było - prawdopodobnie byłoby ciężko. Nie wiem, czy tych zawodów nie trzeba by było odwołać.
Reprezentanci Polski nie mogą zaliczyć ostatniego sezonu PŚ do udanych. Robert Mazurek zapytał więc swojego gościa o to, czy nie obawia się o formę naszych skoczków. Nie był to na pewno łatwy sezon dla skoków narciarskich, szczególnie polskich. Myślę, że przyzwyczailiśmy kibiców, że zawsze jest przynajmniej jeden zawodnik, który walczy o podium końcowe i ciężko będzie temu dorównać - stwierdził Małysz.
Zdaniem legendy skoków zmiana trenera może wpłynąć na reprezentantów Polski. Michała Doleżala zastąpił Thomas Thurnbichler. To zmęczenie materiału też już się pojawiło. Dzisiaj widać, że chłopaki są odświeżeni, są przygotowani do tego sezonu. Trzeba liczyć na to, że to będzie pozytywny sezon - zaznaczył.
Małysz wrócił też do tematu zwolnienia poprzedniego szkoleniowca Michała Doleżala. Michał prowadził tę samą szkołę, którą prowadził Stefan Horngacher. Było za dużo elementów, które nie funkcjonowały, cały czas było trwanie w tym, co nie powinno mieć miejsca - wyjaśniał.