"Jest oczywiste, że obecny rząd ma i będzie miał pewnie lepsze kanały dotarcia do Berlina, Brukseli czy Paryża. Natomiast problemem jest przekuwanie tego w realną politykę. Dlaczego Trójkąt Weimarski był tak nieskuteczny przez lata? Nie dlatego, że my nie mieliśmy kanałów dotarcia. Dlatego, że mieliśmy z Niemcami i Francuzami zupełnie inne postrzeganie bezpieczeństwa, zagrożeń, Rosji, obecności USA w Europie. Dziś - teoretycznie bym powiedział - te różnice w postrzeganiu bezpieczeństwa europejskiego z Francją i Niemcami są mniejsze niż były kiedykolwiek. To otwiera szanse" – mówił w Porannej rozmowie w RMF FM dr Adam Eberhardt ze Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.
Jeżeli chodzi o kwestię Trójkąta Weimarskiego, to ona do tej pory, przez trzy dekady nie zaowocowała jakąś większą, efektywną współpracą. Myślę, że podstawowy problem jest taki, że ten Trójkąt nie jest równoboczny. Jeżeli porównamy potencjał choćby gospodarczy Polski do tych dwóch pozostałych państw, to w przypadku Niemiec jest to (stosunek - przyp. red.) 1:6, a Francji - 1:4. To pokazuje, że my jesteśmy nieporównywalnie mniejszym, słabszym partnerem, ale oczywiście jesteśmy w stanie koniunkturalnie czasami to wygrywać, wykorzystywać swoje położenie geograficzne - podkreślał.
Zdaniem dr. Eberhardta, "ze współpracą regionalną jest tak, że to jest pewien instrument". Instrument, który czasem jest mniej przydatny, czasem mniej - mówił.
Gość Roberta Mazurka, pytany o ostatnią wizytę prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Donalda Tuska w USA, zaznaczył, że Polska jest istotnym państwem NATO. Jesteśmy najważniejszym państwem wschodniej flanki NATO. Jeżeli weźmiemy tych 13 państw naszego regionu, to sami wydajemy na obronność więcej niż one wszystkie razem wzięte. Mało kto wie, ale dzisiaj polskie wydatki na obronność w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego są najwyższe, jeżeli weźmiemy wskaźnik PKB. Nikt więcej nie wydaje według PKB niż Polska. Żadne inne państwo nie ma też takiego współczynnika zakupu sprzętu i uzbrojenia jak Polska - zaznaczył.
Jak kupujemy to głównie w USA. Proszę pamiętać również, że są inne projekty infrastrukturalne, np. elektrownia jądrowa. To - poza tym komponentem politycznym, poza tym, że Polska jest państwem przyfrontowym, co jest politycznie istotne, a jeszcze dochodzą wybory prezydenckie w USA - absolutnie zwiększa naszą pozycję - dodał.
Zdaniem naszego gościa, jesteśmy ważnym graczem w UE. Piątym państwem UE, jesteśmy kluczowym państwem w regionie. Od 2022 roku rola Polski, czyli od wybuchu wojny, wyraźnie wzrosła. Ta wojna stała się głównym wyzwaniem międzynarodowym, potężnym wyzwaniem dla bezpieczeństwa interesów Europy i w sposób oczywisty Polska odgrywa tu rolę wyższą niż by te wszystkie wskaźniki makroekonomiczne na to wskazywały - mówił dr Adam Eberhardt.
W internetowej części rozmowy mowa była o rozpoczynających się w piątek wyborach prezydenckich w Rosji. Dr Eberhardt ocenił, że głosowanie to nie ma de facto nic wspólnego z wyborami. Ich wynik jest z góry przesądzony - 80 proc. głosów dla Putina przy 80-procentpowej frekwencji.
Ani nie ma kandydatów opozycyjnych wobec Kremla, właściwie nie ma nawet kandydatów, którzy udawaliby jakąś większą opozycyjność. (...) Ani głosy nie zostaną uczciwie policzone, ani nie mamy żadnej kampanii wyborczej, alternatywności, czegokolwiek w mediach. Wiadomo, że to jest hucpa - powiedział ekspert.
Nawiązując do kandydatury Borysa Nadieżdina, byłego deputowanego do rosyjskiej Dumy Państwowej, który nie został ostatecznie dopuszczony do startu w wyborach, Eberhardt wskazał, iż miał być on wystawiony jako przedstawiciel "pozornej opozycji".
Okazało się jednak, iż ludzie zaczęli się wokół niego gromadzić i podpisywać listy poparcia dla niego. To był oczywiście problem, więc projekt został zamknięty, a listy poparcia - jak rozumiem - zostaną wrzucone do rejestru komputerowego FSB, więc kilka tysięcy niepokornych osób zostanie dodatkowo zlustrowanych - tłumaczył dzisiejszy gość Roberta Mazurka. Tak dzisiaj działa Rosja - na wzorcach neototalitarnych - dodał.
Odnosząc się z kolei do sytuacji na froncie wojny w Ukrainie, dr Eberhardt zwrócił uwagę, że Kijów ma obecnie dwa problemy - brak pieniędzy i ludzi do walki. Ukraina ma kryzys demograficzny, bo brakuje młodych ludzi, których można wysłać na front. Przez pierwsze miesiące wojny to było troszeczkę równoważone poprzez tych, którzy zgłosili się na ochotnika. Po dwóch latach ludzie ci albo nie żyją, są ranni albo wycieńczeni i musieli odejść z frontu. To jest jeden problem, a drugi - podstawowy - to pieniądze z Europy i Stanów Zjednoczonych - powiedział wicedyrektor Studium Europy Wschodniej UW.
Pytany o postawę i wypowiedzi Donalda Trumpa, dr Eberhardt ocenił, iż Ukraina stała się obecnie zakładnikiem kampanii wyborczej w USA. Problem jest taki, iż Trump, który chce wypowiedzieć wojnę establishmentowi amerykańskiemu, najłatwiej może to zrobić poprzez rewizję polityki wobec Ukrainy - wskazał ekspert.
Zwrócił ponadto uwagę na brak przewidywalności Trumpa. Jest politykiem niekonsekwentnym, także wobec własnych słów. On się w ogóle nie przejmuje tym, co powiedział wczoraj - jutro może powiedzieć coś dokładnie odwrotnego - zauważył Eberhardt.
Jak dodał, że przez taką postawę ewentualnego przyszłego prezydenta USA Rosja może zacząć postrzegać to państwo jako słabe, niedolne do obrony swych sojuszników. Mogą wyciągnąć z tego, być może nawet błędne, ale wnioski, które zachęcą ich do działań bardziej agresywnych, twardszych. Wobec Putina potrzebny jest silny, stanowczy, zdecydowany sygnał, by ograniczać jego zapędy. Jeżeli tego nie robimy, jeżeli nasze wypowiedzi są nie bardzo określone, to on to traktuje jako słabość. A skoro jesteśmy słabi, to naciska dalej - tłumaczył dr Eberhardt.