"Unia musi się zmienić, żeby Ukraina mogła się stać jej członkiem. Musi się zmienić tak, żeby to członkostwo było możliwe i żeby pozycja Polski się od tego wzmocniła" - mówiła w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, szefowa sztabu wyborczego Polski 2050. "W naszym interesie jest mieć jak największy wpływ na procesy decyzyjne w Unii Europejskiej" - podkreślała.
Przyjęcie Ukrainy do UE będzie miało ogromne znaczenie dla Polski w bardzo różnych aspektach. Nie można się czarować, że nie będziemy mieli z Ukrainą potencjalnych obszarów konfliktowych - już mamy - mówiła w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. To nie jest tylko rolnictwo, to są kwestie ekonomiczne różnego rodzaju potencjalnie konfliktowe. Jeżeli dobrze to rozegramy i ułożymy, to mamy szanse na różne obszary win-win, gdzie członkostwo Ukrainy w UE będzie oznaczało lepszy rozwój ekonomiczny dla Polski i polskich przedsiębiorców. Tylko to trzeba dobrze ułożyć, a nie iść w ciemno - tłumaczyła była ambasador RP w Moskwie.
Rozmówczyni Tomasza Terlikowskiego oceniła, że relacje Polski i Ukrainy nie potrzebują nowego otwarcia. Pewne fundamenty na szczęście są i powinny pozostać ponad podziałami politycznymi - stwierdziła Pełczyńska-Nałęcz. Mamy wszyscy jasność, że Rosja jest ogromnym zagrożeniem, a obrona, jaką dzisiaj Ukraina prowadzi przed agresją rosyjską, ma fundamentalne znaczenie dla bezpieczeństwa Polski. My tę obronę wspieramy - zarówno politycznie, jak i w innych obszarach. Doszło natomiast do konfliktu ekonomicznego - dodała.
Pełczyńska-Nałęcz była też pytana o sejmową przyszłość Trzeciej Drogi. Potwierdziła, że tworzące ją partie - Polska 2050 i Polskie Stronnictwo Ludowe - będą miały odrębne kluby. Była bardzo dobra współpraca w czasie kampanii i ona na pewno będzie miała ciąg dalszy - zapewniała.
W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz podkreślała, że w relacjach polsko-ukraińskich powinien dominować pragmatyzm. To, że mamy fundamentalnie wspólny interes bezpieczeństwa, nie oznacza, że nie ma całego spektrum spraw, gdzie nasze interesy mogą być skonfliktowane i gdzie Ukraińcy będą chcieli czegoś innego niż Polska. My musimy dochodzić swego, a oni będą dochodzić swego. To jest normalne i oczywiste - tłumaczyła była wiceminister spraw zagranicznych. Przestrzegała zarazem przed takim prowadzeniem rozmów z Kijowem, które skutkowałyby konfliktem w sprawach bezpieczeństwa, ponieważ to byłoby na rękę Rosji.
Oceniając to, co się zdarzyło - i strona ukraińska pozwoliła sobie absolutnie na za dużo, jeśli chodzi o wypowiadanie się o polskim rządzie, i polski rząd też pozwolił sobie na nadmierne emocje, pewnie związane z kampanią wyborczą. To nie służy sprawie - przekonywała Pełczyńska-Nałęcz, nawiązując do niedawnych sporów na linii Warszawa-Kijów dotyczących embarga na zboże z Ukrainy.
Pytana czy przyszły rząd powinien uchylić embargo na ukraińskie zboże, była wiceszefowa MSZ zwróciła uwagę, że Polska mogłaby zarobić na tranzycie produktów z Ukrainy. Jakoś nikt się nad tym nie pochylił, że można przeprowadzić takie inwestycje i tak to zrobić, żeby na tym tranzycie zacząć zarabiać i wtedy presja na polski rynek będzie mniejsza - to po pierwsze. Po drugie, problem zasadniczy jaki tu jest, to taki, że ukraińskie produkty wchodzą na polski rynek bez uwzględnienia standardów unijnych i następuje naprawdę ewidentna nierówność konkurencyjna między produktami ukraińskimi, których nie dotyczą te standardy i naszymi producentami, których te standardy dotyczą - wskazała Pełczyńska-Nałęcz. Jak dodała, UE powinna wprowadzić odpowiednie regulacje w tej sprawie.