Ta wypowiedź była obrzydliwa i nacechowana agresją, dlatego posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz miała rację, że wezwała policję – tak senator niezależny Krzysztof Kwiatkowski skomentował incydent w Krajowej Radzie Sądownictwa, który sprowokował swoimi słowami sędzia Maciej Nawacki. O samej KRS były szef NIK mówił, że obserwując obrady miał wątpliwości, czy to „jest jakieś przedszkole albo żłobek”.
Co się dzieje w Krajowej Radzie Sądownictwa? - dopytywał gościa Popołudniowej rozmowy w RMF FM Marek Tejchman.
To będzie trudne (do wyjaśnienia - przyp red.) - zaznaczył senator Kwiatkowski. Za nami są trzy dni obrad KRS i każdy dzień przynosi coraz większe absurdy - zaznaczył gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM. Jak przypomniał, w pierwszym dniu spotkania do budynku KRS nie wpuszczono dziennikarzy.
Inne wydarzenie, na które zwrócił uwagę Kwiatkowski, to rozdzielenie posłów wydelegowanych przez Sejm do KRS, którzy musieli usiąść osobno.
Senator niezależny podzielił się też swoim wrażeniem, że przy dziwnych sytuacjach widzianych w KRS zastanawiał się, czy to nadal jest ta instytucja, czy "jakieś przedszkole albo żłobek".
Senator Kwiatkowski dłuższą chwilę opowiadał o sposobie przeprowadzenia wyboru wiceprzewodniczącego KRS. Jak się okazało, zgłoszonego do tej funkcji kandydata - sędziego Stanisława Zduna - nie było na sali obrad. W chwilę po wyborze sędzia pojawił się na sali, ale już nie można mu było zadawać pytań - dopowiedział Kwiatkowski.