„To zupełnie inny Sejm niż poprzedni, zwłaszcza ze względu na pluralizację i dywersyfikację propozycji dla wyborców” – mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM były marszałek Sejmu Marek Jurek. Dodał, że niezgłoszenie przez opozycję kontrkandydata wobec Elżbiety Witek jest „uznaniem zwycięstwa” PiS-u. „Prawdopodobnie to jest związane z tym, że uznają wygraną PiS-u w wyborach do Sejmu i oczekują uznania zwycięstwa opozycji w wyborach do Senatu” – mówił Jurek.
Pytany z kolei o "pakiet demokratyczny", Jurek stwierdził, że byłby on wygodny dla prezydenta Andrzeja Dudy, ze względu na nadchodzące wybory. Z całą pewnością PiS przez najbliższe pół roku będzie starało się pokazać tą zdolność do polityki solidarności narodowej, rozmowy z innymi ugrupowania, ograniczenia gestów siłowych - mówił.
W kwestii Krystyny Pawłowicz - która została kandydatką PiS-u na sędziego Trybunału Konstytucyjnego - były europoseł stwierdził, że jej problem polega na tym, że ma dwa wizerunki. Zupełnie inny jako uczony, zupełnie inny jako parlamentarzysta - mówił Jurek.
W Trybunale Konstytucyjnym może będzie miała postawę znaną z życia akademickiego, kiedy ona zupełnie nie była kojarzona z tymi - nazwijmy to - ostrymi polemikami - powiedział.
Były marszałek Sejmu stwierdził także, że próba walki PiS-u o Senat to zła droga. Wynik wyborów należy uznać - mówił. Powiedział także, że nieco obawia się o to, jak opozycyjny marszałek Senatu będzie funkcjonował. Jeśli Tomasz Grodzki zostanie wybrany, to mam nadzieję, że nie będzie wykorzystywał swojej pozycji do prowadzenia polemik za granicą - mówił.
Spodziewam się takiej ostrej polityki retorycznej, której być może rzecznikiem będzie głównie marszałek Macierewicz, która będzie miała zachęcać wyborców Konfederacji, żeby wrócili albo przyszli do PiS-u - powiedział Marek Jurek w internetowej części rozmowy, komentując dzisiejsze przemówienie marszałka seniora.
Marek Jurek pochwalił też pomysł utworzenia w nowym rządzie ministerstwa nadzorującego spółki Skarbu Państwa. Bardzo dużo się mówiło o wpływach różnych ministrów, np. Ziobry w poszczególnych częściach sektora publicznego i myślę, że bardzo dobrze, że następuje tutaj konsolidacja, żeby ograniczyć tego rodzaju apetyty - powiedział Jurek.
Marek Jurek skomentował też kontrowersyjne okrzyki i transparenty z wczorajszego Marszu Niepodległości. "Z wielką korzyścią dla marszu byłoby, gdyby organizatorzy od tego typu zachowań wyraźnie się odcinali, czy im przeciwdziałali". Dodał jednak, że są to zjawiska marginalne. Ja widzę małą grupę ludzi, dwie flagi Fuorza Nuovy. Problem polega na tym, czy my się podpisujemy pod słowami Verhofstadta (z 2017 r. - red.), że przez Warszawę maszerowało 60 tys. neonazistów, czy chcemy bronić praw do Polski? - dodał Jurek
Marcin Zaborski: Patrzył pan dzisiaj na posłów z góry, z galerii sejmowej.
Marek Jurek: Nie pierwszy raz.
Widział pan, że to będzie zupełnie inny Sejm, zupełnie inna kadencja?
Pierwszy raz musiałem tak patrzeć w 1995 roku, jak byłem przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. W różnych sytuacjach się wtedy ten... Ale to jest dobra perspektywa. Pozwala obserwować.
Zobaczyć więcej. I widział pan, że idzie nowe, to będzie coś zupełnie innego na Wiejskiej?
To jest zupełnie inny Sejm niż poprzedni. Przede wszystkim za względu na pluralizację i równocześnie, co jest pochodną, dywersyfikację propozycji dla wyborców. Do tej pory było albo PiS albo PO. W tej chwili te dwie partie dostały 71 proc. głosów. PO to jest zupełna katastrofa, dlatego, że oni byli poniżej progu 30 proc. I ten ich Klub, w którym nawet było słychać różnice klubowe, to jest przecież i inicjatywa pani Nowackiej, i Nowoczesna, i sama PO, itd. PiS jest bardziej skonsolidowane. Jest Konfederacja, jest PSL, które miało ogromny sukces z Pawłem Kukizem.
To nowe najwyraźniej zauważył prezes Jarosław Kaczyński.
W obecnej chwili trwają te szachy i to przeciąganie.
Rozmowy o tym, kto będzie wicemarszałkiem, marszałkiem Senatu. Przy okazji wyboru pani marszałek Witek, prezes Kaczyński stwierdził, że to wygląda na "koniec opozycji totalnej w Sejmie". Pan też dał się uwieść takiej parlamentarnej ekumenii?
Nie zgłosili kontrkandydata, więc uznali wygraną. Prawdopodobnie to jest związane z tym, że opozycja demonstruje, że uznaje wygraną PiS-u w wyborach do Sejmu i oczekuje wzajemnego uznania wygranej opozycji w wyborach do Senatu.
Część opozycji głosuje za panią marszałek Witek w wyborze marszałka Sejmu. Pan nie miał aż takiego komfortu, jak patrzę na liczbę głosów zdobytych przez panią marszałek i przez pana. Spodziewa się pan teraz, że pakiet demokratyczny to będzie coś, co Prawo i Sprawiedliwość położy na stole w ramach tej parlamentarnej ekumenii?
Kazimierz Ujazdowski jest w Senacie, więc nie może być stróżem tego pakietu, który w imieniu PiS-u składał.
Ale prezydent się upominał - w Senacie zresztą - właśnie o ten pakiet.
Myślę, że to by było bardzo dogodne dla prezydenta przed wyborami, które są za pół roku. To nie jest daleko. Za parę tygodni możemy mieć ogłoszony termin wyborów prezydenckich. I z całą pewnością Prawo i Sprawiedliwość przez te najbliższe pół roku będzie starało się pokazać zdolność do polityki solidarności narodowej, do rozmowy z innymi ugrupowaniami, do ograniczania gestów siłowych.
Pan naprawdę w to wierzy? Nie wszyscy wierzą. Prezydent apelował dzisiaj o język szacunku w debacie parlamentarnej.
Prezydent apeluje od początku. Pamiętam wystąpienie prezydenta po wygranej I turze wyborów, kiedy powiedział, że jego programem jest powrót solidarności i szacunku do życia publicznego.
Już teraz padają pytania, czy po tym dzisiejszym apelu pana prezydenta o szacunek w parlamencie, Andrzej Duda przyjmie ślubowanie Krystyny Pawłowicz - jako przyszłej sędzi Trybunału Konstytucyjnego?
Zobaczymy. Te kandydatury muszą być ponowione, więc zobaczymy, jak one będą wyglądać. Poza tym ludzie się zmieniają.
Rzecznik prezydenta, minister Spychalski, mówił tak: Prezydentowi ogromnie zależy na tym, żeby te osoby, które mają pełnić funkcje sędziów w Trybunale Konstytucyjnym, gwarantowały, że autorytet trybunału będzie coraz lepszy, coraz większy. Pana zdaniem, dzięki Krystynie Pawłowicz, dzięki Stanisławowi Piotrowiczowi, autorytet Trybunału Konstytucyjnego będzie większy?
Jeżeli chodzi o panią profesor Pawłowicz, to problem polega na tym, że to jest osoba o dwóch wizerunkach. Zupełnie innym jako uczonej, zupełnie innym jako parlamentarzysty. Dla mnie... To jest tak, jak kiedyś profesor Marcin Król napisał, że my myślimy, że intelektualiści będą wnosili do polityki namysł, a oni często zupełnie innych wrażeń tam szukają.
Ale to jest ta jedna osoba, która ma teraz te wrażenia przenieść do Trybunału Konstytucyjnego.
No więc w trybunale być może będzie miała tą postawę znaną z życia akademickiego, kiedy ona zupełnie nie była kojarzona z tymi, nazwijmy to, ostrymi polemikami.
Panie marszałku, przez kilka ostatnich tygodni słyszeliśmy polityków PiS wprost namawiających senatorów opozycji do tego, żeby przyłączyli się do PiS w Senacie. To jest naturalne?
To jest zła droga, jak pan wie, panie redaktorze, zaproponowałem zaraz po wyborach dwie rzeczy - do dwóch rzeczy zachęcałem: PiS i PSL - do wzajemnego otwarcia. PSL stale zachęcam do tego, żeby się odkleili od opozycji, ale niestety wszystkie sygnały, jakie były w ostatnich dniach dosłownie, pokazują, że raczej Władysław Kosiniak-Kamysz widzi swoją przyszłość jako poważnego polityka osadzonego w samym centrum.
W PSL-u, pamiętając o PiS, mówił o PSL-u i co chciał z PSL-em zrobić.
Ale nawet zmiana kandydatury wicemarszałka. Zamiana Filipa Libickiego na Michała Kamińskiego pokazuje, że PSL jednak chce się bardzo mocno wiązać z opozycją. Więc oni tego nie podejmowali. Z kolei PiS, zachęcałem ich też do tego, żeby rozmawiać z PSL-em. Żeby zawrzeć normalną koalicję parlamentarną, ograniczoną. Tu o różnych rzeczach można mówić. Obie partie mają mandat.
Pan mówi, że to zła droga - o tym co robi Prawo i Sprawiedliwość. Jak to tak naprawdę nazwać? Bo to delikatnie powiedziane. Opozycja używa dużo mocniejszych słów.
Była inna, oni nie działają w stanie żadnego przymusu. Powinni rozmawiać z PSL-em o porozumieniu parlamentarnym, które mogłoby obejmować obsady komisji itd., ale szukają innej drogi. Uważam, że to nie jest budowanie dobrych standardów, bo wynik wyborów należy uznać po prostu. Byłem bardzo zgorszony tym, że opozycja liberalna w poprzedniej kadencji nie potrafiła być opozycją. Nie potrafili zaakceptować tego, że rząd wygrał wybory. Wielokrotnie mówiłem o tym w Parlamencie Europejskim panu Timmermansowi i innym, że demokracja, owszem, polega na prawach opozycji, ale polega również na prerogatywach rządu.
I co teraz opozycja zyska w Senacie, panie marszałku, jeśli prof. Tomasz Grodzki zostanie marszałkiem Senatu?
To są dwie rzeczy. Jedna, której PiS nie lubi, tzn. konieczność solidnej debaty nad każdą kwestią. Dlatego że, jeżeli na miesiąc jest wstrzymana ostateczna promulgacja ustawy przyjętej przez Sejm, jeżeli nadal trwa debata, w Senacie się dyskutuje, itd. to debata publiczna jest o wiele pełniejsza.
Ale PiS i tak postawi na swoim, jeśli będzie chciał, bo ma większość w Sejmie?
Główny problem to jest to, że marszałek Senatu może używać swojego autorytetu do uprawiania takiej urzędowej opozycji w stosunku do rządu. I to jest o wiele trudniejsze.
Pytanie, jeśli to będzie Tomasz Grodzki, będzie na całą kadencję, czy za chwilę będziemy mieli przepychanki dalej?
Prof. Grodzki, jeśli będzie wybrany, to mam nadzieję, że nie będzie wykorzystywał tego do prowadzenia polemik za granicą. Ale niestety, żyjemy w globalnej wiosce i tak naprawdę każdy głos w korytarzowej polemice jutro może być wydarzeniem międzynarodowym, więc tym bardziej opozycja uprawiana przez marszałka Senatu. My znamy takie sytuacje ze Stanów Zjednoczonych. Tam bardzo często zdarza się tak, że spiker Izby jest w opozycji wobec prezydenta. No i na przykładzie prezydenta Trumpa widzimy, jaki to jest problem dzisiaj.