"Jestem skonfundowany tym, co się dzieje wokół tego problemu" - tak o zamieszaniu z Patriotami, które Niemcy chciały przekazać Polsce, mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Według gościa Piotra Salaka to była "rzeczywiście bardzo dobra szansa wzmocnienia obrony powietrznej Polski wzdłuż granicy z Ukrainą".
Zdaniem gen. Kozieja początkowa zgoda ministra obrony Mariusza Błaszczaka na przyjęcie niemieckich Patriotów była słuszna strategicznie. I raptem odwrotnie - tak, jakby ktoś podsadził minę tam pod tę decyzję słuszną, strategiczną. Tłumaczę sobie, że stało się to niewygodne dla pewnej linii propagandowej partii rządzącej, która prowadzi swoją kampanię wyborczą, w ramach której ważnym wątkiem jest antyniemieckość - ocenił gen. Koziej. Branie od nich pomocy w tak ważnym segmencie, jakim jest bezpieczeństwo i to jeszcze w warunkach wojny, komplikowało linię propagandową - dodał.
Jak mówił gen. Stanisław Koziej, nawet gdybyśmy mieli niemieckie Patrioty, to mogłoby dojść do tego, co wydarzyło się w Przewodowie. To wydarzyło się blisko granicy, system taki, który działa wyłącznie na swoim terytorium, nie jest w stanie zestrzeliwać rakiet od razu, jak tylko wlecą nad granicę - ocenił.
Według gen. Kozieja od samego początku zgoda Niemiec ws. wysłania Patriotów na Ukrainę była nierealna. Nie można sobie wyobrazić, że oto wysyłamy samych Niemców na wojnę w Ukrainie - dodał.