"Carlitos leci do Szkocji" - taki SMS otrzymałem tuż przed południem w środę, kiedy Legioniści wchodzili już do samolotu. To wiadomość o tyle ciekawa, że przecież Carlosa Lopeza w ogóle zabrakło w składzie meczowym na ostatnie spotkanie z ŁKS-em Łódź. Trener mówił o sprawach prywatnych, a informacje z klubowych korytarzy niosły jednak wieść: Carlitos rozważa odejście z klubu!
Jaskółki, mające swoje gniazda w budynkach przy Łazienkowskiej, donosiły, że Hiszpan zasuwa na treningach, ale nie za bardzo chce podporządkowywać się myśli taktycznej Aleksandara Vukovicia. Kulenović vel Sęk, jak zwykli o nim mówić złośliwi, miał podobnego zaangażowania nie wykazywać, ale być posłuszny szkoleniowcowi.
O to była cała awantura. Carlos miał się obrazić i zacząć negocjacje z innym klubem. Plotki mówią, że chodzi o zespół ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Tam okno transferowe trwa dłużej niż w Polsce i Hiszpan będzie do wyjęcia z Legii jeszcze we wrześniu.
Pytanie zatem: czy trener Vuković da szansę pograć Carlitosowi i spróbuje zatrzymać go w Legii? Być może niepokorne, hiszpańskie serce może dać drużynie dużo więcej niż pokorny i posłuszny Chorwat, którego skuteczność w ostatnich meczach można porównać do skuteczności leków homeopatycznych. Nikt nie udowodnił jeszcze działania homeopatii. Kulenović nie udowodnił jeszcze swojej przydatności dla zespołu Legii w tym sezonie.
Czy zatem Vuko jest fanem homeopatii? A skoro mamy coś, co może być skuteczniejsze, tylko wystarczy to sprawdzić, to może zwyczajnie trzeba to zrobić? Problem w tym, że jeśli Hiszpan zacznie strzelać, Vuković będzie musiał przyznać się do błędu.