"Przecież wszyscy wiedzieli, że nie będzie euroobligacji. A pan premier wymyślił sobie sposób straszenia Polaków. Równie dobrze można było wymyślić, że Gabon zaatakuje Polskę. Potem powiedzieć, że jednak nie zaatakuje, a na koniec ogłosić, że to wielki sukces"
Czy to oskarżenie o cyniczną manipulację oraz propagandowe oszustwo, to racja, czy potwarz? Nie dowiem się z gazety albo telewizora. Czytam i słyszę jeno:
Gabon nigdy nie prowadził wojen.
Rdzenną ludnością zamieszkująca Gabon byli Pigmeje. Strasznie mali ludzie.
Ludzie z Bushu. Nie podróżowali nigdy po świecie, więc ksenofobami są. Konta nie mają w banku, bo w ogóle banku tam nie ma.
Narodową strawą w Gabonie jest antylopa, za to że zawsze jest nastawiona anty, czyli na destrukcję.
I smażą ją w oleju z orzeszków ziemnych.
Prezydent Gabonu nie jest raczej wysoki też.
Za to urzęduje już 42 lata. Nic dziwnego, że kraj ten zwraca uwagę polityków o ciągotach autorytarnych.
W Gabonie media nie odnotowały wypowiedzi polskiego byłego premiera.
Jarosław Kaczyński przeprosił Gabończyków.
A mimo to Janusz Palikot chce wysłać go do Gabonu.
Historia rozgałęzia się i żyje swoim życiem. Przezabawnie i można wiedzę o świecie poszerzyć.
Jednakowoż czytelnik i widz może chciałby wiedzieć czy aktualny premier przywiózł z Brukseli realny czy też naciągany sukces z tymi euroobligacjami? Czy owo straszenie wspólnymi obligacjami Strefy Euro było uprawnione czy absurdalne, jak wizja wojny z Gabonem?
Teraz wiem o Gabonie więcej niż o obligacjach Strefy, ale zdaję sobie sprawę, że ich emisja mocno przyciągnęłaby chińskich i arabskich kredytodawców. Ameryka jakoś przeżyłaby konkurencję dla swoich papierów dłużnych i spadek kursu dolara, ale Polsce faktycznie trudniej byłoby finansować dług.
Tu premier miał rację.
Jednak idei wspólnych obligacji strefy euro sprzeciwiają się Niemcy. Zgoda Berlina na wspólny dług Bawarczyka i Kreteńczyka byłaby w Niemczech bardzo niepopularna. O tym pomyśle wiadomo nie od zeszłego tygodnia, a w Brukseli nic się nie zmieniło.
I tu rację ma były premier.
Okazuje się, że Niemcy mogą wszakże zgodzić się żyrować tymi wspólnymi obligacjami długi biedniejszych krajów Strefy, pod warunkiem, że dostaną faktyczną obszerną kontrolę nad ich finansami. Były minister finansów Niemiec, uprzedzając nieco historyczne fakty, postuluje utworzenie przy okazji wspólnego ekonomicznego rządu Strefy Euro. Nie jest jasne, czy we Frankfurcie, czy w Berlinie i czy z Eriką od wypędzeń, czy nie.
Gabon nigdy nie prowadził wojen...