MON postawił armię w stan gotowości i powołał specjalny sztab kryzysowy do spraw zboczonego satelity. Minęła prawie doba, przeglądam depesze światowych agencji i nie widzę, żeby rząd jakiegokolwiek innego kraju, aż tak się przejmował. To dziwne, bo zagrożone są właściwie wszystkie państwa świata. Według samych Amerykanów, którzy są przecież właścicielami rozkraczonego satelity, rupieć spadnie gdzieś pomiędzy równoleżnikami 58 30 N i 58 30 S. Wystarczy spojrzeć na szkolny atlas, żeby stwierdzić, że w całości bezpieczne, poza wspomnianym pasem, są tylko terytoria dwóch krajów: Finlandii i Islandii!
Zagrożony pas obejmuje zatem większość Ziemi i jest kilkaset razy większy od powierzchni Polski. Według wyliczeń astronomów prawdopodobieństwo, że upadły satelita trafi w nasz kraj sięga 0,1%, więc jest zbliżone do szansy wyrzucenia za pierwszym razem, czterema kostkami, samych szóstek. Poza tym Amerykanie mają przecież w nadchodzących dniach zastrzelić zbuntowanego szpiega, a nawet jeśli nie trafią i spadnie całość, a nie szczątki, to czy kto słyszał, żeby któryś ze spadających satelitów zrobił komuś kiedyś krzywdę?
Nikt! Co prawda ten ma ponoć bardzo żrące paliwo, a na pokładzie najnowocześniejszy (czytaj najtajniejszy) sprzęt, ale inne rządy nie trąbią o mobilizacji na takim szczeblu. Tylko polski minister obrony ujawnił, że zaalarmował armię i podsunął Polakom (za naszym pośrednictwem) temat do rozmów i to na cały tydzień.
Po co?
Strach szepcze: "do cna zepsuty kosmiczny zboczeniec jednak leci na Polskę bardziej niż na inne krainy".
Rozsądek odpowiada bez przekonania: "armie innych sojuszniczych krajów też będą zaalarmowane, ale po weekendzie".
Nadzieja mami: "nie będą, bo tylko nasz rząd tak dba o obywateli".
Złośliwość prowokuje: "nasz minister obrony jest najszczerszy na świecie".
Zawodowe skrzywienie podsuwa: "polska armia też bierze udział w tych ćwiczeniach" albo "wykorzystują sytuację dla propagandy tarczy antyrakietowej, która ma przecież służyć do zestrzeliwania niepotrzebnych rzeczy latających nam nad głowami" plus kilka innych spiskowych pomysłów.
Z telewizji słyszę tylko: "ta satelita jest satelitą amerykańską (!)
A Państwo, co czujecie?