Informacje są czasem jak matrioszki. Z wierzchu spasowane i gładkie jak ta lala, ale kiedy się zacznie przy nich majstrować, okazuje się, że w środku siedzi następna, a potem jeszcze kolejne...
Oczywiście majstrowanie jest czasochłonne, a nawet ryzykowne, ale bywa, że po otwarciu tej większej ukazuje się nawet kilka mniejszych. Czasem też zdarza się, że w tej mniejszej siedzi znacznie większa, chociaż przeważnie po otwarciu ukazuje się tylko ciemność.
Po przykład sięgnę daleko, ale nie tak daleko jak się może wydawać. Do cieśniny Ormuz, wejścia do Zatoki Perskiej, przez którą płynie w świat ropa. 6 stycznia spotkały się tam amerykańskie okręty i irańskie łodzie patrolowe.
[obraz:1447_big.jpg::left]
7 stycznia amerykańskie ministerstwo obrony podało, że na międzynarodowych wodach cieśniny irańskie jednostki przyjęły agresywny kurs na okręty US Navy, zbliżyły się do nich, zrzucały na morze białe, pudełkowate przedmioty, ostrzegając przez radio, że zaraz dojdzie do eksplozji, po czym oddaliły się w ostatniej chwili, kiedy Amerykanie mieli już otworzyć ogień.
8 stycznia ludzkość zobaczyła w telewizjach zaprezentowany przez Amerykanów film z pędzącymi obok okrętów motorówkami. Raczej nie było widać zrzucania białych pudełek, ale w tle brzmiały pogróżki: "zbliżam się, za parę minut eksplodujecie".
Irańczycy odpowiadali, że chodziło o rutynową, wzajemną identyfikację jednostek i twierdzili, że nie mają nic wspólnego z pogróżkami. Amerykanów oskarżyli o sfabrykowanie nagrania i rozesłali swój, wręcz sielankowy film, na którym ich marynarze kulturalnie zwracają się do okrętów o identyfikację, a amerykanie grzecznie odpowiadają.
10 stycznia amerykańscy dziennikarze zauważyli, że głos grożący jednostkom US Navy nie wydaje się pochodzić z pokładu motorówki, bo w jego tle nie słychać dźwięku motoru. Anonimowi oficerowie marynarki USA, zdradzili brytyjskim mediom, że głos rzeczywiście nie pochodził z łodzi patrolowych. Następnie dowództwo amerykańskiej Piątej Floty oficjalnie potwiedziło, że przekaz z pogróżkami został dla jasności przekazu dograny do filmu i że mógł pochodzić z innej jednostki albo nawet z lądu.
Teraz, tydzień po incydencie, pismo amerykańskiej marynarki wojennej pisze o tajemniczej organizacji radiowych morskich trolli "Filipino Monkey". Według "Navy Times" ci anonimowi hakerzy od dawna obrażają i denerwują marynarzy na morzach całego świata.
"Navy Times" twierdzi, powołując się na oficerów marynarki, że Filipińska Małpa robi takie numery od dwudziestu pięciu lat i że to ona mogła się wtrącić w cieśninie z tym swoim niebezpiecznym żarcikiem o eksplodowaniu.
Zastanawiam się skąd u bestii taka precyzja w dostosowaniu żartu do sytuacji, no i dlaczego o tej wesołej małpce najwyraźniej nie słyszano ani na pokładach amerykańskich okrętów Piątej Floty ani w gabinetach Pentagonu.
Przyjmijmy jednak, że hakerzy rzeczywiście małpują na morzach. Wobec tego mam zadanie dla nudzących się. Proszę znaleźć w Internecie wpis o Filipino Monkey, który pochodzi z ostatnich 25 lat, ale jednocześnie jest starszy niż incydent.
Osobiście mam wrażenie, że najstarsze wpisy w Internecie traktujące o tym fenomenie pochodzą z... 12 stycznia!
Znalazłem tylko kilka wcześniejszych relacji o Filipino Monkey, ale pochodzą sprzed... ponad 30 lat. Potem nic, cisza, a przecież małpiszon miał regularnie nękać wilki morskie całego świata przez ostatnie ćwierć wieku!!!
[obraz:1447_a_big.jpg::left]
Jeśli ktoś nadal się nudzi, niech sobie sam dalej rozkręca matrioszkę...