Uwaga drogie panie; pigułki antykoncepcyjne odbierają wam zapachowy koncept w poszukiwaniu... biologicznej drugiej połowy!
Przed wiadomym świętem wyczytałem, że pigułka blokuje naturalną zdolność kobiety do rozpoznania mężczyzny z najodpowiedniejszym dla niej zestawem genów. Z nosem "zatkanym" przez specyfik, panie podobno nie są w stanie wytropić wśród tłumu mężczyzn genetycznie pasującego ojca. Wybierają partnera kierując się innymi przymiotami i kiedy chcą mieć z nim dziecko, mogą pojawić się kłopoty.
Leżąc tak w wannie z pełnym serduszek amerykańskim tygodnikiem pomyślałem, że wobec tego pigułki czasem działają nawet po ich odstawieniu. Odkrycie jakoś też tłumaczy dlaczego żonom rezygnującym z hormonalnej antykoncepcji zdarzają się nagłe fascynacje przystojnym sąsiadem albo nawet chuderlawym kolegą z biura.
Wracając do panien, wiadomo, że nie wystarczy nie stosować pigułek, by dokonać celnego wyboru taty. To by było zbyt łatwe. Pewnie jednak warto zabrać jutro na randkę chusteczkę do nosa, a zamiast wciągać zapachy kwiatów, obwąchać tego, który je przynosi.
Na wszelki wypadek z kandydatem na ojca lepiej też nie umawiać się na zawietrznej, w piekarni, lakierni ani na dworcu. W razie kataru, pierścionków zaręczynowych nie należy przyjmować, chyba że od mężczyzny obwąchanego ze wszystkich stron.
I jeszcze jedna paranaukowa rada: dla pewności należy dłuuuugo całować. Ślina prawdopodobnie zawiera cały zestaw informacji, które pozwolą bliżej ocenić czy partner nadaje się na ojca. Powodzenia!