Źle się dzieje w państwie duńskim? Nieprawda, całkiem dobrze. I to, że Dania jest więzieniem to też przesada... Choć kryminalnie ma się czym pochwalić.
Na początek małe wyjaśnienie - sięgałem po książkę Christiana Jungersena Znikasz z przekonaniem, że biorę do ręki przeciętny kryminał i nic więcej. Okazało się, że nie miałem racji - dostałem coś, co wywraca do góry nogami myślenie o tym gatunku i bynajmniej nie "odmóżdża", a wręcz przeciwnie - daje do myślenia.
Znikasz opowiada historię kobiety, która dowiaduje się, że jej mąż ma guza mózgu. Jakby tego było mało, w tym samym czasie odkrywa, że dopuścił się on dość poważnych malwersacji finansowych choć jest powszechnie szanowanym społecznikiem. Uczy się żyć z człowiekiem, który z dnia na dzień staje się nieprzewidywalny, kompletnie zmienia swoje zachowania i reakcje. Musi zmierzyć się z pytaniem, czy przestępstwo było świadomą decyzją, czy wynikiem procesów chorobowych. Musi się zastanowić, jaką rolę w jej relacjach z mężem odgrywa biologia, a jaką wolna wola, Bóg czy przypadek... Może w jej głowie też dzieje się coś, co sprawi, że kogoś okradnie albo zabije?
Autor miał mnóstwo okazji, by zejść na manowce i mówiąc wprost, popaść w pseudointelektualny bełkot lub tanią sentencjonalność godną Paula Coelho. Udało mu się - chyba dzięki pokorze i profesjonalizmowi - uniknąć tego typu wpadek. Pewnych kwestii nie dopowiedział, pewne pytania tylko subtelnie zasygnalizował... Generalnie zostawił przestrzeń do działania dla czytelnika, jego wrażliwości i inteligencji.
Chciałem stworzyć nowy gatunek i zbadać, co to znaczy być człowiekiem w dzisiejszych czasach. W nauce dokonał się tak ogromny postęp dotyczący spojrzenia na człowieka i nie znalazłem jego odzwierciedlenia w prozie. Chciałem to nadrobić, dokonać pewnego rodzaju aktualizacji - mówi mi Christian Jungersen. To oczywiście bardzo ambitne założenie - nie twierdzę bynajmniej, że odniosłem sukces. Wiedziałem, że chcę pisać o mózgu, o wolnej woli, o tym, w jakim stopniu nasze postępowanie jest konsekwencją procesów biologicznych - wylicza. Przyznaje, że nie poszedł na łatwiznę i nad książką pracował 5 lat "na pełnym etacie". Chciałem tak głęboko się zaangażować, jak główna bohaterka, która pochłania ogromne ilości specjalistycznej wiedzy po tym, jak dowiaduje się, że jej mąż ma guza mózgu. Moim celem było prawie zostanie nią. Żeby tak się stało, nie możesz po prostu odrobić lekcji - ta wiedza musi stać się częścią twojego życia emocjonalnego przez lata. To jest ogromnie czasochłonne. A ja podczas przygotowań starałem się wejść na najwyższy możliwy poziom - opowiada z zapałem.
Pytam Jungersena o to, jak odbierają jego książkę ludzie, którzy są w podobnej sytuacji jak bohaterowie Znikasz - mają w rodzinie kogoś z guzem mózgu lub inną tego typu chorobą. Rozmawiają ze mną na spotkaniach autorskich. Niektórzy płaczą, mówią, że książka ich bardzo poruszyła. Z reguły skarżą się, że nie mogli z nikim rozmawiać swoich przeżyciach, bo czuli się nierozumiani. Teraz mają wyjście - mogą komuś dać moją książkę i powiedzieć: weź, przeczytaj, będziesz miał większe pojęcie o tym, co ja przeżywam - relacjonuje pisarz. Bardzo mnie to cieszy. Pomoc w wysłowieniu czegoś, co wydawało się niewyrażalne, jest marzeniem każdego artysty. Czujesz się, jakbyś stworzył nowy język - dodaje. Jednocześnie - inaczej niż wielu jego kolegów po fachu - zdecydowanie dystansuje się od wizerunku mędrca z piórem w dłoni. Kilka razy zdarzyło mi się, że ktoś powiedział: "Nie wierzę, że napisałeś te książki. Nie jesteś aż tak inteligentny". Zawsze bardzo cieszę się z takich komentarzy. Jestem dumny, że osiągnąłem swój cel - moje książki są mądrzejsze ode mnie - podkreśla.
Rozmowa na linii Polska - Malta (Jungersen spędza tam wakacje i pracuje nad nową książką) toczy się niespiesznie i bez sztywnego scenariusza. Obydwaj staramy się, by nie była beznamiętnym przesłuchaniem - bliżej jej raczej do dialogu przy kawie. Autor daleki jest od gwiazdorzenia, a w pewnym momencie rzuca nawet bezceremonialnie: To bardzo ciekawe, co mówisz. Czy możemy iść w tym kierunku i usunąć moją ostatnią bzdurną odpowiedź? Oczywiście się zgadzam. Z wrażenia mój średni angielski na moment staje się jeszcze bardziej poplątany niż do tej pory.
Wytwórnia Larsa von Triera Zentropa kupiła prawa do ekranizacji "Znikasz". Pod koniec sierpnia powinny rozpocząć się zdjęcia - zdradza mi Jungersen. Reżyserem nie będzie von Trier, ale jeden z jego duńskich przyjaciół - dodaje. Konsultowałem scenariusz - chodziło raczej o drobne sprawy. Oczywiście, wszystkie decyzje należą do reżysera - zastrzega nie chcąc ( a może nie pozwala mu na to umowa?) wdawać się w szczegóły. Z podobną uprzejmą ostrożnością mówi o swoich planach pisarskich na najbliższy czas.
Pracuję nad nową książką. Nie lubię o tym mówić, ale rzeczywiście - coś piszę. Myślę, że zajmie mi to około 4 lat, tak jak w przypadku poprzednich powieści. Zacząłem kilka miesięcy temu - opowiada. To niespotykane, że jako człowiek żyjący tylko z pisania mogę wydawać nową książkę mniej więcej co 8 lat. Dlaczego tak pracuję? Na świecie jest więcej książek niż ktokolwiek z nas może przeczytać. Dla mnie tworzenie nowych ma sens tylko wtedy, jeżeli każda książka jest najlepszą, na jaką cię w danym momencie stać i w zasadzie mogłaby być twoją ostatnią - zauważa. Oczywiście, mógłbym co roku wydawać coś nowego, ale te książki nie byłyby dobre. W gruncie rzeczy byłby bez znaczenia - przyznaje skromnie.