Nie wiem, czy to rozmiar sukcesu wyłączył czujność czy też chęć przebicia się z jakimkolwiek przekazem pozwala na tak nieprzemyślane - delikatnie mówiąc - słowa. Nie da się obojętnie przejść obok powyborczych wypowiedzi posła Andrzeja Jaworskiego.
Z lokalnych mediów dowiedziałem się już, że poseł Jaworski będzie "pilnował, aby Pomorze odzyskało swoje miejsce na mapie." Chciałem mu przypomnieć, że miejsce Pomorza na mapie nie zmieniło się wraz z ogłoszeniem wyników wyborów. Ani wraz z żadnym innym wydarzeniem. Wciąż leży ono gdzieś między Morzem Bałtyckim, Warmią i Mazurami, Kujawami a tak zwanym Pomorzem Zachodnim. Wciąż leży też w Polsce. Od 1945 roku nic się nie zmieniło, choć "Polski" po drodze bywały różne.
Dowiedziałem się też, że Andrzej Jaworski będzie zabiegał o lokalne referendum w sprawie odwołania platformerskiego prezydenta Gdańska oraz rady miasta. Tego prezydenta i tej rady wybranej dokładnie przed rokiem. 10 miesięcy od wyborów już minęło, więc przepisy pozwalają. Ale czy pozwala zdrowy rozsądek? Po co taki cyrk? Czy przegapiłem jakiś wyraźny powód?
W Gdańsku Prawo i Sprawiedliwość nie wygrało wyborów. O ile w całym okręgu gdańskim różnica między PO a PiS-em nie była wielka, o tyle w samym mieście już tak. Dokładając do tego chociażby wynik kandydatki z partii Ryszarda Petru, widać wyraźnie, że nie ma szans na powodzenia referendum proponowanego przez posła Jaworskiego. Nie szkoda energii na bezsensowe przedsięwzięcie? Że o pieniądzach podatników nie wspomnę?
Czołowi politycy Prawa i Sprawiedliwości symbolicznie wyciągają rękę do przeciwników politycznych, podkreślają, że nie będzie zemsty i odwetów. Zapewniają także, że trzeba budować system, w którym i rząd i opozycja będą wspólnie pracować dla Polski. W tym kontekście pomysły posła Jaworskiego wyglądają na jakiś ponury żart. I wynika z niego, że ktoś tu nie mówi prawdy. Wolałbym, żeby to był poseł Jaworski.
Czy wynika to z goryczy trzech kolejnych porażek w rywalizacji o fotel prezydenta Gdańska, czy też może z wewnętrznej, osobistej porażki przy układaniu list PiS na Pomorzu? A może jest jakiś inny powód? Nie wiem. Chyba warto jednak, przynajmniej ze słów o Pomorzu i mapie, wycofać się. A próbę referendum przekalkulować raz jeszcze. Wiem, wiem... naiwne marzenie. Polityka.