W NATO przypomniano mi o obowiązującej zasadzie : „weszliśmy razem, wychodzimy razem”. Jednostronna decyzja o opuszczeniu Afganistanu oznaczałaby utratę wiarygodności przez Polskę. Do tej pory przyczynialiśmy się do budowania sojuszniczej solidarności, która gwarantuje nasze bezpieczeństwo. Czy warto tę solidarność rozbić w imię wyborczego sukcesu?
Kraje NATO wspólnie zdecydowały o zaangażowaniu się w Afganistanie, strategia wyjścia z Afganistanu musi być także wspólna. Moi rozmówcy w Kwaterze Głównej NATO ze zdziwieniem przyjmują zapowiedzi jednostronnego opuszczenia Afganistanu. Gdyby do tego doszło - Polska straciłaby wiarygodność. Zepsulibyśmy sobie wizerunek solidarnego, przewidywalnego sojusznika, budowany od momentu wejścia do Paktu. Stracilibyśmy mocną pozycję w NATO, którą zdobyliśmy między innymi dzięki temu, że staliśmy się 7 kontrybutorem sił w Afganistanie. Ostatnio mamy w NATO mocne karty, otrzymujemy coraz więcej coraz wyższych stanowisk. Zaczynamy wpływać na strategię NATO. Polak, był w wąskiej grupie, która przygotowała projekt koncepcji strategicznej. Polak, niedługo obejmie jedno z najwyższych stanowisk dowódczych Sojuszu.
Przez samodzielne wyjście z Afganistanu stracilibyśmy te atuty, przestano by się z nami liczyć. Kraje, które nie angażują się (lub słabo ) w misje wojskowe mają w NATO niewiele do powiedzenia. Samodzielne wyjście z Afganistanu osłabiłoby w dodatku sojuszniczą solidarność. A przecież na tej solidarności, w razie kryzysu, tak nam zależy. Decyzje o wyjściu z Afganistanu (nie przesądzam czy słuszna) musi być podjęta w koalicji, a nie samodzielnie.
Na szczęście dyplomaci w Kwaterze Sojuszu zdają sobie sprawę, że ostre sformułowania o wychodzeniu z Afganistanu mają związek z kampanią wyborczą. Nie podoba się jednak wykorzystywanie misji afgańskiej do walki wyborczej. Uchodzi to za nieodpowiedzialne. Gdy stawką jest misja wojskowa decyzje nie mogą być uwarunkowane sondażami wyborczymi.