Jeszcze przed początkiem polskiej prezydencji w UE sukcesem okazała się jej część promocyjna w Brukseli. By dowiedzieć się, czy równym sukcesem będzie jej część polityczna i ekonomiczna, będziemy musieli poczekać kilka miesięcy. Z promocją naszej kultury radzimy sobie na razie nieźle.
Belgowie i Polacy mieszkający w Brukseli na stałe bardzo chwalą oferowany im program. Polska kultura jeszcze nigdy nie była tak promowana. Wieczór filmowy w centrum Flagey zgromadził na pokazie filmu "Wenecja" takie tłumy, że organizatorzy musieli przenieść pokaz do największej sali, którą dysponowali. Kolejka liczyła około 800 osób.
Natomiast wystawa współczesnej sztuki w brukselskim Bozar już zdobyła entuzjastyczną recenzję prestiżowego "Financial Times". Przed nami koncert Pendereckiego, "Król Roger" czy pokazy filmów Kieślowskiego i polskiej klasyki filmowej.
Także sztuka użytkowa i polski design znalazły znakomitego ambasadora Tomka Rygalika. Ten młody projektant potrafi znakomicie wyjaśniać ukryte przesłanie popielatego, filcowego fotela, na którym będzie siadał Sarkozy czy Merkel, jak i kolorowego dywanu, po którym będziemy wszyscy deptać wchodząc do budynku Rady UE.
Oczywiście za każdym razem chodzi o pokazanie Polski nowoczesnej, młodej i bez kompleksów. Taki image Polski będzie lansowany przez całą prezydencję. Z pewnością jest strawny dla europejskiej publiczności. Jednak jak każdy image jest tylko częściowo prawdziwy. Pozytywny wizerunek to już jednak część sukcesu. Na pełny obraz polskiego przewodnictwa trzeba poczekać do końca prezydencji.