Kraje Unii Europejskiej, które mają największy problem z uchodźcami, zwierają szeregi. Po raz pierwszy na szczeblu przywódców doszło do spotkania w grupie krajów, która ma takie samo stanowisko w sprawie uchodźców, czyli chcą ich dzielić przy pomocy obowiązkowych kwot.
Chodzi o spotkanie liderów Niemiec, Austrii, Szwecji, Finlandii, krajów Beneluxu i Grecji. Dla Polski jest to bardzo niepokojące, bo może oznaczać, że powstaje wewnątrz Unii rdzeń krajów, które będą coraz bardziej zacieśniać współpracę pozostawiając innych np. Polskę na obrzeżach.
W spotkaniu tym kluczową rolę odgrywały te kraje, które myślą o utworzeniu mini-Schengen, gdzie bez kontroli paszportowej mogłyby podróżować tylko obywatele krajów, które zgodziły się na podział uchodźców.
Niektórzy dyplomaci uspokajali, że to na razie tylko presja. Ich zdaniem Niemcy i dowodzona przez nie grupa chce nam pokazać, jakie jest ryzyko odmowy kwotowego rozdziału - uchodźców.
"Unia nie jest tylko dojną krową" - przekonuje jeden z dyplomatów - "W Unii liczy się także solidarność".
Podczas szczytu nie doszło do kłótni w sprawie uchodźców, bo - nikt nie chciał się spierać w obecności Turcji. "Ta dobra atmosfera to iluzja, teatr, który odgrywano, bo najważniejsze było przypieczętowanie strategicznego partnerstwa z Turcją" - mówił mi jeden z dyplomatów.
Do klinczu dojdzie już jednak niebawem. A jego rezultatem - może być przypieczętowanie podziału UE na różne prędkości. Do tej pory udawało się zawsze zażegnać to niebezpieczeństwo, tym razem może być trudniej. Bo sprawy zaszły zbyt daleko i nikt nie chce ustąpić. A stracą na tym zwykli obywatele...