Na kolacji z premierem Morawieckim Komisja Europejska zastosuje metodę "dobrego i złego policjanta". Tym "dobrym" będzie szef KE Jean-Claude Juncker, a "złym" - wiceszef komisji Frans Timmermans. Ten drugi wszczął procedurę ws. praworządności przeciwko Polsce, a w grudniu uruchomił wobec Polski artykuł 7 Traktatu UE.
Juncker będzie brał Morawieckiego "pod włos" zapewniając, jak ważnym krajem jest Polska i jak istotną ma rolę do odegrania w nadchodzącej debacie na temat przyszłości UE. Timmermans będzie mówił o ustawach o KRS i Sądzie Najwyższym, przypominał o unijnych wartościach, praworządności i trójpodziale władzy.
Juncker rzeczywiście wysyła bardziej pojednawcze sygnały. Tak jest od 2 lat. Mówi, że nie należy karać Polski obcinaniem funduszy. W swoim przemówieniu o stanie UE wspomniał o dwóch płucach Europy: wschodnim i zachodnim, robił aluzje do słów Ojca Świętego Jana Pawła II i polskiej historii. Timmermans jest bardziej zasadniczy i konkretny. Potrafi być ironiczny, umie dopiec, czy się odgryźć. Nie widzę różnicy między Szydło a Morawieckim - mówił komisarzom 20 grudnia, żeby ich przekonać do wszczęcia procedury artykułu 7. Juncker cieszy się natomiast, że chociaż może wznowić z Polską dialog.
Politycy PiS już dawno zauważyli tę różnicę i próbowali postawić na większą przychylność Junckera. Szukali z nim porozumienia za plecami Timmermansa. Raczej nadaremno. Mimo tych starań za czasów Beaty Szydło doszło do jednej, bardziej obiecującej rozmowy Junckera, ale tylko... z ambasadorem RP przy UE.
Wszystkie inne starania ominięcia Timmermansa spełzły na niczym. O konieczności prowadzenia dialogu właśnie z Timmermansem przypomniał nawet Morawieckiemu prezydent Francji Emannuel Macron. Doszło do tego podczas spotkania na grudniowym szczycie UE.
Tymczasem Komisja Europejska - mimo tych różnic w akcentach - w kwestii praworządności ma jedno zdanie. Ostatnie słowo w KE ma rzeczywiście Juncker, jednak do tej pory akceptował wszystkie działania Timmermansa wobec Polski. I nie ma powodów, żeby teraz było inaczej. Tym bardziej, że Juncker w kwestii praworządności ma zielone światło Berlina i Paryża.
Z moich rozmów wynika, że jeżeli nie będzie ze strony premiera Morawieckiego propozycji ustępstw, to nie ma szans na zahamowanie procedury art. 7, która już niedługo może się skończyć uznaniem Polski przez Radę UE za kraj niepraworządny. Mamy niezbędną większość w Radzie UE - powiedział mi wysoki rangą urzędnik KE. A w kwestii sądownictwa Morawiecki raczej żadnych ustępstw nie zrobi...
(m)