Komisja Europejska pozwała Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE za niewdrożenie dyrektywy w sprawie systemów gwarancji depozytów, mimo że była poinformowana, że prace legislacyjne w Polsce są już na ukończeniu. Ustawa dostosowująca nasze prawo do unijnego przeszła przez Radę Ministrów i Sejm, czeka tylko na przyjęcie przez Senat i podpis prezydenta. Ukończenie prac legislacyjnych nastąpi w przyszłym miesiącu.
W takich sytuacjach Bruksela wstrzymuje się od pozwu i czeka kilka tygodni na finał. Jednak nie tym razem. Teraz, w momencie sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego, Bruksela chce pokazać, że nie będzie taryfy ulgowej i że zamierza trzymać się litery prawa, wykorzystując każde potknięcie Warszawy.
Nieoficjalnie mówi się że, tak teraz będą wyglądać nasze relacje z Komisją Europejską. Bruksela po prostu nie będzie nam sprzyjać: na drobne uchybienia u innych będzie przymykać oczy, ale nam wszystko wytknie.
Unijne przepisy często pozostawiają pewien margines do interpretacji urzędniczej. Można więc je interpretować z korzyścią dla jakiegoś kraju lub odwrotnie. Nie trzeba od razu odbierać funduszy, żeby ukarać jakiś kraj, wystarczy mniej życzliwie rozpatrywać dotyczące go sprawy.
To jeszcze jeden argument za tym, żeby czym prędzej doszło do porozumienia w sprawie Trybunału Konstytucyjnego.
(mpw)