Moskwa odrzuciła projekt unijnych certyfikatów na warzywa i utrzymuje embargo. Producenci UE - tracą każdego dnia miliony euro. A jeszcze w piątek szef KE Jose Manuel Barroso "wyrażał zadowolenie" z porozumienia na szczycie UE-Rosja zgodnie z którym po wprowadzeniu certyfikatów - Moskwa miała embargo znieść. Okazuje się, że nic z tego.
Władze Rosji poinformowały, że nasza propozycja certyfikatów na warzywa nie wpisuje się w ramy porozumienia Miedwiediew-Barroso - powiedział komisarz ds. ochrony zdrowia John Dali. Bruksela, zgadzając się na certyfikaty, dała Moskwie prawo weta wobec unijnego handlu. A Moskwa -oczywiście - skorzystała.
Nieoficjalnie moi rozmówcy w Brukseli uważają, że Rosjanie wokół embarga toczą wewnętrzną grę polityczną. Sprawa embarga nakłada się na przedwyborczą rywalizację między rosyjskim premierem a prezydentem. Chodzi o to, że ludzie z rosyjskich służb sanitarnych, to ludzie Putina, którzy chcą storpedować porozumienie, które z szefem Komisji Europejskiej zawarł Miedwiediew. W takiej sytuacji trudno Brukseli negocjować.
John Dali odrzucił wprawdzie zarzuty Moskwy, jakoby unijna propozycja certyfikatów była niezgodna z porozumieniem zawartym na Szczycie Unia-Rosja. I lekko zaostrzył ton. Powiedział, że "oczekuje, że władze rosyjskie ponownie rozpatrzą unijną propozycję certyfikatów, tak, aby eksport unijnych produktów został wznowiony tak szybko jak się da" .
Oznacza to, że Bruksela (przynajmniej na razie) nie zamierza iść na dalsze ustępstwa i zmieniać przedstawionego w piątek projektu certyfikatów. Bruksela zgadza się jednie na to, by na certyfikatach umieszczano jedynie informacje o pochodzeniu geograficznym warzyw (np. że dane produkty nie pochodzą z niemieckich terenów, gdzie wystąpiło skażenie). Dzięki temu rozwiązaniu embargiem objęte byłby tylko region północnych Niemiec.
Rosjanie żądają jednak prawdziwych zaświadczeń sanitarnych ze wszystkich krajów Unii i na wszystkie produkty. Gdyby Bruksela poszła na takie ustępstwo, to dla polskich producentów mogłoby to oznaczać problemy z eksportem. Moskwa mogłaby wówczas arbitralnie decydować, które produkty i z którego kraju Unii wpuszcza. A my mamy przecież w pamięci problemy z eksportem naszego mięsa do Rosji kilka lat temu...