W ostatnich dniach lutego opublikowany został przez MEN projekt nowej podstawy programowej dla szkoły podstawowej. Jego powstanie wymuszone zostało decyzją o powrocie do rozpoczynania obowiązku szkolnego przez siedmiolatki. Niestety, lektura tego dokumentu nie nastraja optymistycznie; z jednej strony jest on zbyt szczegółowy, a z drugiej trudno doszukać się w nim spójnej wizji absolwenta szkoły podstawowej, w kontekście jego wiedzy i umiejętności. Tak na marginesie, podstawa programowa powinna zaczynać się od zakreślenia profilu absolwenta. Poza tym bardzo wyraźnie widoczny jest pośpiech autorów tego dokumentu w jego tworzeniu, skądinąd szkoda, że nie zostali oni „ujawnieni”.
Szczególne zaniepokojenie po przeczytaniu podstawy wzbudza kompletne zmarginalizowanie oraz zinfantylizowanie kształcenia matematycznego i ścisłego. Najbardziej jest to widoczne w opisie fundamentalnych zadań szkoły podstawowej, gdzie zadania związane z tym obszarem kształcenia w ogóle się nie pojawiają (strona 2 treści podstawy). Możemy za to przeczytać o rozmaitych innych zadaniach szkoły m.in. związanych z edukacją medialną, czy też społeczną. Jak się okazuje autorzy podstawy nie uważają za kluczowe zadanie szkoły kształtowania u uczniów umiejętności logicznego, poprawnego rozumowania, czy też sprawnego poruszania się w świecie liczb, figur geometrycznych i symboli matematycznych. Jeżeli uświadomimy sobie, że właśnie obszar kształcenia matematycznego i ścisłego stanowi szczególnie słaby punkt naszej szkoły to takie rozumienie najważniejszych zadań kształcenia podstawowego musi budzić głęboki sprzeciw.
Trzeba zaznaczyć, że najsłabszą stroną nauczania wczesnoszkolnego w Polsce jest właśnie kształcenie matematyczne, co często wynika ze słabego matematycznego przygotowania nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej, ale również z fatalnej konstrukcji podstawy programowej. W efekcie bardzo wiele dzieci uzdolnionych matematycznie przeżywa w szkole prawdziwe męki, nudząc się na lekcjach i niestety, często zniechęcając się do matematyki, gdyż nie mogą zaprezentować swojej kreatywności i pomysłowości w rozwiązywaniu pojawiających się zadań i problemów. Są bowiem wtłaczane w schemat proponowanych przez nauczyciela rozwiązań, a dodatkowo często muszą "zapomnieć" o już posiadanej wiedzy i umiejętnościach. Np. bardzo wiele dzieci radzi sobie z operowaniem całkowitymi liczbami ujemnymi, czy też mnoży sprawnie poza zakresem wyznaczanym przez tabliczkę mnożenia, a w szkole okazuje się, iż nie mogą z tej wiedzy i tych umiejętności korzystać. M.in. autorzy podstawy zalecają, aby dzieci nauczyły się odczytywać temperaturę, ale bez stosowania liczb ujemnych, za to używając zwrotu "stopni mrozu, czy też stopni poniżej zera". Pierwszy z tych zwrotów ma pozaedukacyjny charakter, a drugi aż prosi się o użycie zwrotu z ujemną temperaturą. Zresztą właśnie w tym momencie nauczyciel ma otwartą drogę do łatwego wprowadzenia dzieciom pojęcia liczby ujemnej.
Kształcenie matematyczne powinno wyrabiać u dzieci wyobraźnię algebraiczną i geometryczną, zakorzeniać nauczanie tego przedmiotu w rzeczywistości poprzez ukazywanie obecności matematyki praktycznie w każdym aspekcie otaczającego nas świata. Równocześnie powinno dawać ono dzieciom dużo poznawczej radości. Szkoda, że tak niewielu polskich nauczycieli potrafi uczyć matematyki bawiąc, np. opowiadając dzieciom rozpoczynającym przygodę edukacyjną bajki matematyczne. Skądinąd ministerstwo edukacji zaleca, aby nauczyciele nie stosowali metod nauczania przez zabawę. Aż prosi się, aby zadać pytanie: "dlaczego ...". Otóż autorom tej podstawy i ich ministerialnym patronom warto uświadomić, że ich sposób myślenia o nauczaniu jest wielce odległy od metod i narzędzi stosowanych obecnie w skutecznie i efektywnie pracujących szkołach na świecie. Już teraz można założyć z prawdopodobieństwem bliskim jedności, że realizacja tak skonstruowanej podstawy programowej jeszcze bardziej obniży poziom wiedzy i umiejętności matematycznych polskich uczniów, co skądinąd trudno sobie wyobrazić. Szkoda, że autorzy podstawy programowej nie zapoznali się z ciekawymi i skutecznymi rozwiązaniami dydaktycznymi stosowanymi w nauczaniu dzieci matematyki w różnych szkołach poza Polską. Można odnieść wrażenie, że nawet nie zapoznali się z wymaganiami programowymi dla dzieci w polskim konkursie "Kangur matematyczny".
Poza wszystkim w całej podstawie programowej widać ogromny pośpiech, z jakim ją tworzono, stąd też brak w niej wewnętrznej spójności i logiki. Z kolei jej ogromna szczegółowość w zakresie zaleceń programowych w bardzo wielu fragmentach świadczy o braku zaufania do nauczycieli lub o świadomości autorów podstawy, że wielu nauczycieli jest zbyt słabo przygotowanych do swojej roli. Tymczasem tego problemu ministerialni urzędnicy - nie tylko tej ekipy - starają się nie zauważać w swoich propozycjach zmian.
W polskiej debacie edukacyjnej problem katastrofy kształcenia matematyczno - przyrodniczego właściwie nie występuje. Zarówno obecna minister edukacji, jak i jej współpracownicy koncentrują swoją uwagę na humanistycznej części kształcenia, z którą też zresztą nie jest dobrze. Być może uda im się odbudować poziom nauczania humanistycznego w Polsce, jednak bez poważnego potraktowania kwestii edukacji matematycznej nie uratujemy polskiej szkoły i nie przezwyciężymy podstawowych polskich problemów dotyczących rozwoju innowacyjności i nowych technologii. Współczesny świat oczekuje od absolwentów naszych szkół umiejętności, które daje dobre kształcenie matematyczno - przyrodnicze,. Szkoda, że tej oczywistości nie zauważają od lat ludzie odpowiedzialni za polską edukację. Dzisiaj wielkim polskim wyzwaniem edukacyjnym i koniecznością jest stworzenie mody na kształcenie w obszarze nauk ścisłych. Jeżeli tego nie uczynimy poniesiemy prawdziwą klęskę cywilizacyjną.
Minister edukacji powinna wycofać opublikowany 26.02. projekt podstawy programowej i podjąć poważną, spokojną pracę nad przygotowaniem takiego dokumentu, zaczynając od dokonania rzetelnej analizy stanu obecnego i zakreślenia profilów absolwentów poszczególnych etapów kształcenia, nie tracąc z pola widzenia żadnego istotnego elementu kształcenia. Obecnie polska szkoła jest dość mocno przechylona w kierunku kształcenia humanistycznego i trzeba dokonać jej edukacyjnego zrównoważenia. Tylko, czy będą w stanie dokonać tego ludzie dla których matematyka i nauki ścisłe stanowią być może obszar niemiłych wspomnień szkolnych?