Jednym z trwałych elementów naszej oświaty stały się korepetycje, mające od lat coraz bardziej masowy charakter. Okazuje się, że skala tego zjawiska lokuje nas w ścisłej światowej czołówce. Na poziomie szkoły średniej wskaźniki korepetycji w największych polskich miastach osiągają kilkadziesiąt procent. Szacuje się ten rynek usług na ponad 4 mld zł rocznie. Narastająca skala korepetycji ukazuje coraz niższe zaufanie rodziców do szkoły (innym związanym z tym zjawiskiem jest wzrastająca liczba uczniów korzystających z edukacji domowej). Wśród rodziców, szczególnie o średnim i wysokim statusie materialnym, dominuje przekonanie, że bez dodatkowych prywatnych lekcji ich dziecko nie uzyska koniecznej do podjęcia prestiżowych studiów wiedzy i umiejętności. Trzeba dodać, że dzisiaj korzystają z nich coraz młodsi uczniowie, również z ci nauczania wczesnoszkolnego. W tym kontekście warto zauważyć, że poprzez korepetycje następuje swoista komercjalizacja naszej oświaty publicznej i ma miejsce proces wzrastania społecznych nierówności edukacyjnych, gdyż dostęp do tego fragmentu usług edukacyjnych zależy od zasobności portfela rodziców. W efekcie analizując wyniki edukacyjne naszych szkół musimy pamiętać, że w wielu przypadkach - szczególnie placówek wielkomiejskich - istotny udział w osiągnięciach uczniów mają pozaszkolne zajęcia korepetycyjne. Można stwierdzić, że narastanie skali korepetycji jest wprost proporcjonalne do obniżania się poziomu kształcenia w naszych szkołach.

Wśród osób udzielających korepetycji dominują czynni nauczyciele, często zdecydowanie bardziej zaangażowani w te zajęcia niż w prowadzone w szkole lekcje. Zdarza się, że mamy w tym obszarze również do czynienia z naruszaniem zasad etyki zawodowej. Ma to miejsce np. w sytuacji, gdy jeden z nauczycieli poleca rodzicom korepetycje u innego nauczyciela, który w rewanżu czyni to samo w stosunku do swoich uczniów. W ten sposób powstaje pewnego rodzaju spółdzielnia korepetycyjna, której rozwój warunkowany jest liczbą uczniów mających kłopoty z przedmiotem. Zresztą postępując w ten sposób nauczyciel niejako przyznaje się do nieskuteczności swojej pracy. Trzeba zaznaczyć, że owego balastu nieetyczności (nieuczciwości) nie mają korepetycje prowadzone przez nauczycieli dla uczniów, podejmowane z wolnego, rynkowego wyboru rodziców, w sytuacji, gdy korepetytor nie ma żadnego wcześniejszego związku z uczniami. Nie można nie dodać, że w narastaniu skali korepetycji ma swój udział również swoista moda na taką usługę edukacyjną. Bywają bowiem rodzice, którzy uznają, że poprzez sfinansowanie swojemu dziecku korepetycji wzmacniają oni swój prestiż w środowisku oraz uzyskują poczucie zapewnienia dziecku optymalnych warunków rozwoju edukacyjnego. Szkoda, że zapominają, iż w ten sposób zmniejszają u niego umiejętność samodzielnego pokonywania trudności edukacyjnych, co w efekcie doprowadzi do tego, że w przyszłości będzie to osoba w nikłym stopniu przygotowana do pokonywania codziennych problemów.

Warto zauważyć, że zjawisko korepetycji nie jest wpisane w każdy system edukacyjny. I tak w Finlandii, której system oświatowy uznaje się powszechnie za jeden z najlepszych na świecie, praktycznie ono nie występuje. Dla fińskiego nauczyciela sytuacja, w której polecałby on rodzicom ucznia dodatkową, komercyjną usługę edukacyjną poza szkołą, dotyczącą materii objętej programem realizowanego przez niego nauczania jest zwyczajnie nie do pomyślenia. Taką sytuację potraktowałby on jako przyznanie się do osobistej klęski zawodowej. Poza tym w fińskiej szkole, uczeń mający kłopoty edukacyjne może liczyć na dobrze zorganizowany wewnątrzszkolny system wsparcia, pozwalający nadrobić mu braki, ale także rozwinąć własne zainteresowania. M.in. dzięki temu w Finlandii praktycznie nie ma powtarzania nauczania w tej samej klasie przez uczniów i co ważne nie dzieje się to poprzez obniżanie wymagań, z którym mamy do czynienia w Polsce.

Kwestia korepetycji w naszym kraju niezbyt często pojawia się w edukacyjnym dyskursie. Można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z uznaniem, że nic istotnego w tej materii nie można zrobić. Otóż trzeba wreszcie odejść od takiego sposobu myślenia i podjąć rzeczywiste działania mogące zmienić istniejący stan rzeczy. Podstawowym zadaniem do wykonania w tej materii jest uruchomienie w każdej szkole dwóch rodzajów dodatkowych zajęć, z jednej strony wspierających uczniów mających kłopoty z nauką, a z drugiej szczególnie zainteresowanych konkretnym przedmiotem. Prowadzący je nauczyciele powinni być zatrudnieni w szkole, co naturalnie podniesie koszty działania placówki. Oprócz tego niezbędne jest wprowadzenie precyzyjnie skonstruowanych i opartych na zobiektywizowanych wskaźnikach kryteriów oceny nauczycielskiej pracy. Wynik tej oceny powinien warunkować wysokość nauczycielskich wynagrodzeń. Oprócz tego należy dążyć do obniżenia liczebności uczniów w klasach. Wszystkie te działania wymagają wprowadzenia do oświatowego budżetu dodatkowych środków, jednak bez nich będziemy mieli do czynienia z pogłębiającą się pewnego rodzaju fikcją oświaty publicznej. W systemie, w którym dobrzy i bardzo dobrzy nauczyciele będą uzyskiwali wysokie wynagrodzenia, a osoby źle nauczające będą zwalniane, w naturalny sposób dojdzie do wyraźnego zmniejszenia się skali korepetycji, a po wprowadzeniu zajęć wspierających uczniów wewnątrz szkół mamy szanse na ich maksymalne zminimalizowanie. Sądzę, że nikt w Polsce nie ma wątpliwości, że do oświaty trzeba "wpompować" dodatkowe środki. Jednak, jeżeli pragniemy poprzez nie dokonać trwałej pozytywnej zmiany do musimy uczynić to w sposób przemyślany, mając na celu m.in. likwidację takich patologicznych zjawisk, jak chociażby korepetycje.