Tego już dawno nie było w polskiej polityce: wszyscy są zadowoleni z udziału prezydenta Andrzeja Dudy w 70. sesji Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Przedstawiciele koalicji rządowej chwalą głowę państwa za rzeczowe, mądre, zgodne z polską racją stanu i interesami państw Europy środkowo-wschodniej wystąpienie, politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz innych ugrupowań opozycyjnych przyznają zaś, że ani prestiżowy moment wygłaszania przez Prezydenta RP przemówienia na plenum ONZ, ani zajęcie przez niego miejsca między Barackiem Obamą a Władimirem Putinem podczas uroczystego obiadu nie byłyby możliwe bez dobrej pracy pozostającego w rękach Platformy Obywatelskiej Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Okazuje się więc, że można na chwilę stanąć ponad politycznymi podziałami, kiedy w grę wchodzą nadrzędne sprawy. I nawet jeżeli te pozytywne oceny są wypowiadane przez reprezentantów obu stron politycznej barykady bez entuzjazmu, oznaczając jedynie krótkie zawieszenie broni, to trzeba je zauważyć oraz odnotować z pewną ulgą.
Mając na co dzień do czynienia z bezpardonową walką dwóch największych partii trzeba docenić te ważne gesty i oczekiwać ich powtórzenia zawsze wtedy, kiedy w grę będzie wchodzić konieczność wspólnego występowania dla dobra Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej.