Z góry przepraszam, iż przy komentowaniu sytuacji zgoła niewesołej, jaką jest pobicie kogoś za to, że rozmawiał w tramwaju ze znajomym w obcym języku, posłużę się fragmentem bardzo niegdyś popularnej piosenki Andrzeja Rosiewicza pt. „Najwięcej witaminy maja polskie dziewczyny”.
Niemki czyste, oczywiste, dobre są na żonę,
Miałbyś zawsze wysprzątane mieszkanie z balkonem,
Lecz jak czułbyś się w tym domu czystym, oczywistym,
Gdyby w kuchni ktoś przy dziecku mówił po niemiecku???
Może menel, który zaatakował w warszawskim tramwaju profesora uniwersytetu przypomniał sobie te słowa, może nie znosi języka naszych zachodnich sąsiadów, bo miał z nim kłopoty w szkole, może kierował nim jakiś zadawniony resentyment, a może uznał, że taki czyn da się przedstawić w kategoriach patriotycznych?
Nie chcę okrutnie żartować, staram się jedynie zrozumieć motywację kogoś, komu w stolicy sporej wielkości europejskiego kraju nie podoba się używanie obcego języka w publicznym miejscu. Jestem porażony i przerażony tą głupotą, która niechybnie posłuży do kolejnych oskarżeń Polaków o ksenofobię, nacjonalizm oraz szowinizm nader chętnie formułowanych przez część krajowych mediów z upodobaniem fałszywie oskarżających o takie postawy ogół rodaków i chętnie dorabiających ideologię do zwykłego chuligańskiego czynu.