Mam ogromny szacunek dla tych aktorów, którzy dzięki wrodzonemu talentowi i gigantycznej pracy osiągnęli mistrzostwo w zawodzie nie tylko dostarczając publiczności wspaniałych przeżyć artystycznych, ale także pomagając jej wgłębiać się w poważne zagadnienia filozoficzne, religijne, historyczne, bo przecież w takie obfituje wielka literatura dramatyczna.
Kreowanie postaci wybitnych polityków w teatrze czy w filmie nie czyni jednak automatycznie z najlepszego nawet aktora wytrawnego znawcy tej sfery życia publicznego. Są to bowiem całkiem różne dziedziny i nie każdy znający na pamięć wiele mądrych kwestii aktor potrafi odnaleźć się w opisywaniu oraz ocenianiu rzeczywistości, która ma wprawdzie w sobie sporo z teatru, ale bynajmniej nim nie jest. Ta prawidłowość nie dotyczy wyłącznie aktorów, lecz również przedstawicieli innych zawodów, równie chętnie wcielających się w - nomen omen - role znawców sceny politycznej.
Ostatnio to jednak właśnie aktorzy wyszli na pierwszy plan i nader chętnie zaczęli występować na manifestacjach, wiecach, demonstracjach o jednoznacznie politycznym charakterze oraz udzielać wywiadów, w których pragną uchodzić za niekłamane autorytety dla Polaków w tej materii. Prawdopodobnie uważają, że publiczność widzi w nich nie tyle ludzi znakomicie uprawiających swój fach, ile pamięta postacie, jakie odtwarzali, w tym mężów stanu. Wykorzystując to utożsamianie przez widzów roli z nimi samymi, usiłują przybierać wzniosłe pozy i wygłaszać patetyczne sądy w apodyktyczny sposób, co daje niekiedy komiczne efekty.
Dzisiaj niemal wszyscy uważają, że wybornie znają się na polityce, skoro śledzą na bieżąco to, co się w niej dzieje, korzystając z nowoczesnych środków przekazu. Nie każdego prosi się jednak o opinie, bo żeby zasłużyć sobie na to trzeba być celebrytą, a w tym gronie największą grupę stanowią artyści, wśród nich zaś aktorzy. Dlatego stawia się ich przed mikrofonem bądź kamerą i pozwala pleść banialuki z minami wskazującymi na głębokie zatroskanie losami ojczyzny oraz świata. Czyż można się dziwić nawykłym do pochwał i pochlebstw ludziom, że im bardziej usłużny jest dziennikarz, tym więcej w ich wypowiedziach narodowych imponderabiliów, wysokich wartości moralnych, fundamentalnych pryncypiów?
Ceniąc i kochając aktorów mam do nich serdeczną prośbę: nie dajcie się podpuszczać sprytnie używającym was do własnych celów mediom, nie pchajcie się też do nich sami z ad hoc wymyślonymi politycznymi tezami, bo być może będziecie się w przyszłości mocno wstydzić tego, co teraz mówicie własnymi słowami. Lepiej pozostańcie sobą i czarujcie nas cudzymi tekstami z najwyższych półek literackich.