Bywają takie chwile, kiedy człowiekowi nagle robi się lżej na duszy i zapomina o tym, że ludzie są dzisiaj dla siebie coraz częściej niemili, pozbawieni empatii, zapatrzeni tylko we własne interesy. Wystarczy jeden moment, aby ten ponury mrok społecznej znieczulicy rozświetlił czyjś dobry uczynek.
Z taką sytuacją miałem do czynienia w krakowskim tramwaju linii nr 8, którym jechałem 16 majaj około godziny 12.15 na odcinku Filharmonia - ulica Urzędnicza. Być może na podstawie tej informacji kierownictwu Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego uda się ustalić nazwisko motorniczego, który zasłużył na jakąś formę wyróżnienia.
Pojazd nagle zatrzymał się przed pasami naprzeciw Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Myślałem, że kierujący nim chce po prostu kogoś przepuścić, ale ze zdumieniem zobaczyłem, że wysiadł i podbiegł do znajdującego się kilkanaście metrów dalej niewidomego z białą laską mającego wyraźny kłopot z odnalezieniem przejścia dla pieszych. Wziął go pod rękę, przeprowadził przez ulicę, po czym pośpiesznie wrócił na swoje miejsce i ruszył dalej.
Nie tylko na mnie jednym to niestandardowe zachowanie wywarło ogromne wrażenie. Patrzący na ekrany swych telefonów komórkowych, smartfonów i tabletów pasażerowie "ósemki" zaczęli się uśmiechać do siebie i głośno wyrażać uznanie dla uprzejmego ponad regulaminowe wymogi motorniczego.
Obyśmy zawsze umieli tak pięknie postępować wobec bliźnich, zwłaszcza dotkniętych kalectwem bądź chorobą. To tak niewiele, a zarazem tak wiele.