Chyba każdy mieszkaniec wielkiego miasta przeżył kiedyś taką sytuację, którą ja przynajmniej raz w tygodniu obserwuję na bardzo wąskiej przed skrzyżowaniem z Lubicz ulicy Rakowickiej w Krakowie: tramwaj musi się zatrzymać, ponieważ na chodniku stoi samochód zaparkowany w taki sposób, że uniemożliwia bezpieczne ominięcie go. Niekiedy jego tył wystaje na torowisko, kiedy indziej (jeśli kierowca postawił go bokiem) grozi mu utrata lusterka, gdyby motorniczy w porę nie zahamował.
Tramwaj staje, pasażerowie psioczą na nieodpowiedzialnego kierowcę, motorniczy się wścieka, bo z powodu niespodziewanego przestoju jego pojazd nie pojawi się na kolejnych przystankach zgodnie z rozkładem jazdy. Wzywa więc straż miejską lub policję, powiadamia dyspozytora o kolejnym przypadku zablokowania torów.
Wielu indagowanych przeze mnie w tej sprawie znajomych dorzuca natychmiast inne miejsca w Krakowie, w których bardzo często zdarzają się podobne sytuacje. Jestem pewien, że nie są one wyłączną specjalnością podwawelskiego grodu, ale przytrafiają się we wszystkich miastach, w których ulice z trakcją tramwajową są dosyć wąskie.
Jeżeli w ciągu kilku minut nie odnajdzie się kierowca źle zaparkowanego samochodu, przerwa w komunikacji tramwajowej przedłuża się, powodując ogólny chaos na całej ulicy, narastanie korka i zablokowanie kolejnych tramwajów. Zdenerwowani pasażerowie proponują motorniczemu, aby jednak ruszył z miejsca i urwał zawalidrodze lusterko, niekiedy też biorą sprawę - dosłownie - w swoje ręce, przenosząc samochód kawałek dalej albo uderzając go w maskę na tyle lekko, aby nie zarysować lakieru, ani nie spowodować wgnieceń, ale uruchomić alarm, którego odgłos być może przywoła pozbawionego wyobraźni przestrzennej kierowcę.
Nie wiem, jakie kary ponosi sprawca takiego wstrzymania ruchu, ale jeśli do akcji wkraczają funkcjonariusze służb mundurowych, to zapewne nie obywa się bez mandatu i punktów karnych. Nie jest to jednak żadnym pocieszeniem dla wielu osób (zarówno pasażerów zablokowanego tramwaju, jak i oczekujących na niego na kolejnych przystankach), które tracą nerwy, czas, a niekiedy nie mogą zdążyć na ważne spotkania, co powoduje przykre konsekwencje.
Dlatego apeluję do wszystkich kierowców, żeby zawsze dobrze zastanowili się, parkując swoje samochody obok torowisk tramwajowych, czy nie wstrzymają ruchu i nie zdenerwują setek pomstujących na nich ludzi.