Sejmowe wystąpienie posła Krzysztofa Szczerskiego w imieniu klubu Prawa i Sprawiedliwości w dyskusji na temat afery podsłuchowej przejdzie do annałów polskiego parlamentaryzmu. Jak przystało na profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, skomponował je znakomicie pod względem merytorycznym i formalnym. Był to pokaz retoryki na najwyższym poziomie i muszą to przyznać nawet jego polityczni wrogowie.
Odnoszę jednak wrażenie, że to znakomite przemówienie wygłoszone zostało w niewłaściwym momencie. Tak dramatyczne i sięgające wyżyn kunsztu oratorskiego wystąpienie powinno być wygłaszane w chwili, w której istnieje poważna szansa na zwycięstwo w kluczowym głosowaniu. Tylko jeśli ma się dobrze policzone sejmowe szable, można sobie pozwalać na tak krańcowo ostre sformułowania jak te, które padły z usta posła Szczerskiego: "Gardzicie Polakami, to wynika jasno z rozmów, które zostały ujawnione.
Nie cierpicie Polaków i Polski, nie szanujecie jej, nie znacie naszej wartości. Jesteście tu obcy."
Trudno sobie wyobrazić dalej idący zarzut wobec rządu. Jeszcze mocniej zabrzmiałyby jedynie słowa o zdradzie stanu i służeniu obcym interesom, aczkolwiek były one obecne w podtekście tego przemówienia.
Zastanawiam się, jakich argumentów użyje główny klub parlamentarny opozycji, kiedy wybuchnie kolejna wielka afera i pojawi się realna szansa na odwołanie gabinetu Donalda Tuska, skoro prof. Szczerski już wzniósł się na najwyższy poziom antyrządowej retoryki.