Opisany przez „Polskę-Gazetę Krakowską” problem z pomnikiem na wzgórzu Kaim jest bardzo wymowny i może powtarzać się w wielu innych polskich miastach.
Monument wzniesiono według projektu Henryka Nitry w 1915 roku w trakcie działań wojennych w miejscu, w którym mieściła się najdalej na zachód wysunięta linia nacierającej na Kraków armii carskiej. W czasie rozpoczętej 4 grudnia 1914 roku bitwy o podwawelski gród Rosjanie ostrzeliwali stamtąd broniące widocznej jak na dłoni twierdzy Kraków wojska austro-wegierskie. Dwa dni później rozpoczął się kontratak, w trakcie którego odbiły one wzgórze i zmusiły Rosjan do wycofania się w kierunku Wieliczki. 8 grudnia bitwa wygasła, a zaledwie rok później państwa centralne ustawiły obelisk upamiętniający odparcie rosyjskiej ofensywy.
Teraz grozi mu zagłada, ponieważ starający się o zezwolenie na budowę domu w tym miejscu inwestor już grodzi teren. Zabudowane mogą też zostać sąsiednie prywatne działki, jako że nie zabezpiecza ich plan zagospodarowania przestrzennego.
Urzędowi Miasta Krakowa nie udało się wytyczyć publicznego dojścia do pomnika poprzez wykup działek i utworzenie ścieżek, a może nawet parku. Kłopot jest także z renowacją sypiącego się zabytku.
Pomnik na wzgórzu Kaim stoi na działce, która jest własnością prywatną. Żeby było ciekawiej, jego fragment znajduje się na terenie Wieliczki - powiedział gazecie Jan Machowski z biura prasowego krakowskiego magistratu.
"P-GK" tak opisała obecną sytuację:
Teren wokół monumentu wygląda jak plac budowy, a nie miejsce pamięci. Do obelisku prowadzi wąska, nieutwardzona ścieżka, która przechodzi przez grunty prywatne. Radni dzielnicy Bieżanów-Prokocim od wielu lat proponują, żeby do pomnika doprowadzić ścieżkę spacerowo-rowerową z prawdziwego zdarzenia, ale póki co plany spaliły na panewce. Głównym problemem są właśnie kwestie własności terenów.
Radna miejska klubu Prawa i Sprawiedliwości Aleksandra Dziedzic, która zainteresowała się tą sprawą złożyła już interpelację do prezydenta Krakowa z prośbą o informację, jak można chronić teren wpisany od 1968 roku do rejestru zabytków. Ma wsparcie ze strony mieszkańców Bieżanowa, którzy przypominają, że takie miejsca powinny być chronione w sposób szczególny, bo toczyły się na nich przecież ciężkie walki i ginęli ludzie, a teraz ktoś chce tam budować domy.
Urzędnicy podają, że w studium zagospodarowania całego Krakowa wzgórze jest opisane jako tzw. tereny zieleni nieurządzonej, położone w strefach ochrony i kształtowania krajobrazu miasta oraz ochrony krajobrazu warownego. Pomnik zaznaczony jest jako miejsce pamięci narodowej. Jak to możliwe, że wydano decyzję o warunkach zabudowy dla domu na wzgórzu? Magistrat tego nie wyjaśnia. Inwestor nie ma jeszcze pozwolenia budowlanego, więc można zablokować budowę, choć będzie to trudne, bo nie wyznaczono tutaj planu zagospodarowania chroniącego teren. I tak 8-metrowy budynek z garażem może stanąć ma na działce tuż obok pomnika. Urzędnicy miejscy dopiero pracują nad planem zagospodarowania, który ma ochronić wzgórze. Nie wiadomo, czy zdążą przed kolejnymi budowami. Choć pomnik stoi na działce prywatnej, Zarząd Zieleni Miejskiej przyznaje, że pracownicy sprzątają tam i koszą wokół trawę. Żadnej koncepcji dla tego terenu gmina nie ma, więc według urzędu, nie można na razie podjąć działań w celu wykupu ziemi - napisała "Polska-Gazeta Krakowska".
Dla mnie jest zaś oczywiste, że władze państwowe lub samorządowe powinny w tego typu sytuacjach wykupywać grunty od prywatnych właścicieli. Nie może być bowiem tak, że jeżeli ktoś ma na swojej działce pomnik lub inny historyczny obiekt, to może z nim i wokół niego robić, co mu się tylko żywnie podoba. A kupując teren obarczony historycznym dziedzictwem musi liczyć się z tym, że będzie miał obowiązek dbać o to miejsce.