Tego należało się spodziewać: są już pierwsi uciekinierzy z partii, które poniosły dotkliwą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a ich dalsza obecność na polskiej scenie politycznej stanęła pod znakiem zapytania.
Dotychczasowy wiceprezes Solidarnej Polski Jacek Kurski, który mimo ogromnych nakładów finansowych uzyskał w Warszawie zaledwie 9 tysięcy głosów, postanowił wziąć dłuższy urlop od polityki. Oto jego oświadczenie:
Podjąłem decyzję o czasowym wycofaniu się z czynnej polityki, a tym samym rezygnacji z wszelkich funkcji w Solidarnej Polsce. Po latach politycznego zgiełku, gonitwy i walki potrzebuję nabrania dystansu.
Nie widzę obecnie po tej stronie sceny politycznej, z którą się identyfikuję gotowości do wyciągnięcia wniosków z kolejnych przegranych i podjęcia wyzwania wyborczej konsolidacji, która mogłaby przynieść upragnione zwycięstwo. Wierzę jednak, że prawica potrzebuje czasu i że rozsądek oraz dobra wola zwyciężą, co pozwoli wygrać wybory w 2015 roku.
Biorę urlop od polityki również ze względu na moich bliskich, których dobro wymaga ode mnie poświęcenia teraz uwagi wyłącznie im.
Dziękuję wszystkim, którzy przez wiele lat publicznej działalności wspierali mnie oraz dzielili ze mną sukcesy i porażki. Przepraszam tych, których oczekiwań nie spełniłem i tych, których zawiodłem.
Dziękuję wyborcom i współpracownikom.
Jacek Kurski.
Podobną decyzję podjął również były już europoseł doktor Marek Migalski, który za pomocą SMS-a ogłosił rezygnację z członkostwa w Polsce Razem Jarosława Gowina i zamieścił na Twitterze krótkie ogłoszenie: Szukam ciekawej pracy. Serio. Wracam na uczelnię, ale chętnie jeszcze coś porobię. Tylko poważne oferty.
Odnieśliśmy bolesną porażkę (...) Prawda jest taka, że budowanie tej formacji jako alternatywy dla PiS-u i Platformy nie powiodło się. Muszę z tego wyciągnąć wnioski. Ten wniosek jest jeden: odchodzę z polityki - mówił w kilku wywiadach.
Migalski dostał już na Twitterze pierwsze oferty pracy: Dam 1500 na rękę, robota na torach - ciężka. Socjal zapewniam - napisała Halina Kuć. A Ireneusz Fryszkowski zaoferował: W Biedronce na kasie jest robota. Weźmie Pan?. Anonimowy gallbladder zapytał konkretnie: A co Pan umie?.
Śląski politolog jeszcze nie odpowiedział na te oferty, ani na pytanie.
Partia Zbigniewa Ziobry poniosła jeszcze jedną stratę: z jej szeregów odeszła Marzena Wróbel oświadczając, że w ciągu dwóch tygodni poinformuje o swoich dalszych planach politycznych.
Nie jest tajemnicą, że rok temu doszło miedzy nią a szefem Solidarnej Polski do konfliktu. Mimo zarządzonej dyscypliny partyjnej zagłosowała wówczas za udzieleniem premierowi Donaldowi Tuskowi votum nieufności, podczas gdy pozostali członkowie klubu SP wstrzymali się od głosu. Za niesubordynację Wróbel straciła funkcję wiceprzewodniczącej klubu.
W Radomiu pojawiły się spekulacje, że wystartuje ona w wyborach na prezydenta tego miasta, z którego pochodzi jako rywalka m.in. wywodzącego się z Prawa i Sprawiedliwości obecnego włodarza Andrzeja Kosztowniaka.
Pytana o to, czy jest gotowa wrócić do współpracy z PiS, z którego odeszła w 2011 roku powiedziała, że "poglądów politycznych nie zmieniła".
Klub parlamentarny Solidarnej Polski rozpadł się ponad tydzień temu po rezygnacji z członkostwa w nim posłów Ludwika Dorna i Tomasza Górskiego.
Sporo spekuluje się na temat możliwości objęcia ważnej funkcji w Kancelarii Prezydenta RP przez Pawła Kowala z nie rokującej dobrze na przyszłość Polski Razem.
Intuicja podpowiada mi, że to jeszcze nie koniec widowiskowych ucieczek polityków z przegranych partii.