Wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński nie przestaje zadziwiać swoim dobrym samopoczuciem oraz kompletnym oderwaniem od rzeczywistości. Wydaje mu się, że jest ważną postacią na polskiej scenie politycznej i wiele od niego zależy, wzbudzając swoją postawą na przemian wesołość lub niesmak u jej obserwatorów.
Pod koniec kampanii wyborczej do parlamentu postanowił znowu zabłysnąć i wezwał do debaty prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, używając do tego słynnego cytatu z filmu "Sami swoi":
- Panie Kaczyński, podejdź pan do płota, nie chowaj się za plecami Beaty Szydło. Wyzywam pana na pojedynek. Nie boję się pana i pańskich oskarżeń, bo jest pan mocny tylko w gębusi.
Jak łatwo się domyślić, Piechociński nie otrzymał żadnej odpowiedzi na tę propozycję. Została ona kompletnie zlekceważona przez Kaczyńskiego, czemu trudno się dziwić.
Gdybym miał podpowiedzieć szefowi PiS adekwatną odpowiedź na bezceremonialną zaczepkę prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego, to zacytowałbym Juliana Tuwima:
"Próżność repliki się spodziewał,
nie dam ci prztyczka ani klapsa,
nie powiem nawet pies cię je**ł,
bo to mezalians byłby dla psa".