W wieku 100 lat zmarł w Krakowie jeden z ostatnich żyjących uczestników obrony Tobruku i bitwy o Monte Cassino, kawaler Orderu Virtuti Militari podpułkownik Mieczysław Herod.
Prezes Obszaru Południowego Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość" Małgorzata Janiec, która poinformowała o jego śmierci, przypomniała słowa wypowiedziane przezeń w lutym br., podczas uroczystości z okazji 100. urodzin: "Urodziłem się w niewoli, ale żyję w wolnej Polsce. W Polsce, o którą walczyłem."
Inny kombatant spod Monte Cassino, profesor Wojciech Narębski, niedawno zainicjował starania o awansowanie swojego współtowarzysza broni i przyjaciela do stopnia generała brygady. Może prezydent Andrzej Duda zechce dokonać tego aktu pośmiertnie, podczas pogrzebu ppłk. Heroda, który odbędzie się we wtorek na cmentarzu Grębałowskim w Krakowie po Mszy Świętej odprawionej w kościele garnizonowym pw. Świętej. Agnieszki przy ulicy Dietla 30.
Urodzony 20 lutego 1918 roku we wsi Rzeplin koło Krakowa Herod wstąpił po ukończeniu szkoły powszechnej w Skale na ochotnika do 6. Pułku Artylerii Lekkiej w Krakowie, w którym dosłużył się przed wybuchem II wojny światowej stopnia kaprala. 2 września 1939 roku został odznaczony Srebrnym Krzyżem Wojennym Orderu Virtuti Militari za zniszczenie 3 czołgów i uszkodzenie kilkunastu innych w bitwie pod Pszczyną. Pod koniec września dostał się do niewoli niemieckiej, ale zdołał z niej uciec.
W 1940 roku przedostał się na Węgry, a potem do Syrii, gdzie został żołnierzem Brygady Strzelców Karpackich, która po kapitulacji Francji przemieściła się do Palestyny, a w marcu 1941 roku przerzucono ją drogą morską do Tobruku. Wraz ze swoim Karpackim Pułkiem Artylerii kpr. Herod wziął udział w obronie twierdzy przed oddziałami włoskimi i niemieckimi.
Jako podchorąży artylerii w 3 Dywizji Strzelców Karpackich II Korpusu Polskich Sił Zbrojnych generała Władysława Andersa odbył całą kampanię włoską, po czym znalazł się w Anglii. Maturę zdał w 1946 roku w Liverpoolu. Po powrocie do Polski ukończył studia ekonomiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, a następnie przez kilkadziesiąt lat pracował w kombinacie metalurgicznym w Nowej Hucie.
"Mieciu był niezmordowany. Od lat uczestniczył w spotkaniach z młodzieżą, m.in. z harcerzami ze Skawiny oraz z uczniami ze szkoły podstawowej w Bukowskiej Woli noszącej imię Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich - Obrońców Tobruku" - wspominał go w rozmowie z "Gościem Niedzielnym" prof. Narębski.
A senator Anna Maria Anders powiedziała do niego w ubiegłym roku:
"Dzięki takim osobom jak pan, mój ojciec generał Władysław Anders mógł tworzyć wspaniałą armię, której czyny okryte zostały chwałą wojenną na polach bitewnych pod Monte Cassino, Ankoną i Bolonią"
Na trumnie, a potem na grobie podpułkownika Mieczysława Heroda na pewno nie zabraknie czerwonych maków, które pod Monte Cassino "zamiast rosy piły polską krew".
(nm)