Wiem, że nikt nie lubi, kiedy odbiera mu się coś przyjemnego (np. dzień wolny od pracy), ale mimo to nie mogę zrozumieć, dlaczego obchodzimy w niepodległej Polsce święto 1 maja.
Mało jest dat tak bardzo kojarzących się z sowieckim reżimem i z perfidnym zakłamaniem przez komunistów idei pięknego w założeniu robotniczego święta. Druga to 22 lipca, kiedy cynicznie kazano nam w czasach PRL czcić zniewolenie naszego kraju przez obce mocarstwo jako symbol jego wyzwolenia, ale ten dzień od dawna zapisano już w kalendarzu na czarno.
Jestem niemal pewny, że gdyby nie przywrócono po 1989 roku święta 3 Maja, które pozwala kreować łącznie z wcześniejszym o dwa dni "świętem pracy" wyjątkowo długi weekend, to drugie zostałoby już dawno skasowane jako relikt minionego ustroju.
Wielokrotnie zgłaszałem w swoich artykułach potrzebę wykreślenia 1 maja z listy dni wolnych od pracy i nadal uważam, że tak powinno się stać. Skoro nasz parlament uchwala właśnie ustawę o dekomunizacji przestrzeni publicznej, ponawiam mój apel, a ponieważ zawsze myślę pozytywnie, to proponuję dla zachowania świątecznej równowagi zaczerwienienie w kalendarzu 6 sierpnia - rocznicy wymarszu z krakowskich Oleandrów Pierwszej Kompani Kadrowej Strzelców Józefa Piłsudskiego na zwieńczony triumfem 11 listopada 1918 roku szlak niepodległości.