Polityka jest grą dla twardych ludzi. Nie ma w niej przyjaźni, sentymentów, uznania dla dawnych zasług, często brakuje także zwykłej przyzwoitości i elementarnej kultury osobistej. Ten, kto myśli inaczej jest skrajnie naiwny i przykłada do tej dziedziny życia publicznego zupełnie nieprzystającą do niego miarę.
Poważne kłopoty Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie są moim zmartwienie, wręcz przeciwnie, cieszy mnie perspektywa jego odejścia z pierwszego szeregu polskich partii, co od dawna należy się formacji nadal tkwiącej korzeniami (tak personalnymi jak ideowymi) w epoce PRL.
A jednak żal było mi oglądać wczoraj w "Faktach po Faktach" Telewizji TVN 24 zawieszonego w prawach członka tego ugrupowania Grzegorza Napieralskiego. Były przewodniczący SLD nie krył rozczarowania i zdenerwowania, łamał mu się głos, miał łzy w oczach. Mimo że jest obecny w polityce wiele lat i doskonale zna jej bezlitosne prawa, bardzo emocjonalnie przeżywa swoją porażkę, którą może jeszcze pogłębić wyrzucenie go z partii, bo taki scenariusz wydaje się całkiem realny.
Ja rozumiem, że można kogoś wyrzucić, ale to się zaprasza tego kogoś do gabinetu, mówi się: "przekroczyłeś takie linie, nie rozumiemy tego, podpisuję taki dokument i cię wyrzucam" Ale czemu karać ludzi, czemu robić to w taki sposób? - skarżył się na antenie TVN 24 podkreślając, że w tej decyzji nie widzi żadnej logiki i był to de facto sąd kapturowy nad nim.
Napieralski tłumaczył, że zawsze był lojalny wobec aktualnych władz partii i robił wszystko, aby Sojusz miał jak największe poparcie społeczne i uzyskiwał dobre wyniki w wyborach. Cały jego występ da się streścić w słowach: "nie zasłużyłem sobie na takie potraktowanie przez Leszka Millera".
No cóż, nie pierwszy to i nie ostatni polityk, który na własnej skórze przekonał się, że w razie zagrożenia nie ma co liczyć na partyjnych przyjaciół, którzy schlebiali mu i nadskakiwali wtedy, gdy był prominentnym działaczem i rozdawał karty w wewnętrznych rozgrywkach. Mógłby jednak zachować się nieco bardziej po męsku w telewizyjnym studiu. Tylko o to mam do niego pretensje.