Niedawno pisałem tutaj o nieprawidłowym nazewnictwie dotyczącym miejsca pochówku Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii (nie spoczywają w wawelskiej krypcie pod wieżą Srebrnych Dzwonów lecz w jej przedsionku) oraz Krzyża Narodowej Pamięci na placu ojca generała Adama Studzińskiego (błędnie określanym jako Katyński). Po lekturze tego tekstu kilku znajomych krakowian poprosiło mnie o sprostowanie jeszcze jednej nieścisłości w podobnej materii.
Największy i najsławniejszy dzwon królewskiej katedry na Wawelu nosi nazwę Zygmunt, a nie - jak powszechnie się mówi i pisze - Zygmunta. Chodzi tylko o jedną literę, ale różnica jest znaczna.
Znany chyba każdemu Polakowi z obwieszczania potężnym, głębokim tonem (słyszanym lepiej poza Krakowem niż w samym mieście) ważnych wydarzeń i rocznic oraz uroczystości kościelnych i państwowych (około 30 rocznie) dzwon wykonał w 1520 roku w wawelskiej ludwisarni Hans Beham z Norymbergi. Na jego płaszczu widnieją postacie Świętych Zygmunta i Stanisława oraz herby Polski i Litwy.
Po raz pierwszy odezwał się 13 lipca 1521 roku, co tak opisał Stanisław Wyspiański w "Weselu", wkładając te słowa w usta Stańczyka:
Dzwon królewski.
Siedziałem u królewskich stóp,
królewski za mną dwór:
synaczek i kilka cór,
Włoszka - a wielki chór
kleru zawodził hymny;
a dzwon wschodził.
Patrzali wszyscy w górę,
a dzwon wschodził
zawisnął u szczytów
i z wyżyn się rozdzwonił:
głos leciał, polatał,
kołysał się górnie,
wysoko, podchmurnie
a tłum się wielki pokłonił.
Pojrzałem na króla,
a król się zapłonił...
Dzwon dzwonił.
Tym monarchą był Zygmunt I Stary, ale nazwa dzwonu nawiązuje do noszącego to samo imię, a żyjącego na przełomie V oraz VI wieku, wyniesionego na ołtarze i bardzo wysoko cenionego przez dynastię Jagiellonów króla Burgundów.
Także inne wawelskie dzwony noszą imiona, których się nie odmienia: Nowak (zwany też Mieczysławem), Zbyszko, Maciek, Kardynał (ufundowany przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego), Tęczyński, Urban.