Pośpiech i żądza natychmiastowego odegrania się na politycznym przeciwniku rzadko przynoszą sukcesy. Zamiast działać szybko i bez namysłu, lepiej spokojnie przeorganizować szeregi, przygotować nową strategię, wyznaczyć dalekosiężne plany, dostosowując do nich konieczne zmiany personalne. Działanie na łapu-capu jest mało poważne i może raczej odstręczyć dotychczasowych zwolenników zamiast przysporzyć nowych.
A właśnie tak bałaganiarsko, nieporadnie, bez żadnej koncepcji, na chybcika atakują zwycięskie w wyborach Prawo i Sprawiedliwość nieżyczliwe tej partii środowiska spod znaku „Gazety Wyborczej”. O ile Platforma Obywatelska zachowuje pewną powściągliwość i zajęta jest w tej chwili głównie sama sobą, o tyle towarzystwo z ulicy Czerskiej kompletnie oszalało z nienawiści do Jarosława Kaczyńskiego, miotając się od jednego niedorzecznego projektu do drugiego.
Powoływanie jakichś dziwacznych komitetów, nakłanianie do noszenia oporników i wywieszania flag Unii Europejskiej, publiczne czytanie Konstytucji RP, manifestacje pod Sejmem bez określonych haseł dobitnie świadczą o kompletnej dezorientacji oraz braku poważnego projektu politycznego, który można byłoby rzetelnie i konsekwentnie budować w opozycji do obecnej władzy. Odgrzewanie starych i mocno już nieświeżych kotletów z okresu walki z reżimem komunistycznym PRL jest przejawem źle pojętego kombatanctwa, a nie twórczego przeciwstawiania się ekipie rządowej, która zdecydowanie, energicznie, ale z dużą dozą spokoju wprowadza w życie ogłoszony w obu tegorocznych kampaniach wyborczych program.
Środowiska skupione wokół „GW” chyba zapomniały o co najmniej dwóch starych porzekadłach: „co nagle to po diable” i „pośpiech jest złym doradcą”. Swoją nadgorliwością, która - by raz jeszcze odwołać się do nieco zmodyfikowanej ludowej mądrości - bywa gorsza od faszyzmu i komunizmu razem wziętych działają per saldo na korzyść PiS, o czym najlepiej świadczą wyniki ostatnich sondaży.
Działając w taki sposób nie tylko wzmacnia się aktualną władzę, ale także zniechęca do siebie jej przeciwników, których jest przecież nadal sporo. Oczekują oni jednak mniej emocjonalnych, a bardziej merytorycznych posunięć. Takimi metodami na pewno daleko się nie zajedzie, a kompromitacja czyha za progiem.