Zestrzelenie pasażerskiego samolotu nad Ukrainą wschodnią i śmierć setek pasażerów przypomina inną katastrofę lotniczą, która miała miejsce w Polsce. Po mimo upływu 45 lat do dziś nie została ona wyjaśniona. Chodzi o katastrofę samolotu rejsowego AN-24 z Warszawy do Krakowa, który 2 kwietnia 1969 r. rozbił się pod górą Polica koło Zawoi. Zginęły wówczas 53 osoby, w tym członkowie załogi. Nikt nie ocalał.
Miałem wtedy 13 lat, ale sprawę dobrze pamiętam. Tym bardziej, że dwóch pasażerów tego lotu znałem osobiście. Pierwszym z nich był prof. Zenon Klemensiewicz, wybitny językoznawca, z którego córką, prof. Ireną Bajerową przyjaźnili się moi rodzice. Drugim ks. Antoni Naumczyk, sąsiad z tej samej ulicy, który w katastrofie tej zginął wraz z żoną i dziećmi (jako duchowny Kościoła polskokatolickiego był żonaty).
Dużo o tym tragicznym wydarzeniu opowiadała mi również nieżyjąca już dziś Zofia Tetelowska, założycielka Fundacji im. Brata Alberta w Radwanowicach, której rodzona siostra, Irena Tetelowska, dziennikarka i dyrektor Ośrodka Badań Prasoznawczych w Krakowie, a zarazem asystentka wspomnianego prof. Klemensiewicza, także leciała tym samolotem. Nawiasem mówiąc, miejsca w samolocie ustąpił jej inny z profesorów krakowskich, który dzięki czemu ocalał.
Pani Zofia, mówiąc wiele o tej tragedii, nigdy nie uwierzyła w oficjalną wersję władz. A ta zrzucała całą winę na pilotów, którzy mieliby jakoby "przeoczyć" Kraków i polecieć na ślepo w kierunku pasma Babiej Góry, czyli aż ponad 100 km poza lotnisko w Balicach. Była też nieufna do wielce sensacyjnych, wręcz spiskowych, wersji, które narodziły się wówczas w społeczeństwie. Niemniej jednak uważała, że samolot ktoś celowo skierował w kierunku granic Polski, a władze tuszują prawdziwe przyczyny katastrofy. Czy samolot był uprowadzony? A jeżeli tak, to czy uprowadzili go piloci, czy ktoś z pasażerów? Czy samolot został zestrzelony? A może była jakaś inna przyczyna?
Panią Zofią zawsze nurtowały te pytania, które także i teraz pozostawiają bez odpowiedzi. Dodam, że miała ona też żal do władz Trzeciej RP, że nie zajęły się należytym wyjaśnieniem tej tragedii. Przecież gdzieś w materiałach przejętych przez Instytut Pamięci Narodowej po dawnej PZPR oraz po rozwiązanych komendach Milicji Obywatelskie i Służby Bezpieczeństwa musi być jakaś informacja o urzędowym śledztwie i prawdziwych przyczynach. Pomimo upływu lat wyjaśnienie to należy się krew ofiar.
A może ktoś z Czytelników chciałby coś szerzej na ten temat napisać?