Kiedyś słyszeliśmy o kombinezonach, które pomagały skoczkom narciarskim latać dalej, czy kostiumach kąpielowych, które pozwalały szybciej pływać. Teraz cały sportowy świat dyskutuje o dyfuzorach, które sprawiają, że niektórzy kierowcy Formuły 1 mogą jeździć szybciej.
Trybunał Arbitrażowy Światowej Federacji Samochodowej zdecydował, że dwustopniowe dyfuzory w bolidach Formuły 1 są zgodne z przepisami. To dzięki nim zespoły Brawn GP, Toyota i Williams są na początku sezonu bezkonkurencyjne. Tylne dyfuzory występują w wielu samochodach sportowych, w Formule 1 ich znaczenie jest po prostu największe. Ich zadaniem jest wytwarzanie dodatkowej siły dociskającej auto do toru. Odbywa się to na podobnej zasadzie jak w przypadku skrzydeł samolotu, tyle, że... w drugą stronę. Korzysta się ze znanego nam ze szkoły prawa Bernoulliego. Od końca lat 70-tych kształtowano podwozie tak, by zmniejszony prześwit miedzy kadłubem a torem wymuszał szybszy przepływ powietrza i prowadził do obniżenia ciśnienia. Takie rozwiązanie rzeczywiście umożliwiało przyspieszenie jazdy zwłaszcza na zakrętach. Formuła 1 zakazała jednak takich praktyk, bo w razie podbicia na nierówności samochody całkowicie traciły przyczepność i wylatywały w powietrze. Przepisy wymagają teraz, by podwozie było płaskie od przedniej osi do tylnej. I tu właśnie pojawia się miejsce na dyfuzor. To odpowiednio ukształtowany fragment podwozia za tylną osią. Kierownictwo Formuły 1 w nowych przepisach zmierzających do zmniejszenia siły dociskającej, zwiększenia oporu powietrza i zmniejszenia kosztów nałożyło ograniczenia także na konstrukcję tego elementu. Tyle, że w ramach tych ograniczeń niektórzy zaprojektowali bardziej wydajne dyfuzory i... uciekają konkurencji.