Nie gazy cieplarniane, ale zawieszone w powietrzu aerozole mogą mieć największy wpływ na ocieplenie klimatu Arktyki - pokazują najnowsze badania naukowców NASA. Ich praca zwraca uwagę na to, że prognozowanie zmian klimatu może być jeszcze bardziej skomplikowane, niż dotąd uważano.
Badania sugerują, że zmiana zawartości aerozoli, albo - jak się u nas oficjalnie mówi - pyłów zawieszonych w atmosferze, odpowiada za ponad 45 procent wzrostu średniej temperatury w Arktyce. Jak się szacuje, w ciągu 30 lat ta zmiana sięgnęła półtora stopnia Celsjusza. W tym czasie, z jednej strony kraje uprzemysłowione ograniczyły emisję dwutlenku siarki, z którego powstają siarczany odbuijające promieniowanie słoneczne. Z drugiej strony kraje rozwijające zwiększyły znacznie emisję pyłów i sadzy, która z kolei zatrzymuje ciepło. Oba procesy przyczyniają się do ocieplenia klimatu. W Arktyce widać to najbardziej, bo zbierają się nad nią zanieczyszczenia z Europy i Ameryki Północnej, a małe opady nie usuwają aerozoli z atmosfery dostatecznie szybko...