Osiem ogni rozpalił w Australii, a jedno - w Meksyku. Marek Tomalik, niestrudzony wędrowiec w czasoprzestrzeni (świata? umysłu?), stworzył niecodzienne dzieło. Napisałem "dzieło", bo "9 ognisk" nie jest tradycyjną książką, mimo że ją do złudzenia przypomina. Wprawdzie już z zewnątrz widać oryginalny zamysł, księga jest jakby przepołowiona, a obie części odwrócone do siebie "plecami" o 180 stopni, ale to jedynie wierzchnia warstwa znaczeniowa, widoczna od pierwszego wejrzenia. Trzeba otworzyć okładki jak podwójną bramę i nie tylko czytać, ale wejść do środka.
Aborygeńskie obrazy są jak księgi, pełne ukrytej wiedzy - wskazał mi na ten fenomen Autor "9 ognisk", globtroter, który Antypody uczynił swoją drugą -fantasmagoryczną- ojczyzną. Człowiek o takiej wrażliwości musi konstruować własne "domy-książki".
To, co wyróżnia literacki twór Marka, określiłbym mianem "architek(s)tury". Jest to bowiem tekst wielowymiarowy, mający własną, wyjątkową architekturę, zbudowany ze słów wydrukowanych jak gdyby na mentalnej drukarce 3D. Są tam zdania jak pokoje w złudnej amfiladzie- przechodzimy przez jedno, prowadzące do drugiego, z drugiego do trzeciego, jak w zwykłej opowieści, aż tu nagle pojawia się w ścianie jakiś tajny, tonący w mroku korytarz, ciemna sień. Kto się boi, nie wchodzi. A jest się czego obawiać: wyśmiania, pukania się w czoło, uśmieszków politowania, prostackich etykietek. Trzy "łaty" na literę P: paranoik, psychol i pajac. Ja się nie boję.
Wchodzę w To.
I tak: ten tom nazwałem sobie "tomalik", wierząc, że Marek stworzył nowy rodzaj księgi, nową księgę rodzaju - literackiego. Ni to traktat, ni dialog, ni wykład, ni to powieść drogi. Bildungsroman ("powieść o duchowym formowaniu się bohatera") też nie do końca. Choć wszystkiego tego jest tutaj po trochu, dodawanie do siebie cząstek daje inną sumę - doświadczeń "rdzennych" i psychodelicznych oraz nieco naiwnych zachwytów nad głębiami współczesnej fizyki. To jak nowa wersja "Pieśni niewinności i doświadczenia" inspirowana lekturą Williama Blake'a.
Skąd się na przykład wzięła idea, zawarta w tytule księgi "9 ognisk"? Marek twierdzi, że cyfrę 9 podpowiedział mu ów słynny poeta-mistyk, szalony angielski artysta z przełomu XVIII i XIX wieku. To raczej William Blake mnie wybrał, a nie ja jego - mówi niby żartem, jednak chyba serio. Bowiem poemat "Czterej Zoa" jest kluczem, z dziewięcioma Nocami, księgami pełnymi przerażających obrazów:
Nie ma Miasta, Łanu ni Sadu! Tylko Skała i Piasek!
Nie ma Słońca, Księżyca ni Gwiazdy, tylko szorstkie, mroźne skały
Tulące się do siebie w pustce, unoszone przez ogień w głębi (...)
Czego to obraz? W Australii mówi się o krainie "Nigdy-Nigdy". Marek tłumaczy to w książce i w rozmowie ze mną. Sięgam po słynny tom Czesława Miłosza "Ziemia Ulro" inspirowany Blake'owskimi wizjami. W kole śmierci, czyli w Ulro, człowiek zmienia innych ludzi w nic nie znaczące cienie, twory przypadku zaraz zapadające w niebyt, i ponieważ nie może naprawdę uwierzyć w ich realność, popada w niewolę "ego", czyli Widma (Spectre).
Marek Tomalik robi wszystko, aby osoby, które zaprosił do kręgu wokół swojego ogniska, nie były jedynie cieniami pełgających płomieni. Wyzwala się więzienia własnego "ja". Otwiera na ich życiowe historie. Nic dziwnego, że inna jego książka nosi tytuł "u ludzi", z mottem na okładce: w pamięci zostali ludzie, spotkania z nimi, zachwyt nad tym, co robią i jak to robią.
Czy Blake osobiście nienawidził Newtona, tak po ludzku? Nie wiem. Newtonowskiego systemu na pewno. To jeden z ważnych tematów rozmów w "9 ogniskach". William Blake gardził wiedzą i nauką, widział w niej zgubę, w swoich rycinach umieścił Newtona rysującego cyrklem figury geometryczne na dnie morza... Twierdził, że nauka zamyka drogę ku wolności. Jest orężem władzy. W szczególności tej kierowanej przez chłodną kalkulację. To nauka zapewniła nam tyranię i cierpienie... Za jej przyczyną pojawiły się kodeksy zakazów i nakazów. I maszyny.
Blake uwiecznił Newtona w swym alegorycznym dziele. Przepisuję hasło z Wiki, dla ułatwienia. Ale i dla ćwiczenia Twojej Wyobraźni, tej Blake'owskiej bohaterki pozytywnej:
Newton - obraz wykonany akwarelą i piórkiem w 1795 roku autorstwa angielskiego poety, malarza i grafika Williama Blake’a. Naga postać o nadmiernej muskulaturze ciała ukazana jest na dnie morza, w chwili gdy kreśli za pomocą cyrkla figury geometryczne. Jest to odniesienie do Urizena i ograniczonego tworzenia. Uosabia niszczącą siłę męskiego pierwiastka rozumu i jest inspirowana freskami Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej.
Marek zastanawiając się nad naukową wiedzą, nie bije pokłonów przed bożkami racjonalizmu i materializmu. Przeciwnie: poszukuje w fizyce pierwiastka metafizycznego. Wydaje się to nonsensowne, ale współczesna nauka boryka się właśnie z takim poczuciem absurdu, sięgając tam, gdzie rozum (ten tradycyjny) nie sięga.
Wydaje się, że nasza epoka nacechowana jest wzrostem znaczenia fizyki i jej gwałtownym rozwojem, ale także zadomowieniem się postawy rezygnacji z powodu domniemanych granic poznania naukowego. W niektórych jesteśmy nawet świadkami ucieczki do antycznego świata magii i mistycyzmu.
Myślenie "holistyczne" ... łączenie różnych doświadczeń ... synteza odmiennych światopoglądów ... włączanie do zachodniej tradycji oświeceniowej obcych nam, nieznanych wcześniej iluminacji przeżywanych przez wyidealizowanych Rdzennych, albo powrót do zapomnianych duchowych ścieżek wiodących do starożytnej Wiedzy (Gnozy).
Nie chciałem z Markiem na takie tematy rozmawiać w sterylnym radiowym studiu. Wolałem wolną przestrzeń, wpisując swoją swobodną rozmowę z Autorem w jego płomienną serię. Rzecz jasna, nie traktuj tego wywiadu jako dodatku do książki Marka; to nie jest ognisko dziesiąte, choć kusi mnie, aby napisać o symbolice liczby 10 w systemie Pitagorejczyków- dla tej starożytnej sekty oznaczającej Doskonałość.
Nasz dialog na dziedzińcu radia RMF FM i RMF Classic rozgrywał się u podnóża "totemicznego" Kopca Kościuszki, pod łopoczącym płótnem parasola, które -targane przez porywisty wiatr- przeszło swoistą "pirometamorfozę". W nagraniu brzmi bowiem jak trzaskające w płomieniach szczapy i pękające w ogniu, zwęglone konary z jakiegoś imaginacyjnego australijskiego drzewa.
Mistycyzujący patos symboli w naszej rozmowie rodem z poematów Blake'a przerywały nam prozaiczne i nic nie znaczące zdarzonka, a to jakiś szczebiot truchtających w pobliżu berbeciów, to znów gniewny warkot aut, niecierpliwie węszących za wolnym dla siebie miejscem na dziedzińcu. Marek mówił z przejęciem o zagadkach cząstek elementarnych i ezoterycznych obrazach Aborygenów, a tu jego długi i uczony wywód przerywały ni stąd, ni zowąd nieznośne znaki przestankowe: natrętne osy na nosie jak przecinki dopisywane przez pedantycznego belfra.
I taka też z tej rozmowy płynie nauka: wszystko płynie, ma znaczenie, nie wszystko to słowa. Liczy się również to, co wokół mowy, jej osnowa, nić tkana przez niewidzialnego i milczącego świadka: Cały Świat, cały czas. (Mówiąc "Markiem": w uważnym życiu trzeba brać pod uwagę mikroświat i makrokosmos oraz brać poprawkę na ich wzajemne, dynamiczne relacje.) To po to są te wszystkie osy i parasole, i dzieci, i samochody.
I świadomość innego, współczesnego "tła", pseudoduchowego szumu, który już od dawna mocno mnie niepokoi - wszechobecności współczesnej gnozy (ubóstwienia Człowieka, po strąceniu Boga z piedestału) zwanej popularnie New Age.
Marek prosił mnie o listę lektur, o których wspominałem już poza mikrofonem. Mam w domu taki już przestudiowany przed laty prywatny "indeks ksiąg zakazanych". W kontrapunkcie do moich "ochów i achów" nad "9 ogniskami" posypuję tu głowę popiołem, że dałem się nabrać wcześniej (Marku, wybacz) na nieco podobne w tonie, choć nie tak fascynujące tomy:
- Ralph Abraham, Rupert Sheldrake i Terence McKenna "Zdążyć przed Apokalipsą"
- Renee Weber "Poszukiwanie jedności. Nauka i mistyka" (wywiady od Dalajlamy po Sheldrake'a)
- Erik Davis "TechGnoza"
- Piotr Demianowicz Uspienski "Fragmenty nieznanego nauczania"
- Georgij Iwanowicz Gurdżijew "Spotkania z wybitnymi ludźmi"
- Carlos Castaneda "Nauki Don Juana", "Odrębna rzeczywistość", "Podróż do Ixtlan", "Opowieści o mocy" , "Dar orła", "Potęga milczenia"
- Harlam Margold "Alchemia życia"
- Aldous Huxley "Filozofia wieczysta", "Bramy percepcji"
- Joseph Campbell "Potęga mitu", "Bohater o tysiącu twarzy"
Jest więcej takich moich "zimnych ogni". Tu niech wystarczy te dziewięć.