Pozostaje od lat w ukryciu, pisząc swe artykuły i książki pod pseudonimem Aleksander Ścios.

W swoich wpisach nieraz sięgałem do jego tekstów i tomów, które często czytałem z ołówkiem w ręku. A są to: „Trzecia Rzeczpospolita czy Trzecia Faza”„Kręgi Piekła sprawa Krzysztofa Olewnika”„Zbrodnia smoleńska. Anatomia dezinformacji”„Smoleńsk. Pułapka tajnych służb?”„Antykomunizm broń utracona”„Bezpieka. O mitologii służb specjalnych PRL”„Afera marszałkowa”„Zbrodnia założycielska III RP. Zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki”  i najnowsza „Nudis verbis – przeciwko mitom” wydana w oficynie Prohibita przez prawego wydawcę Pawła Tobołę Pertkiewicza. Zachęcam z całego serca i umysłu. To tom pełen rozumnych emocji i myśli będących wyrazem pięknych uczuć.           

Aleksander Ścios jest w prostej linii spadkobiercą idei, postawy i stylu Józefa Mackiewicza, jednego z niewielu prawdziwie antykomunistycznych polskich pisarzy XX wieku. Oczywistym znakiem tej kontynuacji jest tytuł- "Nudis verbis- przeciwko mitom". To jest jakby głos Mackiewicza zza grobu, jako autora "Nudis verbis" - publicystyki z lat 1939 - 1949. Jeśli ktoś chce wiedzieć, o czym i w jaki sposób pisałby autor "Kontry", gdyby żył, powinien sięgnąć po dzieło Ściosa. Ten nasz współczesny, według mnie najwybitniejszy i najbardziej osobny myśliciel polityczny, dokonuje twórczej ekstrapolacji Mackiewicza. To projekcja tamtej prozy na nasz krajowy ekran, gdy usuniemy z niego neokomunistyczne widma, propagandowe symulakry, wszystkie puste słowa i nierzeczywiste obrazy.   

Oto próbka tej twórczej metody. Autor "Nudis verbis - przeciwko mitom" zastanawia się nad aktualnością mackiewiczowskiej wizji geopolitycznej z połowy XX w. Gdzie przebiega analogia między powojennymi diagnozami pisarza a naszą współczesnością i co wspólnego z obecnym położeniem Polski może mieć opis realiów sprzed 60 lat?"- pyta Aleksander Ścios i przywołuje plastyczny opis Polski rodem z książki Mackiewicza. "Gdybym miał w obrazie odmalować ówczesną tragedię polityczną Kraju, przedstawiłbym naród w postaci pochodu, który z pieśnią na ustach, na przemian męczeńską i triumfalną, gnany jest przez siepaczy hitlerowskich w przepaść bolszewicką, a po bokach kroczące szpalery ‘autorytetów’ konspiracji, pilnujących z pistoletami w garści, aby nikt z tego pochodu się nie wyłamał, nikt nie próbował zawrócić czy innych przed przepaścią nie ostrzegł.

Ścios potrafi trafnie przełożyć tę wizję na nasze współczesne realia. Jakkolwiek ‘siepaczy hitlerowskich’ zastępują dziś szacowni politycy niemieccy, z pupilką Stasi na czele, a ‘przepaść bolszewicka, ma być zaledwie koleiną, wytyczoną politycznym ‘georealizmem’, obraz nakreślony przez pisarza musi przerażać swoją aktualnością. Trwająca kolejny rok wojna na Ukrainie, powinna bowiem uświadamiać, że dwa żywioły, rosyjski i niemiecki, nadal potrafią współpracować w dziele zniewolenia Europy. Agresja wobec Ukrainy jest tu zaledwie etapem i swoistym ‘polem doświadczalnym’ nowego sojuszu Moskwy i Berlina. Akta niemieckich polityków, zgromadzone w archiwach Łubianki, wspólnota interesów ekonomicznych i celów geopolitycznych, dają pewność, że sojusz ten przetrwa każdą próbę. Na tle relacji europejskich nadal stanowi on śmiertelne zagrożenie.        

Mackiewicz napisał z bolesną ironią o "kroczących szpalerach ‘autorytetów’ konspiracji". Dziś też mamy nieliczne a krzykliwe "autorytety konspiracji" z symboliczną postacią "Nadredaktora" - szefa "Gazety Wyborczej", guru całego tego aparatu neokomunistycznej propagandy z ulicy Czerskiej. Kiedy czytam najnowszą książkę Ściosa przypomina mi się słynny cytat ze Zbigniewa Herberta, Mistrza dla autora "Nudis verbis- przeciwko mitom": Michnik jest manipulatorem. To jest człowiek złej woli, kłamca, oszust intelektualny. Ideologia tych panów, to jest to, żeby w Polsce zapanował >>socjalizm z ludzką twarzą<<. To jest widmo dla mnie zupełnie nie do zniesienia. Jest potwór, więc powinien mieć twarz potwora. Ja nie wytrzymuję takich hybryd i uciekam przez okno z krzykiem. Właśnie w tym herbertowskim znaczeniu Ścios opisuje przekleństwo "hybrydyczności" ojców założycieli III RP: W czasach PRL-u, zetknięcie komunizmu z polskością, zawsze ujawniało przepaść tak różnych systemów wartości, obnażało odrębności języka, kultury i tradycji. Napotykano ją szczególnie tam, gdzie komuniści próbowali mieszać porządki; godzić patriotyzm z dogmatem internacjonalizmu lub integrować państwowy ateizm z polskim katolicyzmem. Sztuka połączenia tych nieprzystawalnych światów, udawała się tylko osobnikom praktykujący postawy konformistyczne: z jednej strony ‘otwartym katolikom’, w rodzaju Mazowieckiego czy Wielowieyskiego, z drugiej -‘marksistowskim schizmatykom’ jak Kuroń i Michnik. Z połączenia tych postaw stworzono zatem grupę demokratycznej opozycji, by znaleźć w niej partnerów do rozmów z komunistami. Ten system selekcji pozwala zrozumieć, dlaczego niemal wszyscy ludzie owej opozycji - budujący z ekipą Jaruzelskiego podwaliny III RP, to osoby w różny sposób związane z partią komunistyczną: jej członkowie, sympatycy, beneficjenci ówczesnych władz, artyści uwikłani w zależność od reżimu, uczestnicy życia publicznego w PRL, piewcy wszelkich odmian komunizmu ‘z ludzką twarzą’, oddani agenci bezpieki, a w najlepszym przypadku - ‘pożyteczni idioci’, pełniący z nadania SB rolę kompanów i magdalenkowych statystów. Ten cytat z książki Aleksandra Ściosa to dla mnie najwierniejszy obraz tego przeklętego dla Polski środowiska, "blatujacego" się z komunistami. Razem wpatrzeni wyłącznie w mityczną "przyszłość", w tchórzliwym geście zapomnienia o własnych przewinach, zwolennicy politycznej "futurologii" kpią z tych, którzy powracają do pism prawdziwie niezłomnego antykomunisty. Mackiewicz nie jest dla nich wyrzutem sumienia, a przebrzydłą figurą z czasów, gdy ich przodkowie wyzywali takich jak on Polaków od "karłów reakcji". Po co wracać do anachronicznych "narracji"? Jeszcze ktoś mógłby dojść do groźnego wniosku, "że optymizm nie zastąpi nam Polski"!

Ze świecą szukać u nas tak trafnych i bezkompromisowych analiz jak Ściosa. On nie jest z naszego świata dziennikarskich geszefciarzy i kramarzy pióra, piewców kompromitujących ich kompromisów. Jest totalnym outsiderem, twórcą wyklętym, autorem zbójeckim, więc i na tej płaszczyźnie powtarza los swego Mistrza. Świadomie podąża jego wąską i niebezpieczną, samotną ścieżką pośród skał, gdzie oddycha się ostrym, górskim tlenem, dlatego warto ryzykować, zamiast w tłumie, bezpiecznie łazić po zadymionych dolinach, snuć się beznadziejnie po drogach donikąd jak bezsensowny słowny smog.

Bo Ścios to haust! Jego blog jest hipertekstualną hiperwentylacją.

A czytać jego tom i pisać o nim to robić głęboki wdech-wydech!  

Tak, proszę Państwa, my mamy swojego nowego Mackiewicza!

Ścios pisze tak, jakby przewidywał, co "Ptasznik z Wilna" sądziłby o nas- dzisiejszych Polakach i naszych elitach, jak oceniałby wydarzenia z przełomu XX i XXI wieku, jakie diagnozy stawiałby w pierwszych dekadach III RP, jakie pisałby dla nas recepty. Ta medyczna metaforyka nie jest przypadkowa. Ścios pisze o "dżumie" zbierającej żniwo w Polsce i na świecie, nawiązując do słynnej powieści innego swojego mistrza Alberta Camusa. Autor "Nudis verbis. Przeciwko mitom" przekonująco argumentuje, że wciąż śmiertelnie groźna jest szalejąca dżuma komunizmu, zabijająca "duszę narodu". Na czym polega ten mord? Jeśli rozpoczęto go w latach 40. ubiegłego wieku, nie skończył się wraz z rzekomym ‘upadkiem komunizmu’. Ta zbrodnia trwa do dziś- w państwie zbudowanym na kłamstwie i sukcesji komunistycznej. Jest na etapie, w którym mieszkańcy nieszczęsnego Oranu cieszyli się ze śmierci szczurów roznoszących zarazę. Cieszyli niepomni ostrzeżenia, że dopiero śmierć roznosicieli wywoła epidemię i zabije całą populację. Bakcyl nie mógł zniknąć, on się nie ulotnił jak kamfora. Wirus zmutował i jeszcze bardziej uodpornił się na ideowe szczepionki i antybiotyki wiary. Co więcej jego efekty stały się niemal niewidoczne. Neokomunistyczna dżuma nie atakuje już głównie ciała, ona skuteczniej zabija nasze dusze. Kiedy marksizm pustoszył ekonomicznie zainfekowany kraj, taki gramscizm w spokoju pozostawia "bazę", atakując "nadbudowę". Całe grupy "intelektualistów" gorączkują, bełkoczą, halucynują, bo masowo najadły się neokomuszego szaleju. Znaleźć zdrową, odporną na jad jednostkę to prawdziwy cud. Jednym z elitarnych pisarzy, absolutnie niepodatnym na epidemię szalonych "świętych krów" komuny, jest właśnie Aleksander Ścios. On sam jest jak szczepionka!

Komunizm to dżuma, ale jest i cholera - tak zwanego georealizmu. Czym jest ta śmiertelna choroba "elit" III RP, którą ci zawsze "mądrzejsi" zarażają nas, biednych rodaków-rabów? Co to są za smutki-trutki, toksyczne koncepcje?  Ich twórcy nie tylko nie wierzą w potencjał Polaków i możliwość zbudowania silnej państwowości, ale porażeni własną niemocą, uczynili z naszego położenia geograficznego najtrwalsze kajdany. Bo jeśli nie ‘współpraca z Rosją’- to wizja ekonomicznej kolonii niemieckiej. Jeśli nie ‘zbliżenie z Zachodem’ - to moskiewski jasyr. ‘Przekleństwo georealizmu’ będzie nam ciążyć tak długo, jak długo dajemy wiarę, że Polska musi być proniemiecka. Albo nie istnieć w ogóle.              

Aleksander Ścios suchej nitki nie pozostawia na tej "filozofii" niewolników. Dla mnie osobiście to najcenniejszy wkład pisarza w naszą, polską tradycję niepodległościową. Dzięki autorowi "Nudis verbis-przeciwko mitom" ciągle żywe są koncepcje rodem z naszego wspaniałego dwudziestolecia międzywojennego. Przenikliwy publicysta nie pozwala nam zapomnieć, że nasz kraj zawsze leży między dwiema obcymi, ba!, wrogimi potencjami, nieustannie ekspansywnymi, prawie bez przerwy agresywnymi, dążącymi do realizacji swoich chorobliwych imperialnych ambicji, szalonych planów ponad stan. Jednym z najważniejszych fragmentów książki jest dla mnie pięć zdań na ten  temat.

Polska nie potrzebuje bowiem- ani Rosji ani Niemiec. Sąsiedztwo tych państw jest dla nas źródłem nieustannych konfliktów, wojen i ograniczeń państwowości. Jeśli syta i próżna Europa ‘potrzebuje Rosji’ - niech brata się z nią na własny rachunek. Nigdy zaś kosztem Polski i naszej niepodległości. Trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, że w najżywotniejszym interesie Polaków leży, by Rosja została rozbita i zniknęła z mapy świata, Niemcy zaś stały się krajem słabym militarnie i gospodarczo.

To dla mnie fragment, który z lubością ze Ściosa tutaj przepisuję: pięć prostych zdań jak palce prawej dłoni: raz, dwa, trzy, cztery, pięć. I wystarczy. Gdyby "Nudis verbis- przeciwko mitom" składało się tylko z takiego krótkiego akapitu, wystarczyłoby mi to, by kupić cały tom autora. To dziś złota myśl!

A przecież takich zdań jest tam bez liku. Głośno klaszczę w dłonie, kiedy autor cytuje słowa Józefa Mackiewicza dotyczące amerykańskiej pomocy wyłącznie tym krajom, które same tak bardzo się starają, że na to sojusznicze wsparcie zasługują. Te oceny sprzed 60 lat znakomicie współgrają z cytowanymi przez Aleksandra Ściosa analizami szefa amerykańskiego Stratforu George’a Friedmanna.

Bardzo trafne jest przeciwstawienie twardej polityki Izraela wobec arabskich sąsiadów potulności "naszych" georealistów w stosunku do państw ościennych. Kudy nam Polakom do mądrych Żydów?

Przekonuje mnie postulat "polskiej drogi" w polityce zagranicznej bez oglądania się na spójność "Unii Europejskiej" i "jedność NATO". Autor słusznie dowodzi, że interesy najważniejszych naszych zachodnich "partnerów" są sprzeczne z polską racją stanu. I ja palę Paryż, burzę Berlin oraz Brukselę.

Mimo że często - z braku lepszej alternatywy- bronię polityki rządu Prawa i Sprawiedliwości, przytakuję publicyście, który stracił nadzieję na wyrwanie się partii Jarosława Kaczyńskiego z konsensusu Okrągłego Stołu, systemu III RP oraz georealizmu. Podzielam też pogląd, że prezydentura Andrzeja Dudy jest bezpośrednią kontynuacją "komorowszczyzny" - personalną oraz strategiczną.

Podobnie pełna zgoda ze Ściosem, że do tej pory w naszym kraju nie było prawdziwie antysystemowego, antykomunistycznego  ugrupowania, a wszystkie dotychczasowe przejawy kontestacji III RP (np. Korwin, Kukiz) były jedynie kontrolowanym kanalizowaniem politycznej frustracji elektoratu.

Łączy mnie z autorem bardzo pozytywny ogląd naszego dwudziestolecia międzywojennego. I ja widzę w tym okresie źródło właściwej propaństwowej postawy. Bardzo celna jest na przykład ściosowska analiza maksymy szefa naszej dyplomacji przed II wojną światową. ’Polska jest na granicy dwóch światów’- mógł powiedzieć Józef Beck, obserwując zmiany, jakie zachodziły w Europie w połowie lat 30. Ówczesna ‘polityka równowagi’ była wprawdzie koncepcją optymalną, jednak w zderzeniu z europejską ‘polityką ustępstw’ i finalną zdradą Francji i Anglii, musiała zakończyć się klęską II Rzeczypospolitej. Uzupełnienie jej (co wówczas było niemożliwe), poprzez ścisły pakt militarny ze Stanami Zjednoczonymi, tworzyłoby całkowicie inną sytuację. Po wojnie całe pokolenia Polaków były zastraszane groźbą sowieckiej interwencji. Wyhodowanie tchórzy myślących o bezpieczeństwie naszego kraju tylko i wyłącznie w zgodzie z interesami Berlina, Paryża i Brukseli oraz w bojaźni i drżeniu przez Moskwicinami to - zdaniem Ściosa- największy triumf komunizmu. Dowodem na tę diagnozę jest fakt, że nasi przodkowie z Dwudziestolecia takich obaw nie przejawiali i nie stawiali sobie podobnych barier w dyplomacji. III RP to fałszywa nazwa, bo nie jest żadną kontynuacją II RP.         

Ścios trafnie wskazuje jedynego polityka, który potrafił wyrwać się z oków georealizmu i pęt strachu przed Rosją. To prezydent Lech Kaczyński, który nie tylko słowami, ale i czynami przeczył fatum polskiej niemożności. Jego antyrosyjskie gruzińskie orędzie w czasie wojny 2008 roku nie było w jego przypadku pustosłowiem. Jak mówił w Tblisi, tak czynił na co dzień. Nie bał się zapłacić najwyższej ceny za dążenie do celu- pełnej niepodległości Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. To on był kontynuatorem najpiękniejszych tradycji naszego patriotyzmu i prometeizmu, próbując z całą mocą wcielać w życie jagiellońskie wizje.

Na przeciwnym biegunie Osoby prezydenta Polski, którą można potraktować jako personalizację chrześcijańskiej jedności Człowieka, jest fałszywa patchworkowa "tożsamość" lidera Rosji. Mowa Lecha Kaczyńskiego była rodem z Ewangelii -"tak/tak, nie/nie", a czyny z były realizacją Prawdy. A Władimir Putin- nowy komunista? On wyznaje -właściwą dla niektórych drapieżników- przyrodniczą  zasadę mimikry, strategię politycznego mimetyzmu, fałszywego upodabniania się do przeciwników, aby ich zwalczać ich własną bronią. Putin będzie więc socjalistą dla zaczadzonych socjalizmem i narodowcem, dla wyznawców idei narodowych. Stanie się gorliwym chrześcijaninem, gdy przyjdzie mu oszukać chrześcijan i pierwszy sięgnie po symbole wolnomularstwa, gdy sprzymierzy się z masonami. Dla Żydów założy jarmułkę, a muzułmanom zbuduje meczet. Nie ma takich idei, doktryn i religii, których prawdziwy czekista nie byłby w stanie wyznawać. - napisał przenikliwie Aleksander Ścios, uważny czytelnik prac znawców bolszewizmu - Anatolija Golicyna oraz Wiktora Suworowa.  

Jedynym punktem, który poróżniłby mnie ze Ściosem jest jego opinia na temat Donalda Trumpa. Autor "Nudis verbis" bardzo negatywnie postrzega postać obecnego prezydenta USA, jakby widział ją jedynie przez pryzmat zarzutów liberalnych amerykańskich mediów. Czy podejrzane związki z Rosją, nagłaśniane "russian collusion" to najlepsze kryterium oceny teraźniejszego rezydenta Białego Domu? Śmiem wątpić. Wszystkie dotychczasowe działania Waszyngtonu wobec Moskwy i Warszawy, świadczą moim zdaniem o nietrafności, a przynajmniej nietrwałości oskarżeń. Trump czyni (na razie) wszystko, aby cień Putina rzucany na niego podczas kampanii prezydenckiej 2016 znikł bez śladu. Jednak mogę się oczywiście mylić. Podobnie podejrzliwy byłem na początku wobec ostrej ściosowskiej oceny rozpoczynającej się prezydenckiej kadencji Andrzeja Dudy, by oddać Ściosowi sprawiedliwość po tarciach na linii Duży Pałac MON, atakach BBN-u na ministra Antoniego Macierewicza, a w końcu skandalicznych wetach głowy państwa do ustaw sądowych autorstwa Prawa i Sprawiedliwości. Tak więc, także w przypadku Donalda Trumpa mogę w przyszłości przyznać rację autorowi "Nudis verbis- przeciwko mitom". Trwa wciąż polityczna epoka obecnego przywódcy USA, wszystko jest jeszcze możliwe. To work in progress, polityczne doświadczenie antyputinizmu obserwowane in statu nascendi. A na razie - w odróżnieniu od Ściosa- cieszę się prezydenturą Trumpa. Raduję się, że odeszli twórcy resetu z Rosją: Obama oraz Clinton.                                  

Jednak poza tymi różnicami zdań właściwie powinienem tu przepisać całą książkę Ściosa. Jeśli nie dosłownie, to może choćby tak jak Ścios prze-pisuje Mackiewicza. Ambitne zadanie przed sobą  postawiłem- ja, pomimo pewnej swojej krnąbrności, idący wciąż na liczne kompromisy z naszą współczesnością, czasem marnym, dopasowujący swój język i styl do tej pośpiesznej, pobieżnej i płaskiej epoki. A przecież moje słowa powinny być suche jak cyfry, każde zdanie logiczne niczym matematyczne równanie. Całe akapity są przecież u Ściosa jak wyciosane z brył lodu. Autor - spadkobierca niepodległościowych idei polskiego Romantyzmu jest klasykiem eseistycznej formy. NUDIS VERBIS znaczy dosłownie po łacinie "nagimi słowami". Słowniki tłumaczą ten zwrot z języka starożytnych Rzymian na takie polskie zwroty frazeologiczne jak: (mówić) bez ogródek, nie owijając w bawełnę, prosto z mostu. To prawda, naga prawda. Taki jest Ścios. On faktycznie mówi JAK JEST, że użyję tego zgranego sloganu pewnego "fałszywego prawdomówcy". Jednak mówić o Ściosie jako o weredyku to mało. "Nagie" są jego słowa także w stylistycznym znaczeniu, bo ogołocone z wszelkich zawijasów, niepotrzebnych ozdobników, z tego całego późnego "rokokoko", tak charakterystycznego dla wielu "sławnych" felietonistów, bastardów Gombrowicza lansowanych w pstrych periodykach PRL 2.0.      

Ścios udowadnia, że metafory autora "Zwycięstwa prowokacji" wcale nie wyblakły, trzeba je tylko odpowiednio czytać. Publicysta, z wykształcenia historyk idei, znalazł klucz interpretacyjny. Zaczyna od bloga Bez Dekretu, który jest zbiorem notatek na mackiewiczowskich mankietach, zawsze kończąc na gotowych już książkach, wielkich glosach Ściosa, takich jak te: "Nudis verbis - przeciwko mitom". Dzięki tej książce oficjalna historia współczesna nie różni się niczym od mitologii greckiej. Jak w starożytnych fabułach bogini Atena wyskakiwała nagle z głowy Zeusa, tak III RP ni stąd ni zowąd wypadła ze łba PRL-u. Kto wierzy w to dosłownie, naraża się na śmieszność w oczach tych, którzy czytają Aleksandra Ściosa. 


"Długi marsz przeciwko mitom" - projekt realizowany przez Bez dekretu i RODAKpress