Jedni stoją, inni siedzą na rurze, która przetrwała z metalowej konstrukcji. Są schludnie ubrani. Niektórzy mają na sobie plecaki, inni trzymają w rękach torby. To autobusowy przystanek - Mariupol. Nie znają się. Nie rozmawiają. Patrzą nieobecnie w dal, jakby ich tam nie było. Kiedy zobaczyłem to zdjęcie w komputerze, zamarłem. Za podróżnymi wznoszą się wraki mieszkalnych bloków z wypalonymi oczodołami. Widać siwy kawałek nieba i absolutnie nic, co żyje. Ludzie ci są w różnym wieku. Najmłodszy z nich - nastoletni chłopak - ogląda się przez ramię, jakby gwizdał na niego kolega. Pani z elegancko uformowaną fryzurą mogłaby być profesorem.
Ten autobus jedzie dalej
Bogdan Frymorgen
Sobota, 13 sierpnia 2022 (15:40)