Czego się spodziewał niedźwiedź? Że będzie bezkarnie wyjadać miód z cudzego słoika, a Zachód usiądzie na dłoniach i nie kiwnie palcem? Mowa już teraz o ciężkim sprzęcie, czołgach i samolotach. Ukraina musi tę wojnę wygrać - to przekaz, który biegnie na wschód nie tylko z Londynu. Nie wszystkie kraje NATO są na tyle śmiałe, by wprost formułować taką strategię. Będą musiały się nauczyć latać na nieswoich skrzydłach. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Rosja się nie zatrzyma. Jeśli połknie Donbas, pójdzie dalej. Nie chodzi o to, by Ukraina nie przegrała. Musi pokonać wroga.
Wnuczka podchodzi do stołu, chwyta za blat i staje na palcach - opiekujemy się nią trzy dni w tygodniu. Nie ma pojęcia o dorosłym świecie. Chce kłaść się wieczorem do łóżka i wstawać rano. O tym samym marzą jej rodzice. Uczy się dopiero chodzić. Za każdym razem, gdy jest przy mnie, zamykam komputer. Nie chcę, żeby widziała, co dziadek ogląda na ekranie. Tylko tak mogę ją chronić. Chcę podziwiać, jak dorasta, jak chodzi do szkoły i co tam sobie jeszcze dalej zaplanuje. Tylko czasami w głowie pojawia się przerażająca projekcja, szczególnie gdy zbiry w Moskwie straszą atomem.
Strach nie jest naszym doradcą w sytuacji, w jakiej znalazła się Europa. Z drugiej strony to nie jest partia pokera, w której wystarczy trzymać oczy otwarte i się ją wygra. Warto policzyć liczbę rakiet balistycznych i nuklearnych silosów jakimi zaśmieciliśmy Ziemię. Jesteśmy ponownie w punkcie, w którym strachu nie wolno słuchać, ale nasze obawy muszą zmierzyć się z cudzymi. Już to kiedyś przerabialiśmy w czasie Zimnej Wojny. Propagandyści Kremla mówią - dwie sekundy i jest po Wielkiej Brytanii. Nie trzymają palca na guziku, ale są strachem na wróble Kremla. Zacierają ręce, a powinni pukać się w czoło.
Odmawiam sobie prawa do prognoz - nie przewidziałem wojny w Ukrainie. Ale jedno wiem na pewno. Za chwilę zrobię lunch, nakarmię wnuczkę i położę ją na popołudniową drzemkę. Potem się obudzi i pójdziemy na spacer. Patrzę na jej zabawki - kolorowe klocki i książeczki ze zwierzętami. Najbardziej lubi wkładać do pudełeczka guziki i je wyciągać. Może to robić całymi godzinami. Zastanawiam się, w którym momencie zbłądziliśmy. Na jakim etapie ewolucji zaczęliśmy mieć wszystkiego za mało, poczuliśmy się zbyt bezpieczni. Kiedy niedźwiedź po raz pierwszy włożył łapę do słoika?
Nie chcę się silić na analizy. To retoryczne pytanie człowieka, który zdaje sobie sprawę, że ma bliżej niż dalej. W tym chyba leży problem Rosji. Ponieważ jej historia jest tak skomplikowana, zderzaki, do których przyzwyczailiśmy się w cywilizowanych świecie, w jej przypadku nie obowiązują. Jak wojna, to zawsze taka jak kiedyś - za cara czy Stalina - na moją śmierć i twoje życie. A co tam?! Niech trup ściele się gęsto! Przejdą piękne defilady na Placu Czerwonym, będą miały co opłakiwać przyszłe pokolenia. Tylko, że rozszczepiając atom, Oppenheimer nie wziął pod uwagę przyszłości. Ten rozdział ominął.