Strach kurczy żołądek, perforuje jelita. Człowiek wywraca się na lewą stronę jak sweter. Elektryzuje. Wszystko w sobie trawi i wydala płyny. Odwadnia się. Po kilku dniach milknie, zamyka się w środku i zamienia w skałę. Ten stan udokumentowano w miejscach, które zapisały się tragicznie w historii - Guernica, Aleppo, Grozny, Mariupol. Wciąż powracam do tego ostatniego miasta, bo dogorywa. Nie między kartkami pokrytego kurzem podręcznika historii - na naszych europejskich oczach! Dla Rosjan to dostęp do Morza Azowskiego, odcięcie reszty Ukrainy od szerszego świata. Strategiczna zdobycz - perla w koronie agresora. Dla jego mieszkańców oznacza pierwsze postawione kroki, pierwsze miłości i złamane serca. Chrzciny, wesela i pogrzeby. Z tym, że obecnie w Mariupolu nie kopie się już nawet zbiorowych mogił - to zbyt niebezpiecznie - ludzie zostają tam, gdzie giną. Powtarza się Srebrenica.
Wojska agresora utknęły w miejscu. Coraz częściej mówi się o groźbie użycia broni chemicznej. Spiker w telewizji obwieścił to głosem tak normalnym, jakby czytał jutrzejszą prognozę pogody. W Doniecku separatyści wystrzelili pociski termobaryczne - o tym też było w wiadomościach. Nie są nielegalne, pod warunkiem, że zabijają żołnierzy. Nie muszą nawet wybuchać w pobliżu. Wysysają tlen z powierza w promieniu kilkudziesięciu metrów i człowiek umiera. Troglodyta, który naciska guzik, nie wie, czy w polu rażenia są cywile. Ma to w dupie, przecież nie będzie świadkiem ich śmierci. Gdyby znaleźli się razem w jednym pokoju, może zadrżałaby mu ręka. Mówią przecież podobnym językiem, ubierają się podobnie. Fakt, że zmęczeni są wojną. Zapominają o prysznicu, boją się chodzić do toalety, śmierdzą. Ale gdyby nachylił się i spojrzał im w oczy, przekonałby się, że to tacy sami, jak on, ludzie.
Wszyscy ujadają o zbrodniach wojennych. Całkiem słusznie! Ale bądźmy realistami. Putina można zaocznie postawić przed sadem. Można wytoczyć mu pokazowy proces i skazać na tysiące dożywotnich kar więzienia. Ale póki siedzi za wysokim murem na Kremlu, te święte oburzenia i analizy są akademickie. Najważniejszym zdaniem jest powstrzymanie tego szaleństwa.
Rosja zachorowała. Nie chodzi nawet o zwiększanie powierzchni życiowej kraju. Wielki Megaloman chce narzucić światu nowy porządek. A że przy okazji unicestwi sąsiedzki naród?! Spokojnie. Zwycięzców nikt nie rozlicza z drobnych przewinień. Może to się wydawać niewiarygodne, ale Rosjanie w to wierzą. Symetryści powiedzą, że nie wszyscy! Wielokrotnie pisząc o wojnie, oddzielałem ziarna od plew. Dalej to robię, choć między wierszami. Coraz mniej mam energii na teatralne wywijanie cepem.
Im dłużej trwa ta agresja, tym bardziej obciążone jest rosyjskie sumienie. Prędzej czy później dotrze do niego ogrom tego kłamstwa. Rosjanie zdadzą sobie sprawę, jak bardzo zawiedli i jak niewybaczalne w oczach świata są ich grzechy. Nie mam pojęcia, jak długo im to zajmie i co jeszcze musi się zdarzyć. Może gdy zaczną się bić w kolejce po chleb albo wyrywać z ust papierosy na ulicy? Kiedy cmentarze zaludnią się bardziej niż centra handlowe? Nie wiem.
Z natury nie życzę ludziom źle. Nie zazdroszczę im, nie gardzę odmiennością. Ale nie mam pewności, że światło nie zacznie w pewnej chwili przegrywać z mrokiem. Gdzie ja wtedy ucieknę przed samym sobą? To mały dylemat w porównaniu z tragedią Ukraińców. Putin postanowił ich wykończyć, jak gangster konkurencję. A przecież nie byli dla Rosjan żadnym rywalem. Chcieli bezpiecznie żyć i się rozmnażać. Teraz umierają.
Śmierć nie zawsze wygrywa. Na łóżku w szpitalu w Charkowie leży młody mężczyzna. Przed wojną był śpiewakiem operowym. Został postrzelony siedem razy, gdy próbował uciekać z miasta. Jedna z kul przeszła milimetr obok kręgosłupa. Mówi, że jest wdzięczny, bo żyje. Inni nie mieli tyle szczęścia. Ulice miasta całkiem już przypominają te syryjskie po ostatniej misji pokojowej Rosjan. Nawet w dzień ludzie siedzą pod ziemią. Niektórzy nie wychodzą z metra od dwóch tygodni.
Kamera zagląda do jednego z wagonów. W drewnianym łóżeczku śpi niemowlę. Urodziło się kilka dni temu. Jego matka skarży się, że nie może dziecka porządnie wykąpać. Ma jedzenie, ale sama nie myła się od niedzieli. Nie wie, czy kiedykolwiek wróci na powierzchnię. Na razie jest to mało prawdopodobne. Niech się to wszystko skończy - mówi. Jest młodą kobietą. Mam nadzieję, że ma na myśli wojnę.