Do zachodnich wybrzeży Wielkiej Brytanii zbliża się podwodny dron. Rosjanie dysponują taką zabawką – nazywa się Posejdon. Ukryty na jego pokładzie nuklearny ładunek wybucha. Przez Wyspy przetacza się fala tsunami wysokości pół kilometra. Nie ma przed nią ucieczki. Dochodzi do połowy najwyższej góry w Anglii i cała Wielka Brytania - a przy okazji Bogu ducha winna Irlandia - pokryte zostają oceanem. To nie scena z filmu grozy. Takie scenariusze pojawiają się na antenie rosyjskiej telewizji. Gospodarzem programu w tym przypadku jest Dimitrij Kiseljow - niewyobrażalna kreatura. Ostatnio pożegnał widzów mówiąc, że świat bez Rosji nie powinien istnieć.
Nie wiem, jakimi faktami dysponują tzw. dziennikarze pracujący w reżimowych mediach, nie mam pojęcia, na ile Kreml steruje rozmowami, jakie odbywają się na antenie rosyjskich stacji telewizyjnych. Z pewnością nie pada w nich nic, z czym Władimir Putin by się nie zgodził - na tym polega rosyjska wolność słowa. Zezwala na uprawienie medialnej pornografii i manipulowanie strachem w jednym tylko celu, bo przecież nie oszuka ludzi na Zachodzie. Program Kiseljowa oglądają miliony widzów. Odnoszę wrażenie, że tacy ludzie jak on, przygotowują Rosjan do zbiorowego samobójstwa, a resztę świata na Armagedon znany dotąd z hollywoodzkich filmów.
Nie jestem Nostradamusem, brak mi intuicji Kasandry. Nie przewidziałem inwazji na Ukrainę, odmawiam więc sobie prawa do wysuwania prognoz. Pozostawiam jedynie nadzieję, że Ukraina tę wojnę wygra i przepędzi rosyjskie orki z powrotem do Mordoru. Takie przekonanie wyraził brytyjski premier Boris Johnson, przemawiając w ukraińskim parlamencie. Ogłosił przy okazji kolejny pakiet pomocy militarnej dla obrońców wart 300 miliony funtów. Między innymi dlatego w rosyjskiej telewizji pojawiają się komputerowe symulacje tsunami rujnującego Wielką Brytanię. Podwodny dron, 100- megatonowa bomba, czyste science-fiction? To się dzieje na jawie. Nie jesteśmy w kinie na nocnym seansie.
Tymczasem rosyjscy jeńcy wojenni pytani o wrażania z najazdu na Ukrainę, udzielają zaskakujących odpowiedzi. Wielu pochodzi z odległych republik graniczących z Chinami. Najbardziej ciekawi ich fakt, że na ukraińskich drogach położony jest asfalt. Zastanawiają się, po co? Na pytanie, w jakim celu zabijali cywilów, nie mają już zdecydowanej odpowiedzi. Trudno o pełniejszy obraz współczesnej Rosji. Z jednej strony bezzałogowe drony, które pod wodą przemycają broń nuklearną, z drugiej żołnierze, których w Ukrainie może dziwić wszystko. Dlatego na zajętych przez siebie terenach plądrują i kradną. W ich rękach suszarka do włosów czy kuchenny mikser awansują do miana wojennego łupu.
Z zupełnie inną technologią muszą zmierzyć się prokuratorzy prowadzący dochodzenie w sprawie masakry w Buczy. Horda morderców zostawiła za sobą setki cywilnych ofiar. Ale oszczędzili kamery przemysłowe, które zainstalowane były na ulicach i w prywatnych posesjach, gdzie dochodziło do bestialskich egzekucji. Urzędnicy będą musieli przeglądnąć pięćdziesiąt terabajtów danych. Wraz z zeznaniami naocznych świadków, nagrania te staną się dowodami w procesach o zbrodnie wojenne. Z podkijowskich miejscowości znikają wraki rosyjskich czołgów, ale tego, co stało się w Irpeniu i Hostomelu, nie da się wymazać. Ukraina zapisała te barbarzyństwa w zbiorowej pamięci.